ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴛᴡᴇɴᴛʏ ᴛᴡᴏ

66 4 0
                                    

— Oszalała, nawet nie wie co robi. — Armin z tego całego stresu, który ją spotkał, zaczął nieświadomie gadać do siebie.
Biegł za uradowaną dziewczyną, a wszyscy kadeci i członkowie wyższej rangi oglądali się za nimi, a ich emocje pomieszane jak książki na półkach starych  bibliotek. Jedni za nimi się śmiali, jedni tylko oczami przewracali i powtarzali sobie, że to nie miejsce dla dzieci. Niektórzy za nimi gwizdali i wybuchali śmiechem, jednak niczym niezrażona dziewczyna biegła dalej.

Nagle się zatrzymała i patrząc niezrozumiale na powstałe rozwidlenie, odwróciła się na pięcie i spojrzała na chłopaka.

— Ani mi się warz! Rozumiem Twoje położenie, ale to szaleństwo, napewno się nie zgodzą i tylko wstydu sobie narobisz! — zaczął gadać chłopak, który w głębi duszy nie przyznałby się, że nienawidzi przebywać w obecności ludzi takich jak Smith czy Kapitan Levi. Poprostu przerażały go ich możliwości.

— Moja najlepsza przyjaciółka zawsze była mną rozczarowana.

— To.... Czemu jest najlepszą? Skoro tak bardzo była rozczarowana, czemu starasz się zmienić jej opinie?

— Jest odemnie starsza o prawie dziesięć lat. Kiedy dowiedziała się, że będzie musiała opiekować się sierotą, straciła życie. Zerwała z swoim ukochanym, nie zdała na studia i została ze mną by pielęgnować wiedzę na temat alchemii i mi ją wpajać. Bym przynajmniej ja coś osiągnęła w życiu. Wiele razy starałam się jej udowodnić, że mi się uda, aż pewnego razu przez to trafiłam tutaj.
A jak się dowie, że mnie zamknęli albo robię tutaj pokuty to już więcej na mnie nie spojrzy. — westchnęła Sakura, kończąc swój monolog. Blondyn nie wyglądał na przekonanego ale w końcu uległ. Wziął dziewczynę za rękę i poprowadził do dębowych drzwi, urozmaiconych w złotą klamkę i znaczki.

— Zważ, że robię to dlatego by nie mieć wyrzutów sumienia.

— Moim zdaniem robisz to, bo masz dobre serce. — uśmiechnęła się pokrzepiająco dziewczyna, widząc jak jej nowy przyjaciel zaczyna się stresować. Odwróciła głowę w stronę drzwi, zapukała dwa razy poczym nie czekając na odpowiedź, wparowała do pokoju. Wzrok kapitana i generała został zwrócony ku niej.
— Chcę zdawać jeszcze raz. — oznajmiła stanowczo.

— Phi, a ja chce kucyka, dom na przedmieściach i złotą koronę. — mruknął niski brunet, patrząc na dziewczynę lekceważąco.

— Naprawdę, musicie mi dać jedną szansę!

— Czemu mielibyśmy to zrobić? — zapytał Smith, patrząc na nią uważnie, starając się nie odstraszyć nowej rekrutki. Prawda, na wczorajszym egzaminie za bardzo się nie popisała ale na ich miejscu nie wolno szufladkować każdej osoby.

— Bo posiadam wiedzę, która może się wam przydać w misji z włączania tytanów. — oznajmiła spokojnie Sakura. Mężczyźni wymienili się spojrzeniami i spojrzeli się znowu na dziewczynę.

— Mianowicie?

— Prowadziłam badana nad tytanami, o tym już wiecie.

— Tak. Wiemy.

— Wcale nie muszę być zwiadowcą. Mogę pomagać w pracowniach naukowych i opracowywać badania nad tytanami. Mam swoje próbki, wykresy i księgi, uczyłam się alchemii, biologii, fizyki i anatomi. Jestem człowiekiem renesansu, przydałabym się wam. — oznajmiła odważnie brunetka.

Levi Ackerman wstał i rzucił papiery na biurko, poczym odchrząknął krótko, patrząc jadowicie na nową rekrutkę.

— Jesteś niezróważona, egoistyczna, zbyt pewna siebie, wredna i nierozważna ale sądzę, że przy dobrej dyscyplinie na coś się nam przydasz. — oznajmił lodowato, już sobie wyobrażając jak ta gówmiara czyści całą bazę przez całe tygodnie.

 — oznajmił lodowato, już sobie wyobrażając jak ta gówmiara czyści całą bazę przez całe tygodnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz