𝗠𝗔𝗡𝗘𝗔𝗧𝗘𝗥. (マミーター).
gdzie pewna nazbyt pobudliwa oraz nieokrzesana dziewczyna, przez przypadek gubi swoje wszystkie notatki na temat tytanów i wpada na bardzo niskiego kapitana oraz tajemniczego bruneta.
we need to save h...
Dziewczyna cofnęła się dwa kroki dalej. Już nie wiedziała czy z zaskoczenia czy porostu z faktu, że nie jadła niczego prawdziwego przez taki ogrom czasu, że powinna już dawno leżeć w trumnie. Przez chwilę przetwarzała całą konfersację z tym typkiem i każde, możliwe to przypomnienia sobie wspomnienie z Eren'em. Czyżby przegapiła jakąś ważną rozmowę? Nie, absolutnie nie. Nagle kąciki jej ust uniosły się ku górze i Sakura uśmiechnęła się szeroko, chyba poraz pierwszy raz od wielu lat. Ku zaskoczeniu mężyzny, brunetka zaczęła się rzucać ze śmiechu.
- Dobre sobie! Phfff.... Jeager, jasne, jasne, jasne. Musiałeś pomylić tabletki, wszystko w porządku? Mam po kogoś wołać?
Doskonale wiedziała, że nie wypadało tak się nabijać i jej zachowanie było bardziej niż dziecinne. Ale taka była jej natura, wszyscy z jej dawnego środowiska, za czasów gdy Miaki jeszcze odprowadzała ją do szkoły średniej po nieprzyjemnym wypadku.
- To nie jest żart.
- Gdyby był, to by było zapawnie! - prychnęła, prawię płacząc z śmiechu. Wzięła dwa ogromne wdechy i wytarła łzy z kącików oczu. - Takie huśtawki nastrojów to zapewne skutek uboczny tego, czym mnie nafaszerowali. Nie idź tam, bo nie wrócisz.
- To nie jest żart. Nazywasz się Sakura Itachi, urodziłaś się w dworze za murami, twoja matka była bardzo wysoko postawiona dzięki małżeństwu, jednak umarła przedwcześnie podczas ataku tytanów, razem z twoją całą rodziną. Trafiłaś do domu uciech barsoz bliskiej przyjaciółki własnej matki, która prowadziła burdel oraz restauracje. Umiesz grać na skrzypcach, ćwiczyłaś tańce klasyczne i świetnie sprawdzasz się w naukach, przez co starałaś się dostać na jakąś uczelnie ale ups... Nie udało się. Dlatego twoje życie pojechało zupełnie innymi torami niż to zaplanowałaś, co sprawiło że trafiłaś tutaj. - z każdym słowem, radość z jej twarzy ulatniała się jak tlen z przebitej piłki.
Ten koleś właśnie wyrecytował jej życie jakby to był jakiś słaby wierszyk, którego nauczycielka kazała się mu nauczyć. Trwoga rosła coraz mocniej, a Sakura zastanawiała się czy nie rzucić się na mężczyznę czy może jednak poprostu zwiać. Obie propozycje były bardzo, cholernie kuszące.
- Stalkujesz mnie?
- Jesteś dosyć znana po tym incydencie z dzielnicą.
- Jaką dzielni... o kurna.
- Nie bluźnij. - Sakura przysięgała, że jeżeli jeszcze raz się odezwie, to się na niego rzuci z jakąkolwiek bronią.
- Nie bluźnij? Moje życie właśnie złamało się jak patyk i to przez was, a ja nawet nie wiem czemu jeszcze z tobą gadam, co ja tu robię i czemu... Mój Boże, zaczynam się powtarzać. - jęknęła dziewczyna, siadając na podłodze.
Nagle przestała cokolwiek czuć. Jej ciało zdrętwiało, a umysł przestał racjonalnie myśleć. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, zachwycona ciepłem, które nagle ją otoczyło, którego nie czuła już dawno, podczas gdy Zeke wyjął strzykawkę z jej ramienia i poprawił okulary.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.