— Jak to nie możecie ich znaleść?! — Levi od tego wszystkiego będzie potrzebował terapii. Siedział przed tą dwójką nieudolnych żołnierzy, którzy od prawie tygodnia nie potrafili znaleść tytana i tej jego wiedźmy.
— No...
— Czy ja ci pozwoliłem się odzywać, kurduplu? — syknął, rzucając papiery na stół i gwałtownie wstając. Po ucieczce dwójki oskarżonych, praktycznie całe miasto dowiedziało się o tym wypadku i zaczęła się dwódniowa panika. I że on się nie domyślił, jak to może się skończyć. — Przecież oni nawet nie mieli niczego przy sobie! Są zagubieni, w wielkim mieście, przerażeni, jasna cholera to tylko dzieci! — mężczyzna zaczął nerwowo chodzić po całym pokoju, a Hange, stojąca przy ścianie, zdecydowała, że to odpowiedni moment by zaaregować.
— Panowie, wracajcie do szukania albo w ogóle, bardzo nam było miło z wami porozmawiać, gdybyście znaleźli jakiegoś martwego tytana to przynieście go mi, bo mam braki. — oznajmiła szatynka, szczerząc się szeroko i oprowadzając biedaków do drzwi.
— Ale jak my mamy...
— Coś wymyślicie. Pa! — pożegnała się, poczym zatrzasnęła za nimi drzwi i odetchnęła z ulgą, strzepnęła z siebie ich pot poczym spojrzała z spokojem na swojego towarzysza.
— Nie rozumiem... Jak?!
— Mój drogi Levi. Poprostu nie masz ręki do dzieci. — Ackerman spojrzał się na Hange jakby zastanawiał się, czym ją tu ubić.
Na szczęście w pobliżu jego łapek nie było niczego twardego.— Ja pierdziele, czy ty się słyszysz? Do dzieci?
— Wiesz, w ich wieku też nie byłeś taki... grzeczny.
— Osłabiasz mnie.
— Służę pomocą.
— Hange, przypominam Ci, że Eren ma lekkie problemy z agresją, a teraz jeszcze okazało się że jest tytanem.
— Levi, powiem szczerze. Ta dziewczyna, która była moją rekrutką, straciła całą rodzinę. Trafiła do domu uciech swojej ciotki, gdzie została wyszkolona na żywą i bezuczuciową encyklopedię. Eren stracił matkę, o ojcu nawet nie wiem nic, patrzył jak jego bliscy cierpią i nie mógł z tym nic zrobić.
To poraniona młodzież, która musi żyć w tym śmietniku.
Na ich miejscu też bym uciekła. — odparła kobieta, unosząc kąciki ust do góry. — Powstrzymanie ich to jak łapanie dymu w dłonie.xxx
— Ała! Eren! — syknęła Sakura, uchylając się przed wacikiem z wodą utlenioną. Na twarzy miała jedną bliznę, będącą śladem od ogromnego głazu, który ją uderzył z prędkością światła.
— Trzeba Ci te rany opatrzyć.
— Ale nawet ni...
— Mikasa, Armin, przytrzymajcie ją. — przerwał stanowczo chłopak, patrząc prosząco na dwójkę przyjaciół. Armin zaśmiał się lekko, widząc przerażoną twarz brunetki i podszedł do niej, delikatnie chwytając ją za ramię. Mikasa jednak nie była aż taka litościwa i widocznie postanowiła sprawdzić ile czasu zajmie jej złamanie kości Itachi.
— Zajmujesz się nauką i nie wiesz, że takie rzeczy trzeba dezynfekować? — zaśmiał się Eren, widząc kwaśną minę Sakury.
— Tak ale... JASNA CHOLERA! — wrzasnęła, czując jakby coś przypalało jej ranę.
— Już po wszystkim. — oznajmił kasztanowłosy, odkładając sciereczkę na ziemię i wycierając ręce. — I po co tyle krzyku?
— Bardzo śmieszne. — prychnęła dziewczyna, pociągając nosem.
Spojrzała w rozgwieżdżone niebo i bardziej opatulając się starym kocem, który kupili na jakimś targu. — Czyli co robimy?— Pozbywamy się wszystkich tytanów.
— Udowadniamy światu, że jesteśmy niewinni!
— Wyjedziemy za mury!
— Kupimy mnóstwo mięsa!
— Dosięgniemy o tam! — zawołała Sakura, wskazując na niebo.
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑 𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇.
Fanfic𝗠𝗔𝗡𝗘𝗔𝗧𝗘𝗥. (マミーター). gdzie pewna nazbyt pobudliwa oraz nieokrzesana dziewczyna, przez przypadek gubi swoje wszystkie notatki na temat tytanów i wpada na bardzo niskiego kapitana oraz tajemniczego bruneta. we need to save h...