-Trashikawa przyniosłem twoje rzeczy.
Zmierzyl mnie wzrokiem i usiadł obok mnie na łózku i tak po prostu zapytał się w przestrzeń.
-To co teraz robimy?
Spoglądał to na mnie to na Oikawe. Spojrzeliśmy na siebie. Usiadłam głębiej i przycisgnelam kolana do brody.
-N-nie wiem. Chce o tym jak najszybciej zapomnieć.
Poczułam jak Toru obejmuje mnie ramieniem. Nic nie powiedział tylko objął mnie ramieniem i głaskał.
-moze udamy się na policję?
-Policje? -wydukalam z siebie. -nie chce żadnej policji. Nic się nie stało.
Poczułam jak ręką toru się zaciska na moim ramieniu.
-Sluchaj- powiedział Oikawa- a co jak złapią jakaś inna dziewczynę? Co jeżeli następnym razem
-Dobra! Pójdziemy ale jutro.
Krzyknęłam trochę za głośno. Iwazumi wziął tylko głęboki oddech i nic nie skomentował. Wziął moja buzię w ręce i pocałował w czoło. Toru odskoczył od nas i zrobił się cały czerwony. Szybko podskoczył do niego i odciągnął mnie i przesadził obok siebie, żebym nie siedziała obok niego. Hajime tylko pokrecil głową i powiedział, że jutro razem ze mną przejdzie sie na posterunek policji, żebym nie była sama.
-a ! I może porozmawiaj z mamą Oikawy. Wiesz...będzie Ci łatwiej jutro rozmawiac z policją.
Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnelam głową. Wstał otrzepal swoje spodnie i pomachał nam na dowodzenia. Zauważyłam, że cały czas trzymam toru za róg tiszertu. Chciałam go puścić ale moja ręka mnie nie słuchała. Toru spojrzał na mnie podejrzliewie.
-co jest?
-nic. Przepraszam.
Zaczął rozmasowywax swoje czoło. Robił tak kiedy się złościł ale nie mógł na mnie krzyczeć.
-sluchaj jeżeli jeszcze raz mnie przeprosisz, to jak kocham siatkówkę, wyrzucę Cię za drzwi i będziesz spać w pokoju rodziców. Jedyną osobą która ma tutaj przepraszać to ja -dodal Cicho. Chciałam coś powiedzieć ale nagle usłyszałam jak burczy mi w brzuchu. W końcu usłyszałam jak się śmieje. Odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że mogę o wszystkim zapomnieć, zostawić wszystko za sobą byle by ten śmiech mi towarzyszył. Spojrzałam na talerz, który zostawiła mama Oikawy. Szybko wszystko z niego zniknęło. Toru chciał pójść po jeszcze coś do jedzenia bo skoro zaczęłam jeść to powinnismy się z tego cieszyć. Chciał wstać i iscz ale moja ręka na jego tiszercie nie pozwoliła mu się oddalić na dłużej niż długość mojego ramienia. Zatrzymał się i obrócił. Spoglądał to na moją rękę to na mnie.
-Mozesz?
Zapytał się lekko poirytowany. Zaprzeczyłam głową. Wziął głębszy oddech i już chciał zacząć wywód kiedy tylko cicho wyszeptałam, tak że myślal że się przesłyszał.
-Prosze, nie zostawiaj mnie dzisiaj samej.
Poczul jak jego twarz robi sie coraz cieplejsza.
-to musisz wstać i iść ze mną do kuchni jak chcesz jeszcze zjeść -przytaknelam glowa- spokojnie, nie spieszy się nam więc nie spiesz się.
Powoli położyłam stopy na ziemi i kiedy upewniłam się, że moje nogi nie trzęsą się jak galareta uśmiechnęłam się do mojego towarzyszą i odbyliśmy podróż do kuchni. W kuchni siedziała jego mama z kubkiem gorącej kawy i zapatrzyła się na niego.
-przyszlismy tylko po coś do jedzenia i zaraz się zmywamy do pokoju.
Nic nie odpowiedziala tylko patrzyła się na nas maślanymi oczami
-ach! Czyż nie wyglądacie razem pięknie?
Toru trochę posmutnial i zaczął się drapać po karku.
-Mama to nie tak jak myślisz.
Złapał mnie za rękę i postawił przede ma. Trzymał swoje dłonie na moich ramionach i czekał aż nazbieramy w sobie tyle odwagi i opowiem wszystko jego mamie.
-Spokojnie słoneczko nie spiesz się -stala i zalozyla mi włosy za ucho - kochanie tyle ile go potrzebujesz.
Znowu się rozpłakałam i tylko kiwnelam głową. Uczepilam się jeszcze mocniej tiszerta toru i mocno zacisnęłam oczy. Poczułam jak zbliża się do mojego ucha i szepce tak cicho żebym tylko ja to mogła usłyszeć. Chciał żeby ta informacja była tylko dla mnie
-jestem tutaj. Dla Ciebie. Więc kiedy będziesz gotowa poprostu mów.
Myślałam że serce wyskoczy mi z gardła. Odetchnęłam z ulgą wiedząc że stoi za mną. Że trzyma moje ramiona i nie zamierza nawet drgnąć. Nie dziwię się że wyrosl na takiego mężczyznę skoro wychowywała go jego mama i miał dwie siostry. Otworzyłam oczy i usta. Mówiłam i czułam jak łzy lecą mi policzkach. Za każdym razem kiedy brakowalo mi oddechu słyszałam głos toru
-Nan spokojnie. Czujesz moje dłonie? Jestem tutaj. Nie jesteś sama. Pamiętaj że możesz przerwać w każdej chwili.
Dzięki niemu nie przerwałam. Odpowiedziałam wszystko co się wtedy stało. Nie wiedziałam minut Toru i nie chciałam wiedzieć jak teraz wygląda, kiedy wszystko powoli opowiadałam. Ale mimowolnie spojrzałam do góry. Wyglądał jak by zobaczył śmierć. Był nie obecny. Oczy miał wielkie a źrenice malutkie. Miał płytki oddech, usta delikatnie otwarte widziałam jak próbował łapać nimi oddech. Brwi miał zmarszczone. Czułam jak cały zesztywniał i uścisk na moich ramionach coraz bardziej się luzowal. W pewnym momencie zobaczyłam jak jego wyraz twarzy się zmienia. Był wściekły. Jego oczy płonęły nienawiścią. Jego uśmiech zniknął a na twarzy pojawił się nieznajomy dla mnie wyraz twarzy. Poczułam mocny uścisk. Trochę za mocny. To bolało. Zauważyła to jego mama.
-Oikawa Toru przywołuje Cię do porzadku -mowila przez łzy. Podeszła do mnie i wyrwała mnie z jego uścisku - tutaj nie chodzi o to, żebyś myślał co mogłeś zrobić w tamtym momencie. Teraz najważniejszym pytaniem jest: " co mogę dla niej zrobić, jak mogę jeh pomoc". Tu i teraz kochanie. -mowila to swoim łagodnym głosem i głaskała po plecach- widzisz co się stało. Musisz zrobić teraz wszystko co w twojej mocy, żeby wrócił uśmiech na jej buzię. Spójrz na nią.
Obróciła mnie do niego, żeby mógł spojrzeć prosto w moje czerwone i napuchnięte oczy. Starałam się wycierać rękoma łzy ale niecl chciały się zatrzymać. Wziął tylko głęboki oddech i podniósł mnie wysoko i podrzucił do góry trzy razy. Robił tak jak byliśmy dzieciakami i nie mogłam się uspokoić ze złości, bezsilności albo poprostu płakałam
-co ty robisz?!-wrzasnelam jak oszlala- postaw mnie na ziemi świrze!
Toru tylko się uśmiechnął od ucha do ucha
-nie
Wystawił język i znowu mnie podrzucił dwa razy. Podjęłam strategie na worek ziemniaków. Zawsze działała. Przestałam się ruszać i oddałam się siły grawitację. Bezwładne nogi ręce i głową. Człowiek wtedy waży dwa razy więcej. Serio. Trudno się go trzyma i tak samo było z Toru. Nie zdążył kolejny raz mnie podrzucić tylko postawił na ziemi.
-Sprytne, sprytne - dodał z przekasem
-Dziekuje.
Mama Toru przygotowała nam jedzie i wróciliśmy do pokoju. Kiedy mój brzuch był pełny a cisza w jakiej jedliśmy stała się nieznośna toru wstał i chciał wyjść z pokoju.
-Gdzie idziesz? -spanikowalam. Pomyślałam, że znowu będę sama i oblał mnie zimny pot. Spojrzał na mnie i zupełnie mnie nie poznawał. Ruszałam się nerwowo. Rozglądałam do okola patrzyłam wszędzie tylko nie na niego. Ten widok go bolal. Wziął głęboki oddech i wypuścił głośno powietrze. Oparł się o ścianę i wsadził ręce do kieszeni
-Nan słuchaj. Co teraz zrobimy?
Miałam pustkę w głowie. Chciałam. Wymazać ten dzień z pamięci ale nie wiedziałam jak. Toru bacznie mi się przyglądał.
-zaczjiemy od tego, że pozwolisz mi zadzwonic do tego od kotów i odwołany twoja randkę.
Otworzyłam buzię ale nic nie powiedziałam. Miał rację. Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z pokoju a co dopiero iść na randkę. Zawahałam się zanim podałam mu swój telefon. Lekko poirytowany wyrwał mi telefon z ręki. Nie dziwię się mu. Sama mialabym siebie teraz dosyć. Jęcząca, niezadowolona, smarkajaca baba.
-dobra?
Wyrwało mnie to z moich czarnych myśli. Przechyliłam głowę i wskazałam na siebie palcem
-ale do mnie ty to mówisz?
Zapytałam zdziwiona. Toru tylko machnął ręką i odwrócił się do mnie plecami.
-sluchaj. Wyjdę tylko na chwilę z pokoju. Będę zaraz za ścianą i wrócę dokładnie za 5 minut.
Przerażona nic nie powiedziałam. Skinęłam głową i usiadłam grzecznie na łóżku kładąc swoje ręce na kolana. To tylko 5 minut więc nie mam co wariować, prawda? Nie odrywając wzroku od zegara znad drzwi. Patrzyłam jak czerwona wskazówka zmieniała swoje położenie po każdej sekundzie.
-4 minuty i dwie sekundy. 4 minuty i 3 sekundy.
Toru stał oparty plecami o ścianę i odblokował twój telefon. Uśmiechnął się jak zobaczył zdjęcie na tapecie. Była tak wasza 3 w parku rozrywki. Mieliście na sobie jednakowe czarne tiszert z małym kosmita pod szyją. Wygraliście je podczas strzelania do kaczek. Chwilę jeszcze popatrzył na zdjęcie po czym szukał w książce telefonicznej Kuroo. Nie potrafił się przestać śmiać w myślach. Był poprostu przeszczęśliwy że to właśnie on odwoła te randkę. Jednak po chwili zmarszczył brwi. Nie. Jednak wolałby żeby Nankuraisa poszła na te randkę a do parku nigdy nie wchodziła. Skrzywił się na widok kontaktu. Wziął głęboki oddech i wybrał numer.
-a co się stało, że księżniczka do mnie zadzwoniła? Cały dzień pisałem i nie odezwałaś się ani słowa.
-Sluchaj, Nankuraisa nie jest w stanie teraz z tobą porozmawiać więc dzwonię ja -powiedzial to trochę oschle ale starał się zachować powagę.
-tovnie ja powinienem Ci o tym mówić ale nie mamy innego wyjścia. Dla jej dobra musisz mi obiecać, że jej nic nie powiesz bo złamiesz mi jej serce już doszczętnie
-Sluchaj Oikawa. Nie podobają mi się te żarty. Daj mi ją do telefonu.
-Nie. -powiedzial Toru. Powiedział to stanowczo i kuroo wiedział że nie ma po co dyskutować. W przeciągu minuty. Na jednym wdechu Toru opowiedział co się dzisiaj stałoi dlaczego odwołujemy randkę.
-Sluchaj nie jestem osobą która prosi o cokolwiek. Więc postaraj się zrozumieć
-Dlaczego po nią nie poszedłeś?!
Usłyszał w słuchawce. Kuroo starał się opanować ale nie wychodziło mu to najlepiej.
-nic już na to nie poradzę. Chodzi teraz tylko o to, żeby Nan doszła do siebie. Powiedziałem Co o tym tylko dlatego, żebyś dał jej na razie spokój.
-myslisz, że ty się nią lepiej zajmiesz? -powiedzial gniewnie- może zafundujesz jej więcej rozrywek? Już dawno nikt nie wyrzucił jej rzeczy do śmieci i
-ZAMKNIJ SIE WRESZCIE!
wykrzyczał Toru. Za głośno, za głośno. Zorientował się, że wykrzyczał to do słuchawki. Spojrzał w stronę kuchni i zobaczył zatroskana twarz mamy. Podniósł tylko rękę do góry żeby przeprosić i wrócił do rozmowy.
-Obiecuje, że już więcej nie stanie się jej żadna krzywda.
Po czym rozliczył się i zostawił Kuroo sam na sam ze swoimi myślami.-Co się stało? -zapytal od niechcenia Kenma- wyglądasz jak byś właśnie zobaczył jak kogoś zabijaja. Nie wiem czy chcesz się rozpłakać, zwymiotować czy kogoś zabić.
Kuro spojrzał na swojego przyjaciela i schował głowę w swoje ręce.
-Wszystkiwgo po trochu. Kenma zawołaj Yaku. Muszę wam o czymś powiedzieć bo sam sobie z tym nie poradzę. Kenma otworzył oczy ze zdziwnia a rzadko mu się to zdarzało.
-Kto dzwonił?
-Oikawa Toru.Toru uchylił po cichu drzwi. Usłyszał jak odliczasz minuty i sekundy. Usłyszał jak twój głos się trzęsie z przerażenia. Przed wejściem upewnił się ze na jego twarzy będzie tylko uśmiech.
-jestem. Załatwione. Szybko i boleśnie. Tak jak lubisz
Spojrzałam na niego i w końcu mogłam wziąć głębszy oddech. Oddał mi telefon i zobaczyłam mnóstwo powiadomień o Kuroo, Iwy, Kageyamy. Spojrzałam na ekran telefonu z obrzydzeniem. Odrzuciłam telefon daleko od siebie.
-nie mam najmniejszej ochoty się z nimi teraz użerać.
Powiedziałam padając na łóżko jak długa.
-chyba wiem jak i wszystkim zapomnieć.
Toru od razu usiadł obok mnie i tylko się na mnie patrzył. Bałam się na niego spojrzeć więc gapilam się ślepo w sufit.
-m-musze zastąpić to innym wspomnieniem. Takim o którym nie zapomnę na długie lata. Takim, że jak tylko o tym pomyśle zacznę śmiać się do rozpuku albo plakac że szczęścia albo żeby robiło mi się gorąco na samą myśl o nim. Ale nie jestem w stanie niczego wymyśleć -powiedzialam bez emocji- masz może jakiś pomysł?
-T-Tak...
CZYTASZ
Oikawa Toru.
FanfictionCzasami jesteśmy tak zabiegani, że nie zwracamy uwagi na to co się dzieje obok nas. a co dopiero na ludzi, których codziennie mijamy szybkim krokiem. Niekiedy jest już za późno, żeby wyciągnąć rękę przed siebie i złapać bliska c9i osobę za rękę.