Rozdział 98.

168 5 3
                                    

Tommy

Wiedziałem, że Anna będzie zła jak wyznam jej mój plan. Wiem, że ma prawo być zła, ja też nie chcę by nawet była z Mosleyem na tej dużej sali, ale jest moją jedyną szansą. 
On nie będzie chciał rozmawiać z Johnem, a ona na pewno skutecznie długo go zajmie. 
John będzie miał na nich oko, nie pozwoli by Mosley wyprowadził ją poza główną salę, a ja ufam, że nie zrobi jej nic na takim widoku.

Gdy dostrzegłem, że Anna podchodzi do Mosleya, a on skupia na niej całą swoją uwagę szybko przeszedłem na piętro. Dog już tam na mnie czekał, miał być na straży jakby ktoś nieproszony się pojawił. 
Skinąłem do niego głową, a następnie wszedłem do pokoju o jakim mówiła Diana, było to jakieś biuro. 

Kobieta już czekała w środku. Opierała się o kant biurka, a na mój widok stanęła wyprostowana. 
-Nie puka Pan..-zauważyła. 
-Nie-odparłem-Nie mam takiego zwyczaju. 
-O czym chce Pan rozmawiać?-przyglądała mi się. 
-Pomyślałem, że mógłbym Panią poznać.-wzruszyłem ramionami. 
-Mnie czy męża?-wygięła brew i stanęła przede mną. 
-Wie Pani sporo o jego działaniach-odparłem spokojnie-Możemy wymienić się poglądami. 
-To Pan zlecił ten pierwszy atak, prawda?-ułożyła dłonie na mojej piersi.
-Nie.-spojrzałem jej w oczy, błysnęło tam coś na kształt podejrzliwości. 
 -Cóż, ja poprosiłam by sprawdził każdego z członków jego partii-wzruszyła ramionami odsuwając się.-Czy to dla Pana przydatne?
Skrzywiłem się, Mosley jeszcze nic nie mówił o sprawdzaniu, czy to znaczy, że kogoś na nas nasłał? 
-Co właściwie masz z tego układu?-odpaliłem papieros, ale nim włożyłem go do ust zdążyła mi go zabrać. 
-Może spotkamy się za dwa, trzy dni?-przechyliła głowę bacznie mnie obserwując-Odkryję coś nowego, może i Pan pozna jakieś nowe informację?
W jej głosie brzmiała jakaś kpina, jakby rzucała mi wyzwanie, czy to znaczy, że Mosley coś zrobi?
-Zgoda.-skinąłem głową- Skontaktuje się z Tobą. 
W tym czasie dało się usłyszeć trzask, to sygnał od Doga. 
Diana uśmiechnęła się przebiegle i mi pomachała.  
Wyszedłem z pokoju, a Dog wciągnął mnie w małą wnękę obok. 
Diana wyszła po kilku sekundach, jej kroki skierowały się na schody, poznałem również głos Mosleya, ale nie jestem pewien co jej powiedział. 
Po chwili znów dało się usłyszeć oddalające kroki, poszli sobie. Odetchnąłem. 
Johnny odsunął się pierwszy patrząc czy jest bezpiecznie, a następnie oboje zeszliśmy na dół.

Udało nam się to wszystko wykonać niezauważonym. Nie wiem tylko na ile mogę zaufać Dianie.
Chciałem rozejrzeć się za żoną, ale nagle przede mną wyrósł mój brat. 
-Gdzie Anna?-zapytałem. 
-Już po rozmowie?-miał oskarżycielski ton. 
-Tak.-rozejrzałem się-John, gdzie jest Anna?
-Jakby cię to obchodziło.-prychnął-Ostatnio mówiłeś, że chcesz pozbyć się Mosleya bo był wredny dla Anny, a teraz sam ją zmuszasz by z nim była. Czy ty jesteś poważny?
-To nie twoja sprawa jak zajmuje się żoną-zastrzegłem. 
-W tym problem, że nie robisz nic!-warknął.
-Ja przynajmniej umiem zapewnić jej bezpieczeństwo.-szepnąłem chłodno-Anna nadal żyje. 
Nozdrza Johna się rozszerzyły, był wściekły, wyglądał jakby miał wybuchnąć. 
Chciałem jakoś zareagować, ale nagle między nami pojawiła się Anna. 
-Nie tutaj..-szepnęła do Johna ignorując mnie-Zasłużył by oberwać, ale nie tutaj. 
Skrzywiłem się na jej słowa, wiem że nie miała na myśli tylko moich słów do Johna, ale i moje postępowanie do niej. 
John ostatni raz zmierzył mnie spojrzeniem i w końcu odpuścił. Anna natomiast nie spojrzała na mnie ani razu. 

Wyszliśmy z budynku żegnając pobieżnie gospodarzy i weszliśmy do auta. Tym razem Anna nie siedziała obok mnie, usiadła z przodu obok Doga. Oparła się głową o szybę i przymknęła oczy. Nie wiem co dokładnie zdarzyło się z Mosleyem, ale starałem się myśleć, że nic złego. Nadal wierze, że będąc otoczonym przez ludzi nie zrobił jej realnej krzywdy. Być może znów tylko proponował jej nieprzyzwoite rzeczy. 

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz