Sakurę coś ścisnęło ją w sercu i nie chciało puścić. Brunetka starała się odwrócić i spojrzeć swoim lękom prosto w oczy, jednak nie potrafiła się na to zdobyć. Przez minutę stała zastygnięta, wciągnęła powietrze i się odwróciła.
— Tak ciociu? — zapytała słabym tonem głosu i uśmiechając się delikatnie. Tamta zuchwała Sakura, która dokładnie dzień temu stanęła twarzą w twarz z tytanem, poprostu gdzieś zniknęła.
Teraz była ta opuszczona sierota, przygarnięta litościwie przez właścicielkę burdelu i ciotkę jej przyjaciółki, szukającej podziwu i zrozumienia. A brunetka nie potrafiła się do tego przyznać.—Zamierzasz tak wyjechać bez pożegnania?
— Oh ciociu. Nigdzie nie wyjeżdżam. — odparła już trochę spokojniej dziewczyna, przytulając starszą kobietę, która mimo swojej pracy i pozycji w społeczeństwie, nastroju i okoliczności, nadal wyglądała tajemniczo i onieśmielająco. — Jednak niektórzy twierdzą, że potrzebują mojej pomocy. Kiedy tylko zrozumią, jaki błąd popełnili, wrócę. I nie będzie to trwało tak długo, jasne?
— Oh wisienko...
— Ciociu, nie rozklejaj się, wiem że pożegnania są trudne i wielu się ich boi, ale pamięta Ciocia, co moja matka mówiła? - zapytała cicho Sakura, a kobieta kiwnęła powoli głową i popatrzyła się na swoją podopieczną, uśmiechając się z bólem.
— Wyrosłaś na piękną osobę... Mogłabyś tylko jeść więcej ale przecież to nie mają być ostatnie słowa, które odemnie usłyszysz...
—Ciociu Przestań.
— Ale wiesz, nie jestem młodą osobą i... e tam. Zdrowie jak wszystko inne przemija, nie chce niczego wykraczeć jednak tak na wszelki wypadek. Pamiętaj kim jesteś i nie pozwalaj ludziom sobą manipulować. Te potwory wykorzystają każdą szansę by się na tobie wyzyskać. — Sakura zmarszczyła brwi, jakby wyczuła nieprzyjemny zapach. Coś było z jej ciotką nie tak. —Twój dar... Tak dar, skłóci wielu ludzi jak i twoją duszę...
— Ciociu, czy ty się dobrze czuje...?
— Zabiją się jak się dowiedzą przed tobą.
— Może się połóż...
—ONI CIĘ WYKOŃCZĄ! — wrzasnęła i usiadła w transie na krześle, łapczywie łapiąc powietrze. Sakura przez chwilę patrzyła na nią zażenowania i lekko przerażona, nie wiedząc czy się śmiać czy bać. Do pokoju nagle wpadła Miaki, ubrana w piżamę i z kubkiem zielonej herbaty w ręku, obudzona wrzaskami.
— Co się dzieje?! — krzyknęła i spojrzała z zdziwieniem na swoją ciotkę. Odłożyła kubek i położyła starszą kobietę na blacie.
— Co...
— No, chyba przesadziła z piciem. — mruknęła blondynka i popatrzyła się nie obecnie na swoją przyjaciółkę. — Podaj mi rumianek i miętę, pierwsze słoiki od prawej. — dodała, nadal trzymając ciotkę jakby ta była opętana.
— Jesteś pewna że to picie?
— A co niby innego? Pospiesz się, zaraz wyjeżdżasz, nie chce by widzieli ją w takim stanie. Co by o nas sobie pomyśleli?
— Sam fakt, że nasza ciotka prowadzi burdel obniża naszą opinie nawet u plebsów. Nie dramatyzuj, oni chcą mieć więcej rekrutów, chyba ich nie obchodzi skąd są. — mruknęła dziewczyna wyciągając dwa słoiki i podając je swojej przyjaciółce.
Miaki wzięła wystygnięty wrzątek i zalała nim zioła, poczym zajęła się naprawianiem swojej ciotki, która akurat już się trochę uspokoiła. Spojrzała na brunetkę, która trzymała na ramieniu torbę i wskazała główą na drzwi. — Co?— Nie co, tylko słucham, tam są drzwi możesz już iść.
— Ale przecie...
— Czekają już na ciebie. Pa.
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑 𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇.
Fanfiction𝗠𝗔𝗡𝗘𝗔𝗧𝗘𝗥. (マミーター). gdzie pewna nazbyt pobudliwa oraz nieokrzesana dziewczyna, przez przypadek gubi swoje wszystkie notatki na temat tytanów i wpada na bardzo niskiego kapitana oraz tajemniczego bruneta. we need to save h...