𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐍𝐈𝐍𝐄.

106 8 5
                                    

— Oszalałaś? — pisnęła Miaki, która starała się nie okazywać jakiejkolwiek emocji. Rozglądała się po drzewach i drygała na sam dźwięk szumiących liści. W jej sercu powoli rodziła się panika, mimo wszystko czuła zmęczenie i lekkie zawroty głowy.

— Nie masz się czego bać. — odparła spokojnie Sakura, patrząc troskliwie na przyjaciółkę, zauważając jaki jest stan dziewczyny.

— Nie mam? To są tytany, ludzie jak my to ich pożywka, jesteśmy im potrzebni tylko dlatego żeby się najeść. Kto jak kto, ale ty powinnaś to wiedzieć, twoja matka zginęła w paszczy jednego z nich, jak możesz być na to tak obojętna? — zapytała Miaki, kręcąc głową z politowaniem. Brunetka uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i wpatrywała się w widoki przed siebie.

Zielonawa trawa wydawała się być dłuższa niż zwyczajnie, toteż szumy idealnie dopasowywały się do poematów recytowanych przed potężne drzewa, które zasłaniały błękitne i chmurne niebo.
Mimo wszystko dało się zobaczyć wstęgi światła i błękitu, powtykane w zieleń jak ukryte inicjały na chustach dla dam.

Było wyjątkowo cicho. Ptaki się nie odzywały, o ile w ogóle żyły, czasami tylko dwa wymieniały się jakąś informacją i zaraz ucichły, jakby spłoszone samą wiedzą co może ich spotkać.
Sakura zawsze wyobrażała sobie, jak by to wszystko wyglądało bez ludzi. Brutalnych, zawistnych i przerażonych ludzi.

— Rozumiem, że chciałaś mi pokazać te ładne widoczki, ale nie zamierzam robić za szaszłyk dla tytana, więc może się zwijamy?

— Niecierpliwa z ciebie osoba. — mruknęła brunetka i podeszła d drzewa, po czym zaczęła się na nie wspinać. Miaki z przerażeniem spojrzała na swój strój, a potem na to co robi jej przyjaciółka.
Westchnęła z irytacji i podeszła do pnia drzewa i z łatwością na niego wskoczyła, dziękując bogom za jej wzrost. Kiedy przeprawiła się przez tabuny zielonych drzew i gałęzi, usiadła na jednej mocarnej i wystawiła głowę poza koroną drzew.

— Na co patrzymy? — zapytała, szukając wzrokiem jakiegokolwiek tytana. Sakura szybko jej w tym pomogła, a Miaki zaczęła instynktownie żałować, że się tutaj pojawiła. — Mój Boże.

— Opowiadałam Ci kiedyś, że jak miałam trzy lata przeżyłam swoje pierwsze spotkanie z tytanem?

— No, tak jakąś z sześćdziesiąt razy jak nie sześć tysięcy.

— Wiesz dlaczego przeżyłam?

— Nie mam pojęcia.

— Gdyż nie uznał mnie za potencjalne zagrożenie. Nie wydzierałam się, nie krzyczałam i się nie wyrywałam jakbym miała jakąś nerwicę. Starałam się być spokojna i opanowana, tak samo jak uczyła mnie matka. Nie starałam się go zabić. — odparła brunetka, poprawiając włosy by mieć lepszy widok.

— Ale jak ty...

— A teraz zamierzam Ci pokazać, że będzie tak samo i teraz. — oparła dziewczyna i zeskoczyła z drzewa i ignorując protesty przyjaciółki, pognała w stronę dość ogromnego tytana.

(jeju, mam nadzieję że wasz narazie nie zanudziłam..
Jeszcze jeden taki rozdział poza fabułą i startujemy!
Miłego weekendu)

𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz