ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ғɪғᴛʏ ᴛʜʀᴇᴇ

50 3 0
                                    

— Co znowu? — bez żadnych zbędnych wyjaśnień, Yelena pociągnęła ją i Nichi za sobą, biegnąc jak najdalej od tego chaosu.
Dawno tak nie było, by cokolwiek atakowało Marley w centrum miasta, jednak zwarzając na to jakim to ciosem byłby taki manerw dla mieszkańców, można było przewidzieć że tak się stanie.

Bez żadnego ostrzeżenia, możliwości do ewakuacji mieszkańców.
Kobieta w duszy chciała, by Reiner już się tym zajął. Porzuciła dziewczyny w miarę bezpiecznym miejscu i zostawiła je tam, zabraniając im wychodzić nawet gdyby ktoś zaczął umierać.

Nichi spojrzała na dosyć spokojną Sakurę, której flegmatyczne ruchy powoli zaczęły ją drażnić. Nie rozumiała jak można być tak opanowanym w takiej sytuacji, jednak odrazu sobie przypomniała co ona sama powiedziała jeszcze paręnaście minut temu.

— Jesteś do tego przyzwyczajona?

— Panika to samobójstwo, lepiej zachować spokój. — oznajmiła cicho, kładąc głowę na kolanach, obejmując nogi rękoma.
Znowu musiała się ukrywać, usunąć w cień, zaczynając wątpić czy w poświęceniu jej matki dla jej życia był jakikolwiek sens.

— Boże, jak to się stało? Jak można zbombardowa...

— To nie bomby Nichi, nie oszukuj się. Dobrze wiesz, że to Tytan.
Żadne wymysły tego nie zmienią! — wybuchnęła brunetka, jednak szybko się uspokoiła, wiedząc do czego prowadzą takie huśtawki nastrojów. Odwróciła wzrok i schowała głowę w ramionach, tworząc sobie schron gdyby nagle jej oczy zaczęły się pocić.

Zza ścian trochę zrujnowanego mieszkania, było słychać wrzaski.
Raz ludzi, raz monstrum, raz żołnierzy. Panika i wrzaski to ostatnie rzeczy, które będą towarzyszyły tym ludziom przed śmiercią i mimo to... Sakura wcale im nie współczuła.

Dobrze wiedziała jak to być przerażoną i ile razy była w takim stanie, że jedynym wyjściem była wiatrówka albo za duża dawka trujących roślinek, rosnących w pokoju Miaki. A więc, dlaczego?
Dlaczego miała się przejmować innymi, skoro oni nie przejmowali się nią? Co było w nich takiego wyjątkowego, że byli warci ratowania?

Wioska cała w ogniu. Drobnej budowy jeńcy wojenni, skuci i prowadzeni na jasyr, a ostatnie co widzieli to upadek spokoju.
Wojskowi popychali ich jakby byli zwykłymi patykami, które można w każdym momencie złamać i wyrzucić do rzeki albo do ognia.
Wśród jeńców szła młoda dziewczynka, która mogła mieć na około tylko trzynaście lat. Nagle stanęła i odwróciła wzrok prosto na obserwującą ją brunetkę, po czym wskazała na nią palcem.

— Nie ratuj ich,  to będzie twoja wina.

Czerwonowłosa potrząsała swoją towarzyszką, znajdującą się w trasie, błagając by ta się jak najszybciej przebudziła. Coraz paniczniej zerkała na zbliżające się do nich monstrum i w duszy przepraszała za wszystkie popełnione grzechy. Byleby nie umrzeć.

Sakura w jednej chwili się ocknęła. W ostatniej chwili.
W ułamku sekundy monstrum rozwaliło połowę budynku, sprawiając że na głowy dziewczyn poleciał gruz i tynk.
Brunetka szybko się poderwała i chwyciła Nichi za nadgarstek swoją lewą dłonią, a ta jak zobaczyła jej protezę, omało co nie zemdlała z emocji. Obie szybko zaczęły biec przed siebie, uciekając przez zawalające się miasto.

Kawał gruzu spadł prosto na nogę dziewczyny, uziemiając ją.
Nichi zerknęła tylko na dziewczynę i po chwili zawahania, zaczęła biec dalej, ignorując prośby i płaczliwe nawoływania brunetki.

Monstrum stanęło w miejscu i powoli zaczęło się odwracać w stronę Sakury, która momentalnie ucichła widząc co ma przed sobą. Istne pobojowisko. To już nie było miasteczko, to było pole walki dwóch ogromnych tytanów, z czego tylko jeden był w zasięgu wzroku dziewczyny. Wysoki, barczasty i bardziej ludzki, włosy miał na jeżyka i szczerze mówiąc, przypominał Reiner'a.

Ale nie ważne kimkolwiek albo czymkolwiek to było.
Ważne że właśnie zmierzało ku niej, coraz szerzej otwierając paszczę. Ważne było, że być może był to człowiek, stracił całą swoją ludzkość i zamienił się w rządne krwi zwierzę.

Sakura w panice zaczęła się ratować. Chciała wyciągnąć nogę, jednak ta była za bardzo zaklinowana by jakkolwiek się uwolnić.
Łzy coraz szybciej spływały po jej policzku, oddech był coraz bardziej łapczywy. Dziewczyna zaczęła wydzierać się i wołać o pomoc, wiedząc że tym razem sama nie da rady się uratować.
Odwróciła głowę i już widziała jak śmierć zaprasza ją do tańca.
Ból przeszył całe jej ciało, Sakura miała wrażenie, że zaraz eksploduje. Zacisnęła oczy, pozwalając wyrwać się przeraźliwe u wrzaskowi z gardła, rozdzierając tym powietrze dookoła.

Ogromną siła energii rozwaliła połowę budynków, powalając tytana na ziemię. Itachi czując, jak coś rozwala jej żebra, straciła przytomność. Ostatnie co poczuła, to nagłą ulgę, uczucie podnoszenia i nagłego spadania w ciemność. A potem wszystko się rozmyło, jak atramentowe kwiaty na papierze, skrapla w przez deszcz łez.

 A potem wszystko się rozmyło, jak atramentowe kwiaty na papierze, skrapla w przez deszcz łez

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz