Rozdział 44.

480 15 3
                                    

Anna

Minęło jakieś dziesięć dni odkąd Thomas wyszedł ze szpitala, a potem pojechał do Londynu. Od dziesięciu dni nie było go w domu. Do mnie nie zadzwonił ani razu, wiem od Johna i Polly, że pytał o mnie. Kazał też przekazać, że niedługo wróci. Tylko, że te 'niedługo' trwa już wieczność. Moje samopoczucie jest różne, raz mi lepiej, a innego dnia wszystko mnie drażni. Nałożyłam na siebie jakąś sukienkę i zeszłam na śniadanie.
-Jak się Pani czuje? - Fran stanęła za mną w jadalni.
-Narazie dobrze. - zjadłam trochę, ale bałam się, że zaraz wszystko zwrócę.
Po śniadaniu udałam się do kwiaciarni i plotkowałam z Indianą aż do południa. John zabronił mi narazie pomagać przy transporcie bo według niego było tam za dużo łajdaków i bał się, że to źle na mnie wpłynie. Po odwiedzinach u niej pojechałam do taty. Jeszcze nie słyszał dobrej nowiny. Początkowo był zły, że mąż mi nie towarzyszy, ale potem mnie objął i pogratulował. Wydawał się opanowany, ale dostrzegłam ten dumny wzrok. W końcu będzie dziadkiem. Zjadłam z nim obiad i wysłuchałam kilku cennych rad o rodzicielstwie. Im częściej o tym myślałam tym bardziej nieprawdopodobne mi się to wydawało. Przed powrotem do domu udałam się jeszcze na chwile do sierocińca. Na szczęście ospa się zatrzymała i mogliśmy wystawić nasze przedstawienie. Dzieci były  wniebowzięte i wszystko dobrze się skończyło. Do domu wróciłam jak robiło się już ciemno, ale spokój nie był mi dany bo zaraz na wejściu powitała mnie Fran.
-Pani Shelby. Zaraz przyjedzie rodzina Pana Shelbyego. - powiedziała kobieta.
-Dobrze. - westchnęłam. - Przygotuj herbatę, whisky i ciasto.
Przeszłam do salonu i czekałam aż przybędą. Faktycznie jakieś niecałe pół godziny później do salonu prowadzeni przez Fran weszli Esme i John, Ada oraz Polly i Finn.
-Mała! - John ucałował mnie w policzek. On i Finn usiedli na fotelu, a kobiety otoczyły mnie na kanapie.
-Przyniosłam parę małych ubranek po naszych chłopakach. - Polly wskazał na jakąś siatkę w swoich rękach.
-Jest tam też coś po Karlu. - Ada nalała wszystkim whisky, a mnie herbatę.
Minęła może godzina, a ja nadal oglądałam ubranka i zachwycałam się. Czułam jak ogarnia mnie ten cały dziecięcy szał. John uczył Finna jakiś karcianych sztuczek.
-Pani Shelby! - Fran wbiegła do pokoju. - Pan Shelby i Pan Arthur Shelby już są.
Spięłam się. Tęskniłam za nim, ale nie była jeszcze gotowa by go zobaczyć. W pokoju zrobiło się cicho, wszyscy czekali jak na szpilkach. Słyszałam jak Fran otwiera drzwi i ich wita. Słyszałam ciężkie kroki, a po chwili w końcu weszli do salonu.
-No wreszcie! - zawołał John, podszedł do nich i poklepali się po plecach. - Szału można dostać od tej babskiej paplaniny.
-Myślałam, że lubisz być otoczony przez kobiety.- Polly odpaliła papieros.
-Dobrze, że wszyscy są. Zrobimy spotkanie rodzinne za kilka minut. - Tommy wszedł głębiej do pokoju. - John do gabinetu.
-Oy! Mógłbyś przywitać żonę, dać jej buziaka, zapytać o dziecko! - Ada posłała mu karcące spojrzenie.
Tommy westchnął, ale nachylił się nade mną. Położył mi dłoń na brzuchu i ucałował w czubek głowy.
-Cześć żono. - powiedział na tyle głośno by go usłyszała. - Jak nasz syn?
-Dobrze. - chciałam pokazać mu ubranka, ale się odsunął. - Nawet nie zobaczyłeś!
-Czego? - znów niechętnie na mnie spojrzał.
-Jakie ładne ubranka Ada i Polly przyniosły. - podniosłam małe spodenki aby zobaczył.
-Ładne. Jeszcze nie musisz się nimi martwić. Jest jeszcze wcześnie. - machnął ręką.
-Co to niby znaczy?! - uniosłam się. - Myślisz, że znów stracę? Że nie dam rady?!
-Annie. Oczywiście, że nie.- pogłaskał mnie po policzku. - Po prostu jeszcze zdążymy zrobić dla niego pokoik i kupić nawet nowe ubranka.
-Idźcie już. - skarciła go Polly wskazała ręką na drzwi.
Westchnęłam. Byłam ostatnio zbyt rozdrażniona i przewrażliwiona. Nastrój w pokoju się zmienił i po kilku minutach poczułam się zmęczona.
-Chyba pójdę się położyć. - wstałam z kanapy. Posłały mi zmartwione spojrzenie, ale ja jakoś straciłam siły.
Wyszłam na korytarz i chciałam wejść na schody, ale akurat z gabinetu wyszli faceci.
-Mała! -wpadłam na Johna, który wyszedł pierwszy.
-Wybacz. Idę się położyć. - wskazałam na schody.
-Spotkanie. - mruknął mój mąż.
-Jestem zmęczona. Skoro żyjecie nic ciekawego na nim nie będzie. - wzruszyłam ramionami i weszłam na górę.
W swoim pokoju ubrałam się w koszule nocną i padłam na łóżku. Miałam wrażenie, że głowa mi wybuchnie. Nie jestem pewna ile czasu spałam, ale obudziły mnie jakieś hałasy z dołu.
Mimowolnie się spięłam. Czy ktoś się włamywał? Narzuciłam szlafrok i uchyliłam drzwi. Fran akurat wchodziła po schodach.
-Co się dzieje? - zapytałam jej.
-Pan Shelby - westchnęła. -Gdy jego rodzina wyszła, poszedł na drinka i teraz wrócił, pijany.
-Cholera. - znów coś huknęło.
-Pomóc Pani?
-Nie. Wróć do pokoju. - westchnęłam i weszłam na schody.
Tommy leżał na samym dole schodów i coś bełkotał.
-Thomas Michael Shelby! - zeszłam na dół i prawie przewrócił mnie jego smród.
-Uu. Pełne niedzielne imię. - czknął.
-Co ty wyprawiasz? - złapałam się pod boki. - Jak dziecko będzie też będziesz się tak rozbijać?
-Zaraz. - zaczął walczyć z butami, a gdy je zdjął przeturlał się w moją stronę.
-Hałasujesz! Zbudzisz okolicę, Londyn, albo i nawet Amerykę!
-Shh! - klęknął przede mną. - Teraz ty krzyczysz. Obudzisz mojego syna. Niech śpi u ciebie.
-Twojego.. -złapałam się za czubek nosa i zamknęłam oczy. -Co ja mam na to w ogóle odpowiedzieć?
Ręce opadły mi wzdłuż ciała. Męczył mnie. Chwycił moje dłonie i mnie ucałował.
-Dlaczego właściwie się upiłeś?
-Tęskniłem za Tobą. Nie było cię w naszej sypialni. - mruknął speszony.
-Tommy. - potarłam zmęczoną twarz.
-Nadal mnie nie chcesz. Nadal nie chcesz ze mną być.
-To nie tak. Posłuchaj, jesteś zbyt pijany. Pójdę po Fran i wniesiemy cię na górę.
-Nie. - jęknął. - Sam wejdę.
Wstał o chwiejnych nogach i cały ciężar ciała oparł na barierkach. Niechętnie do niego podeszłam i złapałam go za ramię.
-Wiesz, że wszyscy mi zazdroszczą. -mamrotał.
-Czego znowu? - warknęłam zła, był cholernie ciężki.
-Mojej żony. -odparł dumnie.
-Czyżby? - stanęliśmy w połowie korytarza. -Na przykład kto?
-Oni wszyscy! -machnął ręką i prawie nas przewrócił.
-Jeśli w tej chwili się nie uspokoisz to zrzucę cię ze schodów! -krzyknęłam.
-Czy to źle, że na mnie działa ta twoja wściekłość? -wymruczał. -Jesteś taka seksowna..
-Zamknij się już.
-Tak jest Pani Shelby. -zasalutował.
Wolnym krokiem w końcu dotarliśmy do jego, dawniej naszej sypialni. Tommy praktycznie od razu padł na łóżko.
-Zostanę. - stanęłam nad nim. - Ale tylko jeśli się rozbierzesz z tych śmierdzących ciuchów. Wydał jakiś dziwny pomruk, ale mnie posłuchał. Ociężale usiadł na łóżku i z wielkim wysiłkiem zaczął się rozbierać.
-Za striptiz się płaci. -przygryzł wargę i zrobił jakąś dziwną minę. Prawie parsknęłam śmiechem. Nie byłam pewna czy chce go ucałować czy walnąć.
W końcu zdjął z siebie wszystko poza majtkami. Ułożył się na swojej stronie na plecach i odkrył kołdrę po mojej stronie. Odwiesiłam szlafrok na ramę łóżka i do niego dołączyłam.
-Śmierdzisz jakbyś wlał w siebie cały Garrison. - niechętnie ułożyłam się obok niego, ten zapach pobudzał moje wymioty.
Tommy nic nie odpowiedział i myślałam, że zasnął. Zgasiłam lampkę i ułożyłam się na boku tyłem do niego. Nadal czułam się spięta, minęło trochę czasu odkąd dzieliliśmy łóżko. Tommy obrócił się na bok w moją stronę i przycisnął mnie do swojego torsu.. Czułam jego erekcję przy swojej pupie. Chciałam jakoś zmienić pozycje, ale moje kręcenie tylko bardziej go nakręciło. Jęknął w moje włosy i złapał mnie za biodra.
-Tommy.. nie dzisiaj. - chciałam brzmieć stanowczo, musiałam być opanowana. Jego ręce powędrowały wyżej i lekko ścisnął moje piersi. Prąd przeszedł całe moje ciało. Pragnęłam więcej.
-Tylko troszkę cię pomasuję. - szepnął mi do ucha. -John mówił, że to sprawi ci przyjemność.
-Mhm. - westchnęłam. -Tak, proszę.
Jego silne dłonie najpierw delikatnie mnie masowały, a potem ścisnął moje piersi i pocierał je otwartą dłonią. Jęczałam cicho. Czułam się tak dobrze. Całe moje ciało płonęło i pragnęło więcej.
-Dość Tommy, jeszcze nie dziś. - odsunęłam się i sama się sobie dziwię, że dałam radę. Zabrał dłonie i od razu poczułam jak mi ich brakuje. Westchnęłam i przewróciłam się na plecy. Tommy podpierał się na prawej ręce i obserwował mnie.
-Jak się ma Charlie?- położył dłoń na moim brzuchu.
-Kto? - zmarszczyłam brwi.
-Charles. Nasz syn. - zaśmiał się jakby to było oczywiste.
-Nie przypominam sobie abyśmy to ustalili. - zerknęłam na niego.
-Nie podoba ci się? Silne imię dla przyszłości rodu Shelby. - dodał dumnie.
-Charlie Shelby. Nasz Charlie. - wzruszyłam się.
Położyłam swoją dłoń na jego dłoni. Ruchy jeszcze nie są wyczuwalne, ale sama świadomość, że tam jest wywoływała we mnie tak silną radość, że aż mnie to przytłaczało. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale byłam bardzo zrelaksowana.
Rano Tommyego nie było już w łóżku, ale zostawił liścik, że wróci i na kolację i ze bardzo nas kocha. Był to miły gest. Dzień jakoś zleciał, głównie zajmowałam się pracą. Jednak czułam dziwny niepokój. Tommy i ja musimy porozmawiać i ustalić co robimy. Dla dobra naszego synka nie mogę dłużej spać w pokoju kilka metrów od jego ojca. Wieczorem czekałam na niego w jadalni. Fran zastawiła już stół jedzeniem i o dziwo czułam się naprawdę głodna. Polly zaleciła mi picie jakieś herbaty z mięty i chyba pokrzywy, albo czegoś takiego, nie pamiętam, ale ważne, że skutkowało. Zjadłam sporo i czułam się naprawdę dobrze. Martwiło mnie tylko, że Tommy nie wracał. Obiecał, że tu będzie.
-Czy podać coś jeszcze? - Jean stanęła na przeciw mnie.
-Nie, dziękuje. Możecie sprzątać. Tylko zostaw talerz w kuchni dla mojego męża. - wytarłam twarz serwetką i wstałam od stołu.
Przeszłam do salonu. Napiłam się tam jeszcze herbaty i postanowiłam na niego zaczekać. Co robił tyle czasu? Zdradzał mnie? Potrząsnęłam głową. Te myśli nie mogły mną zawładnąć i mącić w mojej decyzji. Gdy już przysypiałam na sofie usłyszałam huk otwieranych drzwi.
-Tommy?! - krzyknęłam by wiedział gdzie jestem.
-Nie śpisz? - wszedł do pokoju i podał mi róże. - Przepraszam za spóźnienie. Okazuje się, że wystarczy pójść do szpitala czy wyjechać i całą firmę chuj strzela.
Usiadł obok mnie, nalał sobie whisky i wypił duszkiem.
-Dziękuje. - przyglądałam się pojedynczemu kwiatkowi. - Wiesz, że chyba nigdy wcześniej nie dałeś mi kwiatów.
-Wybacz. - potarł mój brzuch. - Jak się czujesz?
-Wyjątkowo dobrze, ale zmęczona. - na dowód głośno ziewnęłam.
-Idź się połóż. Musze jeszcze popracować - potarł zmęczoną twarz.
-W kuchni masz kolację. - ucałowałam jego policzek i wstałam.
W swoim pokoju obmyłam się i przebrałam się w koszulę nocną. Mimo małego brzucha już lekko się uniosła i wydała się jeszcze krótsza niż wcześniej. Nasmarowałam ciało olejkiem i usiadłam na łóżku. Czułam mrowienie między nogami. Mój mózg odtwarzał momenty jak Tommy dotykał mnie zeszłej nocy i pragnęłam więcej. Pieprzyć to. Podniosłam się i wyszłam na korytarz. Akurat Jean wracała do swojego pokoju.
-Coś się stało Pani Shelby? - stanęła i mi się przyjrzała, nie miałam na sobie szlafroku.
-Nie. Czy mój mąż jest w gabinecie?
-Mówił, że idzie do sypialni.
-Dziękuje. Dobrej nocy. - kiwnęła głową i przeszła do swojego pokoju.
Zakradałam się cicho pod drzwi i chwile nasłuchiwałam. Przez szparę było widać światło, więc raczej nie spał. Zapukałam, co było bezcelowe bo to nadal był mój pokój, i weszłam do środka.
-Co się dzieje Annie? - siedział na łóżku i czytał jakieś dokumenty. W pasie był opleciony kołdrą, ale jego cały tors był odkryty. Samowolnie zacisnęłam nogi.
-Nic. Tak chciałam z tobą pobyć. -wzruszyłam ramionami. - Ostatnio rozmawiałam z Polly o zachciankach.
-Tak? I masz jakieś poważne już? - uniósł na chwile na mnie wzrok.
-Raczej nie. Nic wielkiego. - nadal stałam przy drzwiach.
-Pamiętam jak moja mama z Finnem ciągle miała ochotę na słodkie. Arthur i ja zawsze staraliśmy się jej coś przemycić i dla siebie też. - zaśmiał się.
-To miłe. - ja również się uśmiechałam.
-Teraz mamy inną sytuacje i możliwości. Spełnię wszystko co będziesz chciała. - powiedział i wiem, że był poważny.
-Dziękuje. Właściwie teraz mam jedną prośbę. - zaczęłam niepewnie.
-Tak? Trzeba po to jechać? - zaczął zbierać papiery.
-Nie. To jest w domu. - czemu czułam się tak głupio przecież to mój mąż.
-Coś dziwnego? - wykrzywił się. - Jak ogórek z dżemem?
-Nie. - zaśmiałam się. - To jest trochę bardziej cielesne.
Tommy podniósł na mnie wzrok i uważnie mi się przyglądał. Ręką pokazał abym kontynuowała.
-Wiesz jakby nasz synek chciał nas do siebie zbliżyć, chciałby abyśmy byli znów blisko. - potarłam swoje dłonie.
-Chyba nie rozumiem. Coś się dzieje? - zmarszczył brwi.
-O boże! - jęknęłam sfrustrowana. - Seks. Mam potrzebę, ochotę.
Tommy najpierw mi się jeszcze przyglądał, a potem odrzucił głowę do tyłu i zaczął się szczerze śmiać. Poczułam jak robię się czerwona na twarzy. Po co ja mu to mówiłam.
-Okej. - westchnęłam i usiadłam obok niego. -Wiem, że ty nie chcesz uprawiać seksu ze mną. Jestem gruba, mam zapuchnięte stopy, duże i bolące piersi i szeroki tyłek. Na dodatek ciągle jestem chora i wymiotuje. Ale myślę tylko o Tobie. Jesteś moim pierwszym mężczyzną i chyba nie umiałabym z innym.
Schowałam twarz w dłonie. Plotłam jakieś bzdury.
-Annie. - spoważniał nagle. - Po pierwsze ustaliśmy chyba, że nie wspominasz innych mężczyzn w naszym łóżku. A po drugie.. Rzucił mnie delikatnie plecami na łóżku i przyssał się do mojej szyi zostawiając ślad. -Twoje ciało jest zajebiście seksowne. Jest domkiem dla naszego synka. - ucałował mój brzuch. - Twoje piersi są fantastyczne, tak duże i drażliwe. - ugryzł mnie w jeden sutek, a potem w drugi. -A twój tyłek - obrócił mnie na brzuch i go polizał. - Jest tylko dla mnie.
-O boże Tommy. - wszystkie te działania sprawiły, że prawie doszłam.
-Powiedź mi kochanie.. - obrócił mnie znów na plecy i zdjął moją koszulę . -Czego potrzebujesz?
-Dotknij mojej cipki, proszę.. - dyszałam ciężko.
-Tak? - kciukiem lekko mnie musnął.
-Językiem Shelby. - próbowałam pchnąć jego głowę w dół do mojego wnętrza.
-Kurwa Annie. - jęknął. - Jeśli ciąża wyzwala w tobie takie pożądanie będę cię zapładniał już zawsze.
Chciałam coś dodać, ale nie mogłam bo mąż zaczął w końcu językiem spijać co to ze mnie wypływało, a potem kręcił nim małe kółeczka.
-Tak, jezu Tommy. - jęczałam. - Błagam nie przestawaj.
Położyłam dłoń na jego włosach i trzymałam go w miejscu, aby mieć pewność, że nie przestanie. Biodra same zaczęły mi podchodzić do góry, ale przytrzymał je lewą ręką. Doszłam w kilka chwil z bardzo głośnym jękiem. Odsunął swoją twarz od mojego wnętrza, ale potarł je kciukiem. Była drażliwa i znów próbowałam się odsunąć. Wyciągnął prawą dłoń i przyłożył ją mi do twarzy. Chwyciłam jego kciuk w usta i delikatnie zassałam.
-Kochanie.. - jęknął i szybko się podniósł. Zdjął swoje spodnie od piżamy i znów zawisł nade mną.
-Czy tak będzie w porządku? - opierał się na łokciach.
-Tak - oplotłam go nogą w pasie i przysunęłam między swoje nogi.
-Nic się nie stanie? - nadal we mnie nie wchodził.
-Tommy do cholery. Seks jest bezpieczny. - mruknęłam poirytowana. - Błagam.
-Jesteś tak bardzo niecierpliwa. - zaśmiał się i w końcu we mnie wszedł. Oboje wydaliśmy jakieś zduszone mruknięcia. Tak bardzo brakowało mi tego wypełnienia. Mimowolnie przewróciłam oczami, uwielbiam czuć się przez niego wypełniona, jakby przenikał przez całe moje ciało. Potrzebowałam go.
-Jesteś tak ciasna i ciepła kochanie. - dyszał w moją szyję.
-Tęskniłeś za mną? - wychrypiałam i złapałam go wolną ręką za pośladek.
-Tak kurwa mocno. - jęknął i polizał zostawione przez siebie ślady na mojej szyi. Poruszał się szybko i gwałtownie, czułam jaki jest spragniony. Byłam coraz bliżej, a jego brudne słówka tylko bardziej mnie pobudzały.
-Tommy! - krzyknęłam i doszłam mocno.
-Kochanie.. - wyjęczał, cały się spiął i doszedł po chwili, gdy ja drapałam go po plecach.
Zszedł ze mnie i opadł twarzą na poduszkę obok. Nasze nasienia mieszały się z sobą i wylewały na czystą pościel. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę łapiąc spokojne oddechy. Poczułam jak mąż się podnosi, otworzyłam oczy na chwile by zobaczyć jak zakłada bieliznę i siada przy oknie.
-Zakryj się. - sięgnął po papieros i otworzył okno na oścież. Przez myśl przeszło mi czy wyjść czy zostać. Musieliśmy porozmawiać, ale Tommy nie wydawał się zainteresowany.
-Tommy.. - zaczęłam niepewnie.
-Niech Fran przyniesie twoje ubrania i sprzątnie tamten pokój. - wypuścił sporo dymu.
-Jeszcze nie postanowiłam czy wrócę do tego. - zawiesiłam głos bo nie byłam pewna jak to ubrać w słowa.
-Czyli chciałaś mnie wykorzystać? - uniósł zdziwiony brew.
-Ty wykorzystałeś mnie pierwszy! - uniosłam głos. - Byłam już wtedy w ciąży Tommy. Co gdyby mnie kopnął? Albo bardziej pobił?
-Wiem Annie. Wiem. Odkąd mi powiedziałaś, że jesteś w ciąży nie mogę przestać o tym myśleć. - odpalił kolejny papieros.
Chwyciłam szlafrok i okryłam ramiona. Było mi go szkoda. Wiem jaki jest. Poczucie winy i własne myśli go przytłaczają. Uwielbia w tym tonąć samemu.
-Tommy, to nie jest kwestia poczucia winy. Nie chce żebyś się obarczał. Ale musimy ustalić co dalej.
-Też o tym myślałem. Powinnaś wyjechać. - westchnął.
-Co? Chcesz mnie odesłać? - zmusiłam go by na mnie spojrzał.
-To nie tak. Ale boję się, że moje towarzystwo źle na ciebie wpłynie. Może znów stać się coś złego. - zamknął okno i się o nie oparł.
-Będę się czuła bezpiecznie przy Tobie jeśli będziemy ze sobą rozmawiać i nie będziesz się zamykać. - podeszłam do niego i położyłam policzek na jego nagich plecach.
-Annie. Obiecuje, że już nigdy cię nie oszukam i do niczego nie zmuszę. - obrócił się i złapał moją twarz w swoje dłonie. - Ale powinnaś zmienić otoczenie. Dla dobra naszego synka.
-Wrzuciłeś mnie w tą akcję bez żadnego przygotowania, poczułam się jak przedmiot, którego możesz używać i wyrzucać kiedy będzie potrzebny. To mnie zraniło.
-Wiem. - oparł czoło o moje. - Jest mi bardzo wstyd.
-Ten wyjazd to nie jest dobry pomysł. Nie chce tego przechodzić bez ciebie. - odsunęłam się od niego i zmierzyłam wzrokiem. -Nie tęskniłbyś za mną?
-Wiesz, że tak. - zamknął na chwile oczy. - Ale jeśli to was uchroni.
-Damy sobie radę. Tylko rozmawiaj ze mną i pozwalaj mi podejmować moje decyzje. - klęknęłam przed nim.
-Anna.. - zawahał się.
-Ja bym tęskniła za tobą bardzo. - zsunęłam jego białe bokserki, był już na wpół twardy. -Czułabym się taka samotna.
Potarłam go otwartą dłonią od czubka po same jądra. Wciągnął głośno powietrze i po kilku sekundach był już twardy. Włożyłam do ust tyle ile mogłam, a resztę masowałam dłonią. Dyszał i stękał przez zaciśnięte zęby.
-Kochanie.. - położył dłoń na moich włosach, ale ją zrzuciłam. Otworzył oczy i na mnie spojrzał. Mrugnęłam do niego i już po chwili zaczął trząść mi się w ustach. Nie byłam pewna czy powinien dojść w moich ustach, bałam się, że zwymiotuję. Tommy jednak podjął decyzje sam bo wytrysnął szybko nim oboje mogliśmy jakoś zareagować. Wysunęłam go z ust i lekko mnie cofnęło. Część jego nasienia płynęła mi po brodzie.
-W porządku? - starł to kciukiem, a ja włożyłam mokry palec do ust.
Wstałam i podeszłam do łóżka przodem. Jedną nogę oparłam o materac, a drugą zostawiłam na ziemi. Zrzuciłam szlafrok i wypięłam się, stojąc do niego tyłem.
-Cholera. - zaklął.
-Musiałabym radzić sobie sama. - odparłam posępnie i zaczęłam kierować swoją dłoń po wewnętrznej stronie ud.
Nim jednak udało mi się dotknąć szybko stanął za mną i zabrał moją dłoń.
-Moja. - warknął mi do ucha. Jedną dłonią klepnął mnie mocno w pośladek, a drugą ścisnął moją szyję. To była długa noc.
--------------------------------------------------------
Cześć kochani! Tak jak obiecałam mamy kolejny rozdział, to chyba jeden z najdłuższych tutaj ;)
Narazie zapowiada się sielanka. Zobaczymy jak to się potoczy..
Chętnie poznam co myślicie!
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego.. (piątek lub sobota) xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz