Anna
Z samego rana zadzwoniłam do Michaela i omówiliśmy wstępnie strategię na zbliżające się wyścigi konne. Obiecał, że przyjedzie jutro rano by przedstawić mi cały plan. Przez tą całą nową misję Tommyego zapominałam o własnych obowiązkach, ale już czas wrócić na właściwe tory.
Ostatnio współpraca z Michaelem stała się łatwiejsza i jego nastawienie przyjemniejsze. Podejrzewam, że Polly musiała się z nim rozmówić.
Zeszłam na dół, Tommy nadal siedział w jadalni. Pił kawę, a na kolanach siedział mu Charlie, który próbował sięgnąć po jego gorący kubek.
-Daj daj. - wyciągał swoje paluszki.
Zaśmiałam się na ten widok i usiadłam na krześle obok nich.
-Dzień dobry kochany. - połaskotałam małego i jego uwaga skupiła się na mnie, śmiał się.
-Ja nie dostanę 'dzień dobry'? - odezwał się Tommy po chwili.
-Dzień dobry mężu. - przewróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry kochanie. - mrugnął do mnie.
-Rozmawiałam z twoim kuzynem, omówiliśmy już większość szczegółów na zbliżające się wyścigi. - nalałam sobie herbaty i upiłam łyk.-Wpadnie też jutro.
-Daj! - zawołał nagle Charlie i oboje aż się wzdrygnęliśmy.
-Mówi się 'poproszę'. -Tommy zaczął go łaskotać i pomieszczenie wypełnił jego śmiech.
-Chodź tutaj. - wzięłam syna na ręce i obcałowałam całego.
-Będę się dziś widział z Michaelem i resztą to poruszę ten temat. - Tommy zaczął wstawać.
-Już idziesz? - zdziwiłam się.
-Muszę. Widzimy się wieczorem. - nachylił się i ucałował najpierw małego, a później mnie. - Kocham was.
-Do zobaczenia Tatuś. - zaczęliśmy machać w jego stronę.
Tommy wyszedł, a ja i Charlie skończyliśmy jeść śniadanie. Właściwie tylko ja je kończyłam bo Charlie jest obecnie na takim etapie, gdzie połowa zawartości jego talerza ląduje na podłodze.
Łapie jedzenie w swoje małe rączki, ściska i rzuca w około siebie.
-Oj Charlie!- ściągnęłam go z krzesła i zestawiłam na ziemię.
-Ja to sprzątnę Pani Shelby. - Jean stanęła obok mnie.
-Tak? Och dziękuje. - poczułam się niepewnie. Oczywiście, że wiem, że to ich praca aby dbać o porządek, ale czasem takie małe rzeczy typowo nabrudzone przeze mnie, męża czy syna napawają mnie wstydem. W końcu mogłam też sama się tym zająć. Nadal nie jestem przyzwyczajona, że wszystko robią za mnie.
-Proszę się nie martwić. - machnęła ręką.
-Wezmę Charliego by zobaczyć konie. Jest dziś niespokojny. -westchnęłam i zerknęłam na syna.
Już sam wychodził z pokoju i musiałam go gonić.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz, jednak wiedziałam, że nie pobędziemy tam długo. Pogoda była szara i wietrzna, a małego od kilku dni męczył katar. Nie chciałam go bardziej zaziębić. Być może przez to był trochę marudny.
Przeszliśmy na tyły domu, gdzie Curly już pracował w stajni. Kilka starszych koni było na zewnątrz i zjadało trawę, a te do wyścigu były przez niego pielęgnowane.
-Dzień dobry Curly! - stanęłam w drzwiach stajni, a Charlie stał obok mnie.
-O Pani Anna! Mały Charlie! Witajcie! - przywołał nas dłonią.
Charlie właściwie wśród koni dorastał więc w stajni czuł się dość pewnie. Praktycznie od razu pognał w stronę Sandyego i musiałam go łapać.
-Zaczekaj! - wołałam za nim, jak na takiego malca jest szybki.
-Pomogę. - wtrącił Curly i usadził Charliego na Dangerous, koniu Tommyego, stanęłam obok i go trzymałam.
-Jak ci dzisiaj idzie? - uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-Wszystko w porządku. - skinął głową. - Potrzebuje już Pani listy koni do wyścigu?
-Miałeś do mnie nie mówić Pani. - zaśmiałam się. - Nie trzeba, jutro po nią przyjdę.
-Zgoda. - uśmiechnął się zakłopotany. - Tylko proszę pamiętać o Sandym.
-Tak, wiem. Nadal ma uszkodzone oba kopyta i nie chciałabym go nadwyrężać. - pogłaskałam mojego konia, był dla mnie jak symbol miłości z Tommym. - Musi zaczekać do kolejnych wyścigów.
Curly chciał coś dodać, ale w progu stajni pojawiła się Fran.
-Najmocniej przepraszam Pani Shelby, ale w domu czeka gość. - odezwała się kobieta.
-Gość? - zdziwiłam się. - Michael miał być jutro.
Charlie zaczął się bardziej wiercić i przez moją nieuwagę prawie by spadł, ale Curly w porę go zatrzymał.
-Kobieta. Mówi, że zna Pani męża. Czeka w salonie.-dodała Fran.
Spięłam się. Co to znowu za kobieta? Zawsze obecność kobiet, które znają mojego męża mnie stresuje.
-Dobrze, dziękuje. Zaprowadź Charliego do Marty, proszę. - gosposia kiwnęła głową, a ja przeszłam do domu.
Stanęłam w drzwiach salonu, przed portretem całej naszej trójki, tyłem do mnie stała kobieta. Była wysoka, miała włosy upięte w kok i połyskującą długą suknię oraz płaszcz.
-Dzień dobry. - chrząknęłam w jej stronę.
-O! Dzień dobry. - zaśmiała się odsłaniając perliście białe zęby.
Wyglądała pięknie. Makijaż dopasowany do jej bladej karnacji, opaska wpleciona we włosy. A do tego dość ostry akcent.
-Czy mogę jakoś pomóc? Szuka Pani mojego męża? - podeszłam bliżej.
-Niezupełnie. - stała na swoim miejscu.
-Mąż pracuje teraz w firmie. Nie mówił mi, że ktoś przyjdzie.
-Pani Shelby, tak? - skanowała mnie z góry na dół.
Miałam na sobie czarny płaszcz, już odpięty, i bordową sukienkę z trójkątnym dekoltem. Nie prezentowałam się tak świeżo i pięknie jak ona.
-Och, gdzie moje maniery. -zaśmiałam się by rozładować napięcie. - Anna Shelby.
Wyciągnęłam do niej dłoń, ona jednak nie podała mi swojej. Uśmiechnęła się i ponownie obróciła w stronę obrazu.
-Księżna Tatiana Petrowna. - odparła nie patrząc na mnie. - Z Rosji, chociaż tutaj dotarłam z Austrii.
-Księżna. Najmocniej przepraszam. - zgięłam się lekko w geście ukłonu i stanęłam obok niej. - Jednak mąż nadal nic nie mówił..
-Nie jestem tu dla Pani męża. - przerwała mi. - Chciałam zobaczyć dom.
-Czyj dom?-skrzywiłam się czy to ma związek z tą jego misją? Powinnam się jej obawiać?
-Pani, Tommyego. - rozejrzała się po salonie.
-Przepraszam, ale chyba nie rozumiem.-przyjrzałam jej się.
-Po prostu mam dość spotykania się z Tommym w tych pokojach hotelowych. - wzruszyła ramionami jakby to było normalne. - Chciałam zobaczyć jak mieszka.
Wbijała mi szpilki w serce i zdawała się mieć z tego satysfakcję. Ale nie mogłam jej na to pozwolić. Przybrałam kamienny wyraz twarzy i wyprowadziłam ją na korytarz.
-Proszę wybaczyć księżniczko. - wskazałam jej na drzwi. -Nasz dom to nie muzeum.
-Ależ proszę. -zrobiła smutną minę. - Przepraszam jeśli to zabrzmiało obcesowo, nie jestem znana w tych tradycjach tutaj.
-Chyba obeznana? - uniosłam niepewnie brew.
-No właśnie. Nawet słówka mi się mylą. - nadąsała się.
-Nadal chyba nie rozumiem co mój dom ma do tego?-skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Tommy często odwiedza mojego wuja, robią razem interesy. Ja i on często tylko zwiedzamy pokoje hotelowe. - wzruszyła ramionami.
-Dobrze. - poddałam się, czułam, że nie wyjdzie bez tej wiedzy. - Ale mogę Pani tylko parter pokazać.
-Hurra! - klasnęła w dłonie.
-Cóż. - westchnęłam. -Więc tam był salon, zaraz obok jest jadalnia.
Przeszłyśmy do jadalni, rozejrzała się po pomieszczeniu i stanęła na wprost portretu Tommyego.
-Piękny. - zachwyciła się, aż jej się policzki zaróżowiły.
Zachwycała się moim mężem, spędzała z nim czas w hotelach. Dla mnie to było jasne, że chciała go mieć dla siebie. I fakt, że Tommy ma żonę i dziecko jej nie obchodził.
-Może chce się Księżna czegoś napić? - starałam się zmienić temat.
-Dobrze go Pani zna? - zignorowała moją propozycję.
-Własnego męża? Z którym jestem od lat?- cicho prychnęłam.
-Ja poznałam go zaledwie kilka dni temu, dość dobrze, ale wciąż wydaje mi się skrywać wiele tajemnic. - nadal patrzyła na portret jakby miał zdradzić jakieś sekrety.
-Potrafi przybrać kamienną maskę, której się trzyma. To prawda. - podeszłam bliżej.
-Skrywa też wiele talentów. - zaśmiała się zalotnie.
Była wredna i złośliwa, ale każdy jej ruch otoczony był gracją i wyniosłością. Zawrotna mieszanka.
-Nie jestem pewna, czy obie znamy go tak samo. - skrzyżowałam ramiona na piersi i uniosłam brew.
-Pewnie nie. - westchnęła jakby cierpiała. - Ja dostaję tylko odrobinę jego.
-Myślę, że musi już księżna iść.-starałam się brzmieć stanowczo.
-Zapewne. - obróciła się do mnie. - Może kiedyś przetestujemy, która z nas lepiej go zna?
-Nie sądzę. Jean. -warknęłam, obok nas pojawiła się młoda gosposia. - Odprowadź naszego gościa.
Jean zaczęła wyprowadzać ją z jadalni, ale Tatiana zdążyła jeszcze się do mnie odwrócić i puścić oczko.
Gdy już znikają z pola widzenia uderzam otwartą dłonią w stół, przeszywa mnie ból, ale łagodzi to ukłucie w sercu. Zasiała we mnie niepewność. Tak jakby z łatwością przejrzała moje lęki.
-Pani Shelby! - słyszę za sobą głos Fran.
-Nic mi nie jest. - masując zbolałą dłoń obróciłam się do niej. -Charlie?
-Prawie zasnął, ma coraz mocniejszy kaszel.
-Muszę jechać do taty dziś. - mruknęłam bardziej do siebie. - Podaj mu proszę napar na przeziębienie nim zaśnie i niech dziś odpoczywa i się wypaca.
-Oczywiście. - kiwa głową i wychodzi.
Przechodzę do sypialni by się odświeżyć i przebrać. W głowie nadal odbijają mi się słowa tej kobiety. Niby nie powiedziała nic konkretnego, chciała mnie pewnie tylko zirytować, ale udało jej sprawić, że zwątpiłam. Nie tyle co w moje małżeństwo, ja dobrze wiem jaki jest mój mąż. Zwątpiłam w siebie, ta kobieta, księżna czy nie, jest piękna. Za pewne jest też wykształcona, obeznana, być może rzeczywiście łączy ją z Tommym więcej niż wiedziała.
W końcu co ja mogłam mu dać? Jesteśmy razem na tyle długo, że już zna mnie na pamięć, wpadliśmy w monotonię i rutynę, a i bez wiem, że wiele nas różni i być może dzięki Tatianie Tommy to zauważy.
Prawdziwa księżna bardziej pasuje do kogoś kto rządzi w biznesie. Nie taka biedna, zwykła, szara kobieta jak ja.
Wychodzę z sypialni szybkim krokiem bo nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze, nienawidzę tego uczucia niepewności, ale mój mąż również nie jest najlepszy w zapewnianiu mnie, że jestem jego jedyną i wyjątkową. A czasem każda kobieta musi to usłyszeć.
Żegnam się z Charliem szybkim buziakiem, informuję o tym Fran i udaje się na spotkanie z tatą, jednak nie mam już humoru na nic.
-----------------------------------------------------------
Hej kochani♥ Witam was wszystkich i życzę dobrego tygodnia :)
Chętnie poznam co myślicie..
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego..xo
[Być może wstawię kolejny w weekend]
CZYTASZ
I love you more.
FanfictionAnna Vox, młoda, ambitna i samotna. Czy uda jej się znaleźć miłość o jakiej marzy? A może pogodziła się już ze swoim panieństwem? Thomas Shelby, ambitny, chłodny, uparty. Mógłby mieć żonę, ale czy z miłości do niej? Czy z miłości do firmy?