𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐒𝐈𝐗.

104 6 2
                                    

Cała ulica tak jakby opustoszała. Wszyscy mieszkańcy przenieśli się do domów swoich rodzin, a Ci którzy nie posiadali takowej rzeczy, poprostu sypiali w gospodach lub na ulicach.
Korpus, po tym niespodziewanym ataku tytanów, miał ogrom roboty. Cztery domy zostały zawalone i nie wiadomo było, czy pod gruzem ktoś jest. Szczerze mówiąc, było to mało prawdopodobne bo wszyscy powinni być w pracy, jednak kapitan twierdził inaczej.

Hange szperała w kamieniach, co chwilę coś odsuwając lub przerwacając i patrząc do góry. Nie mogła się skupić przez pojawiającą się frustrację, wynikającą z faktu że nie zdążyła pobrać próbki skóry tytana, rozczarowując tym niektórych.

Kiedy tak grzebała, jej palce natknęły się na coś delikatnego, grubego ale miękkiego. Przęmknęło jej przez głowę, że być może to skrawek ubrania albo czyjeś ciało, jednak szybko okazało się, że to był zwykły plik kartek spiętych zszywaczem. Podniosła się i zaczęła rozczytywać małe i dokładne literki oraz rysunki!

— Kapitanie! — wrzasnęła, patrząc przez ramię i unosząc czyjesz notatki.

— Znaleźliście coś martwego? — brunet zapytał bezemocjonalnie, kończąc czyścić swój nóż i chowając chustkę do kieszeni. — O co chodzi, co to za bazgroły?

— Czy ktoś z korpusu publikował prace na temat tytanów?

— Nie, bo co? — zapytał marszcząc brwi i spoglądając na kartki trzymane w ręce dziewczyny. Spoglądając na notatki, coraz więcej faktów do niego docierało.

— To by znaczyło, że ktoś się do nas wkradł...

— To nie możliwe.

— Albo wie na temat tytanów tyle samo co my, albo i nawet więcej. Szukać dalej? — zapytała, przekazując kapitanowi notatki.
Ten tylko powoli skinął głową i dmuchnął w papier, trochę go oczyszczając, poczym skierował się w stronę namiotu oficerów.

xxx

— Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna i egoistyczna? Cztery budynki się zawaliły, ktoś mógł zginąć! To nie było poświęcenie dla ludzkości, to było zaszkodzenie jej! Nie rozumiem jak towja ciotka mogła być na to tak obojętna, tylko żuć te zioła i wgapoax się w nie lojalnych mężów. — oburzona Miaki chodziła po pracowni i gestykulowala żywo rękoma, co skończyło się walnięciem w szafkę oraz prawie zbicie słoika z próbkami.

Sakura tylko podniosła znudzony wzrok na przyjaciółkę, która uśmiechnęła się przepraszająco i szybko odłożyła pełne naczynie.

— Może zmieńmy temat i przejdźmy do twojego ślubu?

— Co? — blondynka gwałtownie się odwróciła, jednak jej twarz jak zwykle nie zdradzała żadnych uczuć.

— No, przez całą drogę się zachwycałaś nad Kapitanem Korpusu.
Kapitan to, kapitan tamto, słyszałaś?

— Co słyszałam?

— Dzwony kościelne. — Itachi uśmiechnęła się szyderczo i odsunęła od swojej nowej pracy, gdzie portretowała dynamikę tytanów pokroju tego grubszego z dzisiejszego dnia.

— To nie żarty!

— Czemu się tak pieklisz? Chyba musisz odpocząć i zażyć świeżego powietrza. — stwierdziła brunetka, pokazując swojej przyjaciółce drzwi. Ta patrzyła się na nią spokojnie, a dziewczyna poczuła jej mocno wiśniowe perfumy. Pewnie się wykąpała.

— Co wymyśliłaś?

— Zobaczysz. Im mniej wiesz tym lepiej szpisz.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz