ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴛʜɪʀᴛʏ ғɪᴠᴇ

50 3 0
                                    

Dziewczynę zaczęła mocno boleć głowa, gdy się obudziła.
Rozejrzała się szybko, nie za bardzo wiedząc, gdzie się znajduje.
Przez chwilę nawet myślała, że znowu jest w domu, czując przyjemne ciepło na swoich ramionach. Jednak tak szybko, jak postanowiła zadowolić się myślą, że to wszystko jest tylko snem, tak szybko doszło do niej w jak wielkim była błędem.

Brunetka szybko się podniosła, trochę burząc konstrukcję, w której wszyscy spali. Eren obok Mikasy oraz Sakury, a Armin zasnął na jej ramieniu, teraz z zwisającą ku dole.

Po cichutku się wycofała i przeszła do przodu, cichutko poruszając się po opuszczonym strychu, w którym się zatrzymali.
Podeszła do okna i je po cichu otworzyła, wpuszczając powiew zimnego, rankowego powietrza. Odwróciła delikatnie głowę i instynktownie spojrzała na Eren'a, który nadal spał. Spokojnie.
Żeby wszyscy mogli żyć w takim spokoju, bez zmartwień.

Mogło być już dużo po jedenastej, podczas gdy oni jeszcze się nie ruszyli z miejsca. Sakura już miała zamykać okno, kiedy nagle rozległy się wrzaski, do bólu wypełnione paniką i strachem.
Trójka odrazu się obudziła, a pierwszy poderwał się Eren.

— Co się dzieje?

Na to pytanie nie było właściwej odpowiedzi, której nie trzeba było nawet podawać.

— Mój Boże... — wyszeptała Miakasa, która już tworzyła możliwie scenariusze w swojej głowie. Szybko otworzyła drzwi i razem z resztą wybiegli na dwór. Nie ważne gdzie by się znaleźli, śmierć czaiła się na nich jak kot na uciekającą mysz.

Zbiegli po schodach, wypadając na ulicę, gdzie mnóstwo ludzi kręciło się i uciekało, gdzie można. Wiadomo było jak to wszystko się skończy, Sakura nawet straciła chęć do dalszej walki.

Biegli przed siebie, starając omijać się fale ludzi, które jak tsunami napierało na czwórkę przyjaciół. Brunetka rozglądała się za kim kolwiek, kogo mogłaby znać, za Miaki, ciotką. Cholera, tutaj na naprawdę nie mieszkało aż tak dużo ludzi.

Kiedy wybiegli na rynek, wreszcie zobaczyli na własne oczy co się dzieje. Tu już żywych nie było, jeżeli nawet zostały jakieś szczątki.
Sakura z szeroko otwartą buzią wpatrywała się w monstrum.

— Czy ten tytan... — wydusił biały z strachu Armin, który nadal nie pozbył się delikatnych drgawek.

— JEST KOBIETĄ?! — wydarli się absolutnie wszyscy, nie wiedząc na co patrzą i czemu to robią. Zanim ratując swoje życie, stali w miejscu i wpatrywali się w kolosalne, damskie monstrum.

Tytan odwrócił się u ryknął wściekle. Cała czwórka zaczęła się cofać, damski tytan posiadał długie ręcę, które z impetem wystrzeliły w stronę Sakury i podrzuciły ją do góry, poczym zaczęły się nią bawić jakby była piłką. Brunetka z przerażeniem patrzyła, jak ogromne łapy prawie ją rozwalają na pół.

Nie czekając już dłużej, Eren uniósł rękę do swoich ust, jednak Mikasa była szybsza i powstrzymała go, zanim było za późno.

— Nie.

— Oszalałaś?! To coś zaraz ją zgniecie!

— Mikasa, Eren ma rację, trzeba coś zrobić! — zawołał Armin, z przerażeniem na twarzy patrząc jak ich przyjaciółka tańczy walca z śmiercią.

I wtedy, tytan nagle znudził się swoją nową zabawką. Sakura została wyrzucona w powietrze jak  śmieć. Wszystko w jej ciele zaczęło ją palić, jakby tak właśnie wyglądała śmierć.
Jedyne co widziała przed oczami to żółte, oślepiające światło.

Eren pod postacią tytana starał się złapać dziewczynę, jednak damski tytan był szybszy i pojął ją w swojej ręcę. Podniosła ją na wysokość twarzy, otwierając szerzej paszczę. Brunetka uniosła rękę i zamknęła oczy oddychając ciężko, starając się ją uspokoić.

Ale wszystko poszło nie tak. W ułamku sekundy, dziewczyna spadła w dół, zanim Eren zdążył ją złapać.
Leciała jak kamień w wodę. By już nigdy się nie wynurzyć.
I w końcu ciało spotkało się z twardą i kamienną ziemią.

𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz