𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐅𝐈𝐕𝐄.

112 6 0
                                    

Wszędzie był tynk, Sakura czuła go pod palcami i nad ciałem, jak unosi się w powietrzu i utrudnia jej oddychanie. W klatce piersiowej czuła bolące kłucie, głowa nagle stała się ciężka, a w nogach straciła czucie, chyba że to przyzwyczajenie do bólu.

Dziewczyna nie miała pojęcia ile leżała pod gruzami, ale wiedziała że ją wszystko boli i jej się to nie podoba. Podwinęła głowę do góry, ignorując delikatny ból w karku i ledwo otworzyła.
Gdy to zrobiła, odrazu kichnęła i kurz się podniósł, co sprawiło że brunetka dostała ataku kaszlu, co ciągnęła za sobą ból w klatce.

Skrzywiła się i szybko położyła głowę na kamieniu pod nią.
Zamknęła oczy i zaczęła powoli oddychać, starając się nie panikować. Do jej uszy doszły czyjeś wrzaski, po tonie głosu można było poznać że to przerażona, młoda kobieta, gwar przechodniów, którzy rozkazywali sobie nawzajem.

— Tam ktoś jest!

— Ktoś musi pomóc!

— Wołajcie po Żandarmerię!

— Po co Żandarmerię? Wezwijmy Korpus, oni mają przecież specjalny sprzęt! — Bardzo ciekawie było to, że ludzie zamiast sami wziąść się do pracy, wyręczali się dobrymi radami. A ona tutaj zdychała, przykryta grubą warstwą tynku i gruzu.

Sakura powoli podniosła głowę i zaczęła się delikatnie poruszać do przodu, najpierw uwalniając ręce, a potem nogi. Na ramieniu miała ogromne przecięcie, z rzestą tak samo jak na nodze, łuk brwiowy był częściowo rozwolany a usta rozcięte. Ale mimo wszystko, bardzo dobrze się trzymała i nie złamała sobie niczego.

Drżącą ręką dotknęła kawałka ściany i przesunęła ją trochę, zasypując nad siebie kolejne pokłady piachu, tynku i szkła.
Powoli wydostając się z pułapki, nagle czyjaś blada ręka brutalnie wyciągnęła ją na powierzchnię i położyła na kupię gruzu, poczym jedyna Itachi dostała chlustem zimnej, brudnej wody w twarz.

— C-co do cholery! — wydusiła, dławiąc się mydlinami. Szybko przewróciła się na ziemię i wypluła wodę z odrobinką krwi.

— Co do cholery?! To ja powinnam się zapytać! — wydarła się Miaki, rzucajac w nią jej skórzaną torbą, która była już przedziurawiona i prawie pusta, co umknęło jej uwadze. — Szukasz śmierci jak twoja ciotka pieniędzy, nie jestem twoją niańką, tylko przyjaciółką i nie zamierzam tolerować tego, że starasz się zabić! — wrzasnęła, podczas gdy z jej nosa ciekła krew.

— Nie starałam się za....

— Nie? A jak to wyglądało? Starałaś zabić tytana na własną rękę, rozumiesz? Tytana! To nie jest kaczka, którą wystarczy postrzelić by podać na talerzu! — Miaki poprawiła swoje zakurzone włosy, poczym strzepnęła brud z porwanego, teraz już szarego kimono.
Chwyciła swoją przyjaciółkę za ramię i obie ostrożnie zeszły, wymiając zaszokowanych mieszkańców, patrzących karcąco na Sakurę jakby to wszystko było jej winą. I w pewnym sensie tak, widocznie obliczenia były niedokładne i nie przewidziały gwałtownych ruchów Tytanów, w końcu to bez mózgi.

— Ile osób ucierpiało...? — zapytała cicho brunetka, długo zastanawiając się czy zadać to pytanie.

— Na Twoje szczęście tylko dwie. To i tak cud przy takim zwróceni akcji, mam nadzieję, że cię nie widzieli bo będziesz miała problem.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐌𝐀𝐍𝐄𝐀𝐓𝐄𝐑               𝖺𝗍𝗍𝖺𝖼𝗄 𝗈𝗇 𝗍𝗂𝗍𝖺𝗇. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz