ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴛʜɪʀᴛʏ ғᴏᴜʀ

51 4 0
                                    

—  Jak to nie możecie ich znaleść?! — Levi od tego wszystkiego będzie potrzebował terapii. Siedział przed tą dwójką nieudolnych żołnierzy, którzy od prawie tygodnia nie potrafili znaleść tytana i tej jego wiedźmy.

— No...

— Czy ja ci pozwoliłem się odzywać, kurduplu? — syknął, rzucając papiery na stół i gwałtownie wstając. Po ucieczce dwójki oskarżonych, praktycznie całe miasto dowiedziało się o tym wypadku i zaczęła się dwódniowa panika. I że on się nie domyślił, jak to może się skończyć. — Przecież oni nawet nie mieli niczego przy sobie! Są zagubieni, w wielkim mieście, przerażeni, jasna cholera to tylko dzieci! — mężczyzna zaczął nerwowo chodzić po całym pokoju, a Hange, stojąca przy ścianie, zdecydowała, że to odpowiedni moment by zaaregować.

— Panowie, wracajcie do szukania albo w ogóle, bardzo nam było miło z wami porozmawiać, gdybyście znaleźli jakiegoś martwego tytana to przynieście go mi, bo mam braki. — oznajmiła szatynka, szczerząc się szeroko i oprowadzając biedaków do drzwi.

— Ale jak my mamy...

— Coś wymyślicie. Pa! — pożegnała się, poczym zatrzasnęła za nimi drzwi i odetchnęła z ulgą, strzepnęła z siebie ich pot poczym spojrzała z spokojem na swojego towarzysza.

— Nie rozumiem... Jak?!

— Mój drogi Levi. Poprostu nie masz ręki do dzieci. — Ackerman spojrzał się na Hange jakby zastanawiał się, czym ją tu ubić.
Na szczęście w pobliżu jego łapek nie było niczego twardego.

— Ja pierdziele, czy ty się słyszysz? Do dzieci?

— Wiesz, w ich wieku też nie byłeś taki... grzeczny.

— Osłabiasz mnie.

— Służę pomocą.

— Hange, przypominam Ci, że Eren ma lekkie problemy z agresją, a teraz jeszcze okazało się że jest tytanem.

— Levi, powiem szczerze. Ta dziewczyna, która była moją rekrutką, straciła całą rodzinę. Trafiła do domu uciech swojej ciotki, gdzie została wyszkolona na żywą i bezuczuciową encyklopedię. Eren stracił matkę, o ojcu nawet nie wiem nic, patrzył jak jego bliscy cierpią i nie mógł z tym nic zrobić.
To poraniona młodzież, która musi żyć w tym śmietniku.
Na ich miejscu też bym uciekła. — odparła kobieta, unosząc kąciki ust do góry. — Powstrzymanie ich to jak łapanie dymu w dłonie.

xxx

— Ała! Eren! — syknęła Sakura, uchylając się przed wacikiem z wodą utlenioną. Na twarzy miała jedną bliznę, będącą śladem od ogromnego głazu, który ją uderzył z prędkością światła.

— Trzeba Ci te rany opatrzyć.

— Ale nawet ni...

— Mikasa, Armin, przytrzymajcie ją. — przerwał stanowczo chłopak, patrząc prosząco na dwójkę przyjaciół. Armin zaśmiał się lekko, widząc przerażoną twarz brunetki i podszedł do niej, delikatnie chwytając ją za ramię. Mikasa jednak nie była aż taka litościwa i widocznie postanowiła sprawdzić ile czasu zajmie jej złamanie kości Itachi.

— Zajmujesz się nauką i nie wiesz, że takie rzeczy trzeba dezynfekować? — zaśmiał się Eren, widząc kwaśną minę Sakury.

— Tak ale... JASNA CHOLERA! — wrzasnęła, czując jakby coś przypalało jej ranę.

— Już po wszystkim. — oznajmił kasztanowłosy, odkładając sciereczkę na ziemię i wycierając ręce. — I po co tyle krzyku?

— Bardzo śmieszne. — prychnęła dziewczyna, pociągając nosem.
Spojrzała w rozgwieżdżone niebo i bardziej opatulając się starym kocem, który kupili na jakimś targu. — Czyli co robimy?

— Pozbywamy się wszystkich tytanów.

— Udowadniamy światu, że jesteśmy niewinni!

— Wyjedziemy za mury!

— Kupimy mnóstwo mięsa!

— Dosięgniemy o tam! — zawołała Sakura, wskazując na niebo.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz