— SAKURA!
Brunetka nadal biegła nie oglądając się za siebie. Nogi przestały się słuchać jej mózgu, nie mogła przestać nawet gdyby tego naprawdę chciała. Znowu nie wiedziała co się działo.
Poprostu spanikowała i rzuciła się biegiem przed siebie, obawiając się najgorszych konsekwencji. Nadal nie wiedziała do czego zdolni są ci ludzie ale wiedziała że Reiner wie za dużo.— DO JASNEJ CHOLERY, CZEMU BIEGNIESZ?
Nie znała odpowiedzi na każde zadane jej pytanie. Nie znała już niczego, co ostatnio było dla niej zwykłą rutyną. Biegła przed siebie, mijając bloki, budynki, żołnierzy zdezorientowanych na tyle, by jej odrazu nie zastrzelili jak kaczki. Cały krajobraz rozmazał się przed jej oczami, kiedy z prędkością wiatru biegła przed siebie. Jednak jak zwykle musiała się o coś wyrąbać i zanim zdołała przeskoczyć mur z drutów, zjechała po stromym podłożu.
Szybko podniosła głowę i rozejrzała się do okoła.
Z nosa poleciała jej ciemna ciesz, jednak Sakura lekceważącą zaczęła wycierać ją swoim bielutkim rękawem.— Jeszcze jeden taki wyczyn i się wykrwawię. — mruknęła, zastanawiając się jak zatamować chwilowy krwotok. — Byłaby to nawet miła wizja śmierci, sądząc po tym co mi grozi. — dodała do siebie, ignorując zaskoczone spojrzenia trenujących kadetów.
No tak. Widocznie trafiła na jakieś pole treningowe dla kojelnych bezmózgich pachołków, którzy na polu bitwy będą padali jak muchy. Dziewczyna uśmiechnęła się nerwowo i powoli zaczęła się wycofywać. Kiedy tylko ujrzała blond czuprynę Braun'a, znowu zaczęła biec, ignorując ból w swojej prawej kostce.
Przebiegła połowę toru, już prawie dotykała wolności. Już czuła ten świeży powiew wiatru i przyjemne ciepło na skórze.
Ale nagle się zatrzymała. Nie. To coś ją zatrzymało.
Czuła się jakby spadała w głąb lodowatej toni.Blond włosa kobieta zaciskająca swoją dłoń na drobnym ramieniu przerażonej córki. Panikujący ludzie, ogień.
Nagła zmiana scenerii. Walki, ogień, poniszczone domy.
Ludzkość w niewoli. Dzieci w niewoli. Świat w niewoli.Coś szarpnęło Sakurę i podciągnęło ją do góry, odciągając ją od tej przerażającej wizji. Głęboko oddychając, brunetka rozejrzała się dookoła zdezoriętowana. Starała się zrozumieć przekaz tego czegoś co właśnie zobaczyła. Dlaczego znowu ona?
— Jezu, wygląda bladziej niż zwykle. — mruknęła Pieck, nachylając się nad nią. Wymieniła się spojrzeniami z Zeke'm, który wyglądał jakby od dawna nie zażywał snu.
— Co ty tutaj robisz.
— Ja...
— Co widziałaś?
— Ja tylko... — starała się ponownie wytłumaczyć brunetka ale znowu jej brutalnie przerwano. Zeke wstał i pomasował sobie skronie, czując że to dziecko jest ponad jego siły. Nie musiał zgadywać by domyśleć się, że dziewczyna znowu szperała w jego biurze, szukając informacji o swoich przyjacielach lub o swoim dawnym życiu. — Spanikowałam.
— Co widziałaś?
— Przysięgam, że nic! — zawołała brunetka, powoli się podnosząc z ziemii.
— Nieważne. Wrócimy do tego później. Alexander, zajmij się nią.
Zajmij się nią. Dziewczyna uniosła wysoko brwi, jakby się właśnie przesłyszała. Dobrze, rozumiała że sprawiała im ogrom kłopotów i woleliby by nadal była w śpiąccze. Bez pyskowania, pytania, uciekania i jej eogistycznego zachowania. W tym momencie poczuła się, jakby ktoś zbił lustro jej rzeczywistości.
A może po prostu była przewrażliwiona?
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑 𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇.
Fanfic𝗠𝗔𝗡𝗘𝗔𝗧𝗘𝗥. (マミーター). gdzie pewna nazbyt pobudliwa oraz nieokrzesana dziewczyna, przez przypadek gubi swoje wszystkie notatki na temat tytanów i wpada na bardzo niskiego kapitana oraz tajemniczego bruneta. we need to save h...