Stałam oparta o ścianę i obserwowałam jak Oikawa przygotowuje się do zagrywki. Byłam zła na niego, że powiedział jej tak piękne rzeczy. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z sali. Rozejrzałam się do okola i usiadłam na schodach. Zamknęłam oczy i zaczelam masować skronie.
-Cos dzisiaj w takim okropnym humorze?
Nie musiałam nawet otwierać oczy, żeby poznać ten znudzony głos.
-Nie dostanie Ci się po głowie, że masz przerwę?
-Wyslali mnie po napoje.
Nic nie odpowiedziałam tylko skinęłam głową.
-Wiec?
Odrzuciłam głowę do tyłu i spojrzałam na niego. Miał znudzona twarz ale jego oczy wydawały się błyszczeć. Unioslam zdziwiona brwi i otworzyłam buzię. Widząc to po cichu się zaśmiał.
-Nie udawaj takiej zaskoczonej.
-Od kiedy interesuje Cię co się dzieje w mojej glowie?
-Od kiedy kapitan jest w dobrym humorze i mi odpuszcza na boisku.
Westchnęłam i schowalam swoje usta w dłonie.
-Chyba jestem zazdrosna o tego kretyna.
-Zazdrosna?
Skinęłam głową. Spojrzałam na niego i zmarszczylam nos.
-Moze zostać to między nami?
Usiadł obok mnie i skinal głową.
-Nie jestem pewna czy chce o tym mówić Oikawie.
Zaczęłam bawić się kosmykami moich włosów i nie wiedziałam od czego zacząć.
-Wiesz, że Kagome wróciła?
-Nie. Kapitan nic o tym nie wspominał a nie widziałem jej nigdzie w szkole.
-Nie mogłeś jej zobaczyć bo chodzi do Karasuno. Nie wiem dlaczego nie wróciła tutaj tylko musiała przywedrowac do mojej szkoły.
Kunimi położył reklamówkę z napojami między swoimi nogami i oparł się dłońmi o ziemię.
-Jak wygląda?
-Dokladnie tak samo... Nic się nie zmieniła. Piękne długie, kręcone włosy. Te okropnie długie rzęsy i nieziemski tyłek.
Usłyszałam cichu śmiech. Cmoknelam ustami i wywróciłam oczami.
-Ty też nie wyglądasz najgorzej więc nie masz się czym martwić.
-Nie chodzi o to jak wygląda tylko o to co ten kretyn jej powiedział.
Patrzył na mnie w skupieniu i czekał aż dokończę swoją myśl. Widząc to zarumieniłam się delikatnie.
-Pamietasz w jakim był stanie jak z nim zerwała?
-Chodzacy trup.
-Dokladnie. Zmiażdżyło go to i był kompletnie nieprzygotowany na to co odwaliła. Ale wiesz co jej powiedział?
-Znajac jego i jego dumę pewnie coś na zasadzie, że sam miał to zrobić?
-Wlasnie nie. Powiedział, że i tak będą razem. Że mogą zrywać w nieskończoność ale on wie, że ona to ta jedyna. Że wie, że będą ze sobą razem. Są sobie pisani.
Kunimi siedział obok i się nie odzywał. Po chwili podniósł się z ziemi i otrzepal z kurzu.
-Dlatego jesteś zazdrosna? Że powiedział do niej takie rzeczy?
-A słyszałeś, żeby ten kretyn kiedykolwiek powiedział coś takiego o kimś innym?! Nie!
Powiedziałam trochę za głosno. Zacisnęłam pięści i odwróciłam od niego wzrok. Przyciągnęłam do piersi swoje kolana i schowałam w nich swoją twarz.
-slyszalem i to nie raz.
-co?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Spojrzał na mnie że stoickim spokojem na twarzy.
-Kapitan ciągle mówi o was takie rzeczy. Szczerze? Mamy już serdecznie dosyć ale lepiej jak rzyga tęcza niż jak chodził załamany jak siedziałaś w Tokyo.
-Nigdy mi nie powiedział
-Himawari -przerwal mi w pół slowa- opowiadał nam milion razy jak dał Ci pierścionek w szatni. Jestem w stanie zacytować 1:1 co Ci wtedy powiedział.
Widziałam jak był poirytowany. Miał już dosyć ten rozmowy.
-Przepraszam nie chciałam Cię męczyć.
Wróciłam spojrzeniem na mrówki, które zaczęły krążyć w okół mojego buta.
-Zrob mi przysługę i przestań robić problem z czegoś czego nie ma.
-bede ja teraz widywać codziennie. Założę się, że specjalnie to powiedziała. Specjalnie powiedziała mi co ten kretyn jej powiedziedzial, żebym za każdym razem jak ja spotkam przypominałam sobie o tym.
-Jestescie jak Janice, Chandler i Monica. Tylko ty nie potrafisz utrzymać porządku, a kapitan jest pewniejszy w relacjach z kobietami.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Co ty bredzisz?
-Mowię, że to co jest między wami jest o wiele silniejsze nic Ci się wydaje. Nie masz żadnych podstaw do zmartwień a na zazdrość nie ma żadnego leku. Jak się kogoś kocha to się jest zazdrosnym, nic się na to nie poradzisz.
CZYTASZ
Oikawa Toru.
FanfictionCzasami jesteśmy tak zabiegani, że nie zwracamy uwagi na to co się dzieje obok nas. a co dopiero na ludzi, których codziennie mijamy szybkim krokiem. Niekiedy jest już za późno, żeby wyciągnąć rękę przed siebie i złapać bliska c9i osobę za rękę.