— Widzisz, nie masz się czego bać. Wystarczy mieć dobre argumenty. — dziewczyna zwróciła się do Armina, który nadal nerwowo spoglądał za siebie, upewniając się czy kapitan nie wierci mu dziury w plecach.
— Dobrze, że nie kazał nam umyć wszystkich pokoi. Eren i ja kiedyś musieliśmy umyć wszystkie toalety i skończyło się to mdłościami przez dwa tygodnie. Nie chciałbym tego powtórzyć, a ty tego doświadczyć, uwierz mi. — westchnął blondyn, powoli idąc korytarzem i mimowolnie rozglądając się wookoło.
— Kto to Eren? Twoja dziewczy...
— Co?! — Armin aż się zatrzymał, patrząc zszokowany na brunetkę, która widocznie była zdziwiona jego reakcją.
— No, pytam się bo...
— Eren jest chłopakiem.
— A czyli ty... no wiesz, ten teges? — zapytała się, uśmiechając się półgębkiem. Blondyn się zarumienił i szybko pokręcił głową, błagając niebiosa by ta dziewczyna w końcu się czymś zajęła.
— Nie o to mi chodzi! Jest moim przyjacielem, najlepszym. — oznajmił spokojniej chłopak. — I jest dla mnie jak brat. — dodał szybko, widząc podstępny uśmieszek dziewczyny, szukającej jakiś sensacji jakby jej życie nie stało się jedną.
— Eren to nie damskie imię?
— Co? Nie?
— Moja ciotka świętej pamięci miała tak na drugie imię, dlatego się pytam. — Sakura wzruszyła ramionami i przystanęła na chwilę, rozglądając się po miejscu, w którym się znalazła.
— Świętej pamięci? A co jej się stało? — zapytał Armin pod wpływem sytuacji, zanim zdążył zarejestrować cokolwiek co mówi. Brunetka spojrzała na niego niewyraźnie i zastanowiła się jak zacząć. To nie była prosta historia.
— Miałam trzy czy pięć latek. Moja matka wyprawiła wtedy przyjęcie z okazji... w każdym razie, w naszym dworku było mnóstwo ludzi, znajomych, rodzina... koledzy z pracy... Ale coś poszło nie tak. Muzyka była za głośno, ludzie śpiewali i tańczyli a moja ciotka zagrała dla mojej matki na pianinie. Parę minut po 22.00, coś ogromnego rozwaliło okno i.... koniec już znasz. — mruknęła trochę zmieszana dziewczyna, a Armin rozchylił lekko usta na znak przerażenia.
— Więc czemu aż tak bardzo cię fascynują te potwory? — zapytał blondyn, ruszając razem z Sakurą przed siebie.
— Potwory? Nie winię tego tytana na głód. Przecież nie mogłam oczekiwać że będzie wcinać sałatkę jak jakąś szlachcianka z wyższego szczebla spółeczeństwa prawda? — odwróciła kota ogonem i stanęła przed jakimiś drzwiami.
— Ale...
— To tutaj? — zagadnęła wymijająco dziewczyna, wskazując na drzwi, unikając tym sposobem jakiejkolwiek konfrontacji z nieprzyjemnym i drażliwym tematem dla niej.
— Tak.
— Było mi bardzo miło pogadać. — oznajmiła, lekko się kłaniając, poczym otworzyła drzwi i weszła do nowego pomieszczenia.
Wszędzie unosił się kurz, w całym miejscu panował zatęch i było czuć starym pergaminem oraz wilgocią. Dziewczyna rozejrzała się po całym miejscu i zaczęła się poruszać do przodu, eksplorując wzrokiem każdy zacieniony zakamarek, którego ominął delikatny, kryształowy snop światła o bursztynowej barwie.W końcu natrafiła na stolik z otwartą księgą i paroma fiolkami, szklankami i filiżankami. Przeniosła swój wzrok na otwartą księgę i przyłożyła do niej opuszki palców. Rysunki tytanów i napisane małym pismem w pośpiechu dopiski, tłumaczące każdy element.
— To ty jesteś tą nową od tytanów?
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑 𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇.
Fanfic𝗠𝗔𝗡𝗘𝗔𝗧𝗘𝗥. (マミーター). gdzie pewna nazbyt pobudliwa oraz nieokrzesana dziewczyna, przez przypadek gubi swoje wszystkie notatki na temat tytanów i wpada na bardzo niskiego kapitana oraz tajemniczego bruneta. we need to save h...