Rozdział 18.

595 26 0
                                    

Tommy

Wracam do domu wcześniej niż ostatnio. Wiem, że Anna będzie zła i mam tylko nadzieję, że nadal tam jest. Przyzwyczaiłem się do jej obecności i powrót do domu po całym ciężkim dniu jest dla mnie zbawienny. Pachnie w nim jej mydłem, perfumami i herbatą. Żałuję tylko, że tak mało piecze wtedy było jeszcze przyjaźniej. Samochód zostawiam przed drzwiami, nim jednak wejdę biorę kilka wdechów, Polly namieszała jej myśli i nie wiem jaką ma strategię, jest wściekła? Smutna? Będzie krzyczała? Nie wiem jak się wybronić. W domu jest cicho i nie pali się dużo świateł. Przez chwilę panikuje, że naprawdę odeszła, aż zauważam małe światło w salonie. Podchodzę cicho do drzwi i ją obserwuje. Leży na kanapie i czyta książkę. Plecy oparła o zagłówek, a jej długie nogi są wyciągnięte wzdłuż. Ma na sobie białą cienką koszulkę nocną, jedno ramiączko się zsunęło i odrywa większy kawałek piersi niż zazwyczaj, nie ma na sobie szlafroku czyli się mnie nie spodziewa. Chrząkam i wchodzę do środka.
-Cześć. - mówię i staje przed nią. Książka wypada jej z rąk, szybko się poprawia. Na twarzy ma wypieki, może znów czytała coś intymnego. Czasem słyszę jak z jej pokoju dochodzą ciche pomruki i jęki. Wyobrażam sobie co musi robić sobie czytając te opowieści. Uderza we mnie gorąco, a spodnie mnie ściskają. Poprawiam się by ukryć dyskomfort.
-Już jesteś! Czemu tu jesteś? - pyta i próbuje się zakryć.
-Mieszkam tu. Czy już nie? - pytam i podaje jej narzutę z fotela.
-Tak, tak. - duka. -Po prostu rzadko tu jesteś.
Nadal nie mówi nic o rozmowie z Polly i nie wiem co czuje. Przyzwyczaiłem się do tego jak łatwo czytam z innych, a Anna potrafi ukrywać swoje emocje. Zwłaszcza teraz, gdy jest między nami napięta atmosfera.
-Zrobiłaś może kolacje? - pytam, aż oczy jej się rozszerzają.
-Ja? Tak zrobiłam. Podgrzeję. - odpowiada i idzie do kuchni. Rozbieram się z płaszcza i czapki, zapalam papieros. To nie tak, że nie smakuje mi jej kuchnia. Czasem zostawia dla mnie talerz i gdy mam siłę zjadam go nawet na zimno. Jest pyszne i poprawia mi nastrój, że mimo wszystko o mnie myśli. Wchodzę za nią i siadam przy stole. Czeka tam na mnie whisky.
-To nic takiego, kasza i mięso. Mogłeś mówić, że będziesz jadł. Zrobiłabym coś lepszego. -stawia przede mną talerz.
-Na pewno też jest dobre. Usiądź ze mną. - wskazuje krzesło i zaczynam jeść. Jest naprawdę pyszne. Anna siada obok i lekko się odsuwa.
-Jak ci minął dzień?
-Przestań. - wierci się. - Wiem co robisz. -A co robię? - zerkam na nią.
-Wróciłeś wcześniej i jesteś miły. Niepotrzebnie. Ja i tak tu będę. -patrzy na swoje dłonie, na obrączkę.
-Pytam tylko jak mojej żonie minął dzień. - zjadam swoją porcję szybko, jest naprawdę smaczne.
-Dobrze. Transport ruszył normalnie, znów wszystko się udało. Zostawiłam raport na twoim biurku.
-A poza pracą? - wypijam whisky, a ona wstaje do zlewu i zmywa mój talerz.
-Dobrze. Dziękuję. - kończy i się do mnie obraca.
-Mój też był dość udany, ale jestem zmęczony. - wycieram ręką twarz.
-Mogę o coś zapytać? - znów zajmuje miejsce obok mnie. - Nie musisz odpowiadać, ale jak to zrobisz proszę bądź szczery.
Potakuje, wiem dokąd to zmierza i szybko wymyślam skuteczną odpowiedź. -Czy zrobiłeś to z nią lub  z nimi, w naszą noc poślubną także? - jej głos jest cichy i widzę jak się rumieni.
-Co? - krztuszę się, nie na to byłem gotowy. Liczyłem, że na mnie nakrzyczy, spoliczkuje mnie, a nie, że będzie opanowana i nieśmiała.
-Po prostu bądź szczery. Nie pytam o teraz, masz prawo robić co chcesz, w żaden sposób do mnie nie należysz. Ale chce tylko wiedzieć, czy były w naszym domu jak spałam w tamtą noc? Czy ty byłeś u nich? - ma zmarszczone brwi i na mnie nie patrzy.
-Anna. - łapie jej dłonie w swoje. - Szanuje cię bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Nigdy nie przyprowadziłbym jakiś dziwek do naszego domu wiedząc, że śpisz po drugiej stronie w pokoju. Nie robię tego też teraz. Odkąd jesteśmy małżeństwem z nikim nie spałem. Przykładam jej dłoń do ust i całuję miejsce obrączki i zaręczynowego pierścionka.
-To gdzie spędzasz noce? - widzę jak drży pod moim spojrzeniem.
-W pracy. Wiem, że w to nie uwierzysz, ale mam sporo na głowie i robię co mogę by ciebie to nie dotknęło. -wzdycham, a ona się przysuwa.
-Jestem twoją żoną. Chce dzielić z tobą te dobre i złe chwile. Nie jestem tu tylko dla twoich pieniędzy czy sławy. Jestem by cię wspierać. - opiera czoło o moje i prawie się stykamy.
-Annie.. - zaczynam, a ona się odsuwa. - Te ozdoby na twoim palcu to nie tylko błyskotki, to moja przynależność do ciebie i twoja do mnie. Moja Anna. Mimowolnie się uśmiecha. Po czym wstaje.
-Chodź.- podaje mi dłoń i przechodzimy do mojego gabinetu. Nalewa nam whisky i siada po jednej stronie biurka. Nie jestem pewny co zamierza, ale zajmuje swoje miejsce w fotelu. -Czytaj raport, a ja opowiem ci co mi się dziś przydarzyło. Kiwam głową i zabieram dokument. -Byłam zobaczyć jak sobie radzą w kwiaciarni, swoją drogą ten twój pracownik jest dobry. Pomagałam Indianie aż ktoś zapukał w tylnie drzwi. Wyszłam i stał tam Pan Vincent -upija łyk, a ja na nią zerkam. - Zaczął coś mówić o niedopłacie za dostawę i o tym jaka jestem nie słowna, inne takie. W pewnym momencie miałam go dość i coś mu odburknęłam, a on się prawie na mnie zamachnął. Ale szybko powiedziałam mu ,że jestem twoją żoną i się opamiętał. Szklanka prawie wypada mi z rąk. Co do cholery?!
-Co zrobił? - wstaje i do niej podchodzę. -No uniósł dłoń jak do uderzenia, to nie pierwszy raz gdy na mnie krzyczał lub wyzywał jakimiś obelgami, ja się trochę wystraszyłam, ale mój mózg od razu pomyślał o tobie i musiałam użyć twojego nazwiska -wzrusza ramionami -Pierwszy raz przy kimś nazwałam się Panią Shelby. -Zabije go -mówię do siebie.
-Co?! - pyta i wypija cały trunek.
-Urwę mu ręce i wepchnę do gardła, to!
-Tommy -mówi, moje imię w jej ustach działa jak miód. - To nic takiego.
-O nie moja droga. Nikt, ale to nikt nie dotyka mojej żony! - krzyczę.
-No, nawet jej mąż. - wywraca oczami i do mnie podchodzi. - Wiem, że cię nie przekonam, ale uspokój się on i tak już się wystraszył.
Stoimy na przeciw siebie, nasza różnica wzrostu jest bardzo zabawna, ale czuje jak mnie do niej przyciąga. Łapie ją pod boki i przysuwam. Jest zdziwiona i nie pewna. Nie robimy tego często, ale mam teraz taką ochotę poczuć jej bliskość. -Twój mąż bardzo chce abyś była bezpieczna i szanowana. A każdy kto tego nie rozumie poniesie karę. - zniżam się i znów się stykamy.
-Chyba musisz być bardzo zmęczony. -odsuwa się.
-Zrobiłeś się wrażliwy. Chce ją znów przyciągnąć, ale jest już przy drzwiach. -Dobranoc Panie Shelby! -posyła mi całusa i odchodzi. Chyba zaczyna się rozluźniać, dobrze. Stoję tak chwile i sam do siebie się uśmiecham. Po czym podchodzę do biurka i dzwonię do Arthura. Anna może mówić co chce, ale jest moją żoną, a na moją żonę nikt nawet niech nie myśli rękę podnosić.

----------------------------------------------------------
Witajcie kochani! Dziękuję za każdą aktywność, to dla mnie wiele znaczy ♥
Wiem, że rozdział miał być jutro, ale czeka mnie jutro męczący dzień i postanowiłam wrzucić go dziś :)
Przed nami perspektywa Tommyego, czy możemy mu wierzyć? Czy przełamuje się co do swojej żony?
Gwiazdkujcie, komentujcie. Następny za tydzień xo
*Musiałam wprowadzić korektę*

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz