ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴛʜɪʀᴛʏ sɪx.

47 2 0
                                    

Wiał cieplutki wietrzyk. Na dworze świeciło słońce, a na ulicach było mnóstwo ludzi, przechadzający się lub spiesząc do pracy.
Przez ulicę przejechało parę starych samochodów, na niebie powoli przesuwały się chmury, niczym rozlane mleko na stole.

W ogromnej kamienicy, która przypominała budynek urzędowy, w pokojach na poziomach piwnic, leżała nieruchomo postać.
Jej czarne włosy spływały po białym prześcieralde jak bazaltowy tusz po czystym płótnie. Jej klatka piersiowa poruszała powolnym rytmem. Na stoliku obok świeciła się świeczka, a przez małe okienko, mieszczące się prawie pod sklepieniem pomieszczenia, wpadało słabe światło słoneczne, przyćmione przez kurz.

Błękitny zamek.
Biel.
Ludzie, ale bez ludzkości.
Dobranoc Kochanie...

Brwi dziewczyny poruszyły się niespokojnie. Przez jej głowę przemknęło mnóstwo wspomnień, jakby oglądała film i rejestrowała każdą klatkę podwójnie.

Kobieta o blond włosach, węglowych oczach i uroczym uśmiechu.
Ciemne miejsca, zakamarki ulic, które chowały się przed światłem sztucznych latarenek. Szydercze uśmiechy, alkohol i zapach potu.
Ogromny zbiornik, pełen wody, odbierający jej oddech.

Dziewczyna otworzyła nagle szeroko oczy i podniosła się jak opażona. Bolał ją brzuch, jakby nie włożyła niczego do ust przez parę lat. Zaczęło jej się kręcić w głowie, zaschło jej w gardle, a przed oczami zrobiło jej się ciemno. Chciała zejść z łóżka i rozprostować nogi ale ten pomysł szybko skończył się klęską.
Czarnowłosa stoczyła się na podłogę, uderzając się o kant łóżka.

Poderwała głowę i przeczesała pokój wzrokiem. Zmarszczyła nos, nie przypominając sobie by kiedykolwiek znalazła się w takim pokoju. Powoli się podniosła, łapiąc równowagę i rozejrzała się po tym zacienionym i dusznym pomieszczeniu. Było ono dosyć małe, na szafce obok łóżka stała zakurzona szklanka z brudną wodą, jakieś dziwne tabletki oraz prawie wypalająca się lampa naftowa.

Na przeciwko niej stało lustro, na którym zebrała się lekka obłoka z kurzu, szybko rozlatującą się przy każdym kroku dziewczyny.
Podeszła do lustra i z szeroko otwartymi oczami, patrzyła się na siebie. Jej blada twarz została udekorowana ogromną blizną na ust i policzka, co sprawiło że wyglądała jak jakiś zbir.
Nie miała worów pod oczami, jednak jej oczy straciły dawny blask a sama nie miała siły na uśmiechnięcie się. Sięgnęła lewą ręką do twarzy i doznała szoku. Przez chwilę myślała że to jakiś słaby żart.

Jej lewa dłoń już dawno zniknęła, a na jej miejscu widniała metalowa, dokładnie wykonana proteza. Zasłabła, czując jak robi jej się ciemno pod oczami. Usiadła na podłodze, opierając się o taflę szkła, a po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy.

Ile spała? Kto jeszcze żył? Czy wszystko w porządku z Eren'em, Mikasą i Arminem? Jak teraz wyglądał świat i czemu to akurat przytrafiło się akurat jej? Co ona takiego zrobiła?

Powoli się podniosła i jeszcze raz odwróciła w stronę lustra.
Była ubrana w biały uniform z obszernym kapturem, długimi rękawami sięgającymi do kciuków oraz delikatnie plisowaną spódnicą i halką. A na ramieniu widniała czerwona opaska.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, wiedząc, że coś jest nie tak.
Poszukała wzrokiem drzwi i ta czynność nie zajęła jej dużo czasu.
Szybko do nich podbiegła, przez chwilę mocując się z klamką, otworzyła je i wyskoczyła z pokoju jak zwierzę na wolność.

Nie rejestrując gdzie się znalazła, wybiegła na zewnątrz.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz