Ta chwila

89 3 0
                                    

-idziemy jeszcze coś zjeść?
Zapytał Toru.
-mozemy podskoczyć do sklepu tylko po jakieś bąbelki bo tak to mam wszystko przyszykowane dla nas-powiedzialam uśmiechając się od ucha do ucha- co prawda nie jest to tak widowiskowe jak twoja kolacja, ale zakończenie będzie o wiele lepsze!
Toru zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie.
-cos się stało? -zapytalam
-Nie-powoedzial Toru chowając twarz w mój obojczyk- tak poprostu jestem szczęśliwy, że Cię mam.
Dobrze że nie widział mojej twarzy bo swievilam się cała na czerwono. Odsunął się ode mnie i pocałował w czoło.
-podejdziemy jeszcze na chwilę do mnie upewnić się, że wszystko na jutro mam wszystko spakowane i możemy uciec do Ciebie.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Twoja mama nie miała nic przeciwko?
Toru spojrzał na mnie i uniusl brew
-a czemu miałaby mieć coś przeciwko?
Zatrzymałam się w miejscu i złapałam go za policzki.
-Powiedz proszę, że powiedziałeś swojej mamie, że będziesz dzisiaj nocować u mnie....
Toru zaśmiał się i złapał mnie za dłonie.
-Nic jej nie mówiłem, ale nie będzie mieć nic przeciwko.
Wyrwałam swoje ręce z jego dłoni i podparlam się w boki.
-Oikawa Toru -zobaczylam jak przeszedł po nim zimny dresz- myślisz że Twoja mama nie przyszykuje jakiejś odświętnej kolacji dzisiaj? W końcu jutro wyjeżdżasz i nie będzie Cię jakiś czas?
Zobaczyłam jak cały pobladł. Szybko wyciągnął telefon z kieszeni i zadzwonił do swojej mamy. Załamana złapałam go tylko za rękę i pociągnęłam go za sobą do sklepu.
Po krótkiej rozmowie ze swoją mamą widziałam jak Toru się prawie rozpłakał.
-mialas rację. Mama szykuje kolację i nie chce nawet słyszeć o tym, że mam inne plany.
Poklepałam go po ramieniu.
-Widzisz. Jak nie urok to sraczka. Chyba nie jest nam pisane.
Mówiąc to uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do wybierania wina.
-Swoja droga wino? -zapytal Toru trochę niedowierzając.
-Skoro już tutaj ze mną jesteś to potrzebuje wina do sosu bo u mnie w domu tylko mocny alkohol. Więc doszłam do wniosku, że Cię wykorzystam i kupisz mi dwie butelki.
Toru Założył ręce za a kark.
-Dwie butelki do sosu?
-Tak- uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do wybierania. Toru zaśmiał się pod nosem i podszedl do polek z wypiekami. Kiedy już  wybrałam wina, zadowolona z siebie zaczęłam szukać Toru.
-O tutaj jesteś! - krzyknęłam - czego szukasz?
Toru widząc mnie odchrzaknal i nic nie powiedział.
Będziesz wpychać jedzenie jak masz przed sobą dwie kolację ? -zapytalam zaskoczona.
Zobaczylam zrezygnowanie w jego oczach.
Nadął się jak małe dziecko. Zaczęłam się z niego śmiać. Podeszliśmy do kasy. Zobaczyłam jak kasjerka rumieni się w stronę Toru. Toru grzecznie się ukłonił i odwzajemnił uśmiech. Zachichotałam bo kasjerka z radości aż wydała pisk zadowolenia. Dalej nie wiem jak on to robi, że działa tak na wszystkie dziewczyny.

Chciałam mu wcisnąć pieniądze za wino to się tylko na mnie wydarł. Do samego domu robił mi wykład kiedy się nauczę że to on płaci a nie że będę mu wciskać pieniądze za każdym razem kiedy to będzie możliwe.
-Rownouprawnienie tak -dodal- ale nie jeżeli chodzi o płacenie.
Wręczył mi butelki wina i pocałował od niechcenia.
-szybko zjem i wracam do Ciebie.
-nie spiesz się. Niech twoja mama się Tobą nacieszy.
Powiedziałam i weszłam do środka. Zdążyłam wsadzić wino do lodówki, żeby zaczęło się chłodzić a usłyszałam dzwonek do drzwi.
-czegos zapomniałeś?
Kiedy popatrzyłam przed siebie zobaczyłam zmarnowana minę Toru i zezloszczona mamę.
-czy ja źle się wyraziłam przez telefon?
Zamrougalam oczami że zdziwnienia.
-Jak mówię, że jest kolacją to jest kolacją. Nie ma innych planów.
Popatrzyłam się na Toru ale widziałam, że on już po głowie dostał.
-Masz 5 minut żeby się przebrać i zapraszam do stołu.
-Ale
-nie ma żadnego ale! - urwała mi w połowie zdania- ja nie wiem co się z wami dzieje. Hajime nie przyjdzie bo w szpitalu, swoją drogą chyba od was się zaraził głupota, to jeszcze ty zaczynasz wariować.
-Mamo daj już jej spokój. Mówiłem, że to moja wina, że jej nie zaprosiłem.
Znowu dostał po głowie.
-A od kiedy to trzeba ją zapraszać do nas do domu? Nie denerwujcie mnie, tylko i jedno i drugie marsz się przebrać i siadamy do kolacji.
Stanęłam na baczność i odsalutowalam generałowi. Toru zaśmiał się. I tutaj był jego błąd bo jego mama w tej samej chwili uderzyła go w głowę.
-Jak Boga kocham kiedyś z wami zwariuje.
Wzięła toru za ręce i zaczęła ciągnąć do domu. Toru rzucił tylko nieme przepraszam. A ja szczerzylam się jak glupia do niego. Kiedy zniknęli za bramą włączyłam stoper i pobiegłam na górę. Strój który wybrałam na kolację sam na sam z Toru nie nadawał się na rodzinny posiłek. Z bólem serca schowałam sukienkę do szafy i zaczęłam grzebać po wieszakach z nadzieja że coś mi wpadnie do oka. 
Zrobiłam delikatny makijaż, włosy upiekłam na jedną stronę i klasycznie najpiękniejsze perfumy jakie miałam. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęłam się do siebie. Założyłam pudrowa sukienkę z przekładanym dekoldem i do tego miała jeszcze przezroczyste długie rękawy. Całość sięgała mi do kolan. Chciałam ubrać do tego trampki ale taka okazja szybko się nie powtórzy więc ubrałam szpilki. Powoli schodziłam ze schodów żeby się nie zabic. Już dawno nie miałam takich butów na nogach. Przekręciłam zamek w drzwiach i wybrałam się na drugą stronę. Przed drzwiami czekał na mnie Toru i jak tylko mnie zobaczył to zapłoną rumieńcem. W jednej chwili znalazł się przy mnie i łapczywie mnie całował. Kiedy zabrakło nam już tchu wziął mnie w objęcia.
-Nie wiem jak ja sobie poradzę bez Ciebie.
Przytuliłam go, żeby wiedział że też będzie mi ciężko
-Daj spokój. To tylko tydzień na razie a dzisiaj tak Cię pożegnam że długo o tym nie zapomnisz.
Powiedziałam to tak Cicho, żeby tylko on to usłyszał. Wydał pomruk zadowolenia i złapał mnie za rękę.
-Chodz. Idziemy szybko zjeść.
Kiwnelam tylko głową i pobiegłam za nim.
Przy stole siedziała całą rodzina Oikawy. Stół był zastawiony obficie i były na nim same ulubione potrawy Toru.
-Wow! -wymsknelo mi się. Mama Toru spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
-mam nadzieję że to komplement.
Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnelam głową.
Usiadłam pomiędzy Toru a Takeru. Cały wieczór  smialosmy się i wspominaliśmy stare czasy. Jak Toru był mały, jak często płakał bo mu nie wychodziła gra w siatkówkę i jak bardzo się zmienił. Kiedy na stół wszedł deser, który wyglądał smakowicie nie byłam w stanie go przełknąć. Toru to zauważył i szepcząc mi do ucha zapytał się czy wszystko w porządku. Kiwnelam tylko głową i zaczęły mi lecieć łzy z oczu. Toru od razu złapał mnie za udo.
-Himawari nie płacz. Nie możesz się rozkleić bo zaraz zacznie mama i później wszyscy się posypią.
Kiwnelam głową, że zrozumiałam polecenie ale te cholerne łzy nie chciały przestać lecieć. Po cichu odsunęłam krzesło od stołu i wyszłam po pretekstem pójścia do łazienki. Wylądowałam u Oikawy w pokoju. Usiadłam na łóżku i próbowałam powstrzymać te cholerne łzy.
-Gdzie poszła Nan-chan?
Zapytał się Takeru. Toru spojrzał na niego i powiedział, że do toalety i żeby nie wnikał. Kiedy po 30 minutach nie wróciłam Toru przeprosił wszystkich i poszedł mnie szukać.
Leżałam na łóżku ściskając poduszkę i próbowałam dalej powstrzymać łzy. Toru delikatnie zapukal i czekał czy może wejść. uchylil delikatnie drzwi i zobaczył całe moje czerwone od płaczu oczy. Wziął głęboki oddech i podparł się w boki.
-I tak będziesz cały wieczór? -zapytal z przekasem.
-caly nie -dodalam jąkając się- pół wieczoru udalo mi się nie płakać. Przepraszam.
Toru zbliżał się powolnym krokiem do mnie. Kucnął naprzeciwko mnie i zabrał poduszkę do której się przytulałam. Wziął w swoje dłonie moja twarz i przylgnął do mnie ustami. Po chwili oderwał się i sprawdził jak zareagowałam.
-dalej lecą łzy? -powiedzial zaskoczony- to musimy się bardziej postarać.
Położył mnie na łóżku i jedna ręka złapał moje dwie ręce i położył nad głową. Wolną ręką odgarnal moje włosy z twarzy.
-Co robisz- zapytałam trochę zestresowana bo nie mogłam się za bardzo ruszyć. Ręce miałam skrępowane nad głową a na moich nogach się wygodnie rozsiadł
-Jak to co?- powiedział zadowolony z siebie- uspokajam Cię.
Nachylił się i najpierw pocałował mnie w usta, żeby za chwilę pojawić się moim uchem i delikatnie ugryzł mnie w płatek ucha. Po chwili zaczął schodzić językiem niżej i skupił się na mojej szyji. Całował ją delikatnie, od czasu do czasu ja przygrywając. Zagryzam swoje Warki żeby nie pisknac z rozkoszy. Na chwilę znieruchomiał ale po chwili poczułam jak się uśmiecha. Pocałował mnie w obojczyk i spojrzał na mnie wygłodniałymi oczami
-Powiedz proszę, że dalej płaczesz. Że mogę dalej się bawić.
Zdziwiłam się trochę. Jego ton głosu prosił o pozwolenie. To nie był rozkaz. To była prośba.
-przepraszam ale jest mi za dobrze żeby płakać.
Toru zaskoczony spojrzał na mnie. Widział jak odwracam od niego wzrok. Jak zaciskam swoje wargi, jak preze swoje ciało prosząc o jeszcze trochę pieszczot. Puścił moje ręce i przeczesał swoje włosy.
-oj Himawari idziemy szybko jeść ten deser żebym później mógł zjeść Ciebie.

Oikawa Toru.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz