ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴛᴡᴇɴᴛʏ ᴏɴᴇ

75 3 0
                                    

— Pamiętaj, zawalisz to po tobie, coś Ci się stanie, twój problem. Nie będę ciebie zeskrobywał z ziemii bo ci się nóżka podwinęła, jasne? — Mimo że dziewczyna była nieznacznie wyższa od Kapitana, czuła się niższa niż zwykle. Na początku nie brała tego wszystkiego na poważnie, jednak groźby niziołka sprowadziły ją prosto na ziemię.

— Mogę się o coś zapytać?

— Nie.

— Dziękuję, tak sądziłam. Potrzebny jest nam ten tłum? — zapytała brunetka, wskazując ręką na tłum ludzi w identycznych, beżowych kurtkach, którzy albo rechotali albo patrzyli na nową rekrutkę potępiającym wzrokiem, mrucząc coś między sobą.

Sakura przęłknęła ślinę i odwróciła szybko wzrok, czując jak zdenerwowanie zatrzymuje jej krew w policzkach. Czemu nie mogła tak poprostu zgodzić się na odsiadkę? Na adwokata pewnie byłoby ją stać, tylko pewnie oni by jej nie pozwolili na taki wydatek. Gdyby Miaki tu była... Gdyby jej najlepsza przyjaciółka teraz tutaj była, pewnie by zmotywowała ją jakimś zimnym cytatem i mądrością. A teraz musiała się zmierzyć z tym wszystkim sama. A potem pewnie jeszcze z drwinami.
Nie wierzyła, że jej się uda, z resztą jak każdy tutaj zgromadzony.

— Potrzebni, potrzebni są świadkowie.

— Jacy świadkowie? Na wypadek czego? — Kapitan Levi zatrzymał na dziewczynie swój lodowaty wzrok i uśmiechnął się wrednie, jakby telepatycznie chciał jej coś przekazać.

— Nie martw się o to. A teraz zamknij gębę i bierz się do działania albo będziesz robić za przystawkę dla Tytnaów, chociaż wątpie by się najadł.

— Cholerny karzeł... — mruknęła cicho dziewczyna, jednak nie na tyle cicho by Kapitan tego nie usłyszał. Przez ułamek sekundy widziała tylko rękę zbliżącą się do jej twarzy i potem leżała już na ziemi, trzymając się za zaczerwieniony policzek. — CO DO JASNEJ CHOLERY JEST Z TOBĄ NIE... — zaczęła ale szybko urwała.

Tłum kadetów siedział w ciszy, patrząc to na dziewczynę to na Kapitana, zastanawiając się ile czasu zostało do końca życia nowej rekrutki. Sakura podniosła się z furią i splunęła na ziemię, strzelając nienawiścią prosto w mężczyznę. Chciała wreszcie zakończyć to piekło ale widocznie los miał dla niej inny obrót spraw, bo kiedy tylko się odwróciła, kapitan spokojnie do niej podszedł i najzwyczajniej w świecie przewrócił.

Źrenice dziewczyny się zmniejszyły, patrząc na swojego przeciwnika oczyma przeszytymi nienawiścią. Tak tu się traktowało ludzi? Zachodziło od tyłu i poniżano?

Dobro nie atakuje, dobro się broni, pamiętasz wisienko?

— To jest rodzaj jakiegoś testu? — zapytała spokojnie dziewczyna, oddychając ciężko i patrząc na mężczyznę chłodnym wzrokiem.
— Nie zniżę się do twojego poziomu. — prychnęła, odwracając się na pięcie.

— Jak chcesz. — Kapitan wzruszył ramionami i strzelił dziewczynę w głowę tak mocno, że upadła tracąc przytomność.
Oznaczało to, że egzamin nie został zdany.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz