𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐓𝐖𝐎.

144 9 0
                                    

— Lekceważysz problem.

— Lekceważę? Wyobraź sobie minę tego blodnaska jak się dowie że połowa żywności dla korpusu jest przygotowana w burdelowskiej kuchni? Mam kolejny plan na życie.

— Zachowujesz się jak zniewaga dla narodu.

— Miaki, ktoś musi pełnić tą funkcję. — zaśmiała dziewczyna, ukradkiem kradnąc jabłko na straganie, poczym wyjmując nożyk i dzieląc się połówką owoca z obrażoną przyjaciółką.

— Ale ty? Ty zajmujesz się analizacją życia i ogólnie wszystkiego co dotyczy Tytanów, masz jakąś chorą obsesję na punkcie nierówności, kradniesz, wpadasz w bójki i doradzasz klientom burdelu, naprawdę potrzebna Ci jest kolejna funkcja? — zapytała zmęczona blondynka, oglądając się za siebie, by sprawdzić czy obie nie mają kolejnych kłopotów.

— Ja przynajmniej coś robię, ty ciągle zajmujesz moją pracownie, modlisz się i przyrządzasz jakieś zioła. — odparła Sakura, wymijając grupkę ludzi, którzy zaczęli się dziwnie zachowywać.
Obie dziewczyny przystały, by zobaczyć co jest powodem na stałego zamieszania. Grupka szarpała siebie na wzajem i z szeroko otwartymi oczami próbowali coś powiedzieć, jednak nie potrafili.
Coś odbierało im mowę i odebrało głowę, a brunetka dokładnie wiedziała, z czym mają znowu do czynienia. Strach.

Nie musiało minąć wiele czasu by podejrzaną grupką zainteresował się oddział żandarmerii oraz wszyscy na rynku.
Próbowali wypytywać tych ludzi co się stało, ale panika widocznie odebrała im zmysły. Sakura przeczuwała co się stanie zaraz.

— Hej, ta smarkula zabrała mi jabłko!

Nie to miała na myśli. Spojrzała przepraszająco na Miaki, która robiła urażoną minę w stylu 'a nie mówiłam' i zaczęła szybko szukać możliwej dorgi ucieczki.

— Tylko jabłko? Dwa tygodnie temu zabrała mi cały koszyk chleba! — wrzasnął ktoś jeszcze, poczym Sakura dostała od swojej przyjaciółki przez głowę.

— Ty tak na serio?

— A wiadomo co oni tam u nas gotują? — zapytała cicho. Dwóch żołnierzy żandarmerii zostawili grupę za sobą i odwrócili się w stronę dziewczyn, powoli do nich podchodząc. Sakura odrazu załapała, co się święci, więc chwyciła Miaki za rękę i razem puściły się biegiem w przeciwną stronę.

Podczas biegu, Miaki ciągle coś gadała o tym jaka to Sakura jest nie odpowiedzialna za swoje czyny i kiedy to ona weźmie się za coś porządnego, czego jej jeszcze nie powiedziała i tak dalej.
Mijały domki z drewna i gliny, który idealnie wpasowywały się w wiejski krajobraz zamieszkiwany przez mieszczaństwo.

Słońce mocno świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmury, co powodowało, że na czołach dziewczyn pojawiły się krople potu.
Sakura była w samej koszuli nocnej i kurtce, więc nie była zgrzana jak jej przyjaciółka, która ubrała się w odświętne, białe kimono.

— Zatrzymać się!

— O co oni się tak pieklą, ja tylko ukrałdam bochenki chleba i jabłko, a nie cały majątek tego miejsca! — pisnęła dziewczyna, sapiąc i raz po raz odrwacając się i oceniając odległość między nimi a żołnierzami, którzy robili się czerwoni na twarzy.

— Musisz brać odpowiedzialność za swoje konsekwencje.

— Teraz będziesz mi o tym mówić? — żachnęła się dziewczyna, skręcając w zwykle gwarną uliczkę. Nagle zrobiło się ciemno i chłodnawo, jakby nagle zaszło słońce, co umknęło uwadze dziewczyny. Zaczęła się rozglądać za ludźmi, jednak ani jednej żywej duszy nie zauważyła.

— Sakura... — prawie wydusiła Miaki, patrząc z przerażeniem na coś w górze. Ręce złożyła jak do pacierza i zaczęła się powoli wycofywać, wpadając na równie sparaliżowanych żandarmów.
I w tym momencie brunetka dowiedziała się, co było powodem paniki dziwnie zachowującej się grupki z przed parenastu minut.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz