Rozdział 7.'Nie zamykaj oczu!'

2.9K 71 4
                                    

Szedł za mną kilka kroków dalej , jestem pewna, że mierzył mnie wzrokiem z góry na dół. Czułam jego wzrok, jego pożądanie. Ja i moja wewnętrzna kobietka stwierdziłyśmy zgodnie, że nie możemy mu się oddać, nie będziemy jedną z wielu i nie damy mu tej satysfakcji łowcy.

Zatrzymałam się przed drzwiami chcąc zapukać, czy też zadzwonić do drzwi. - Po prostu wejdź. - Syknął.

Odwróciłam się do niego twarzą patrząc znacząco z niezadowoloną miną. - Możesz przestać, być taki..

- Jaki? - Przerwał mi znowu z chytrym uśmieszkiem.

- Arogancki. - Zacisnęłam zęby wchodząc przy tym do apartamentu.

Penthouse był ogromny, okna i widok za nimi odbierał oddech. Królowała tu biel, styl był nowoczesny, nie bardzo pasował mi do Liama.

Zrobiłam kilka kroków i ujrzałam po prawej stronie dużą jasną kuchnie z wyspą ze trzy, a może nawet cztery razy większą od naszej. Kuchnię i jadalnie rozdzielała ściana z alkoholem, ogromne ilości alkoholu..

- Koneser - Skomentowałam pod nosem z uznaniem.

- Podoba ci się? - Usłyszałam znajomy głos na który przewróciłam delikatnie oczami. - Oczami przewracają tylko niegrzeczne dziewczynki. - Syknął równając się przy tym ze mną.

- Przepraszam, nie zawsze robię to co trzeba i to co oczekują inni.

Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam poszukiwania dziewczyn, co nie zajęło wcale za dużo czasu. Znalazłam je na lewo od wejścia do mieszkania przy bilardzie.

- Oo Hai! Jesteś już. - Uśmiechnęła się serdecznie Ava. Z takiej odległości już dało się zauważyć, że do trzeźwych osób w tej chwili to ona nie należała.

Chciałam stąd jak najszybciej wyjść, ale z jednej strony ciekawił mnie ten tajemniczy mężczyzna, a z drugiej był tak onieśmielający, że chciałam uciekać jak najdalej.

W pomieszczeniu nie było znowu za dużo osób, ale kilka osób widziałam pierwszy raz na oczy. Wszyscy za to wyglądali na bardzo zamożnych i piękny ludzi, jeden z nich  wstał z kanapy, odchodząc od długonogiej blondynki w moim kierunku. - Pani to chyba nowa? - Powiedział całując moją dłoń.

W tej samej chwili podszedł do nas Damien i z mroźną miną popatrzył się na bruneta, tak jakby chciał go skrzywdzić samym wzrokiem. Ten zobaczywszy go zwyczajnie, bez słowa odszedł od nas, nie patrząc już więcej na mnie.

- W takim razie jak mam się do ciebie zwracać? - Popatrzył na mnie z góry.

Zrobiłam głupią minę i zaczęłam szukać w głowie o co może mu chodzić.

No nie.. Na wspomnienie o tym, że skłamałam z imieniem zrobiło mi się zwyczajnie wstyd, a na mojej twarzy zaczął malować się burak. Uciekłam szybko do Avy i ku mojemu zdziwieniu Sophi.

- Soph, a co ty tu robisz? - Zapytałam zmieszana.

- Ava nie chciała iść sama.

Mimo jak dla mnie późnej już pory, zabawa dopiero co się rozpoczynała. Stwierdziłam jednak, że nie będę psuć dziewczynom imprezy.

Ava przy Liamie była taka inna, nie uciekał jej z pola widzenia, było w tym wszystkim coś dziwnego, nie widziałam u niej nigdy takiego wzroku. Zakochała się?

Stwierdziłam, że najlepiej będzie nie wychylać się za bardzo, a noc minie względnie spokojnie i bez ekscesów ze strony Damiena, od momentu w którym przywitał mnie nieznajomy brunet, mężczyzna gdzieś uciekł. Nie widziałam go pół nocy, a uczucie z klubu minęło, zniknęło.

- Dlaczego nie spędzasz czasu tam z resztą i nie bawisz się dobrze? - Znowu ten sam facet, co wcześniej przegonił go Damien.

- Dlaczego uważasz, że nie bawię się tu dobrze?

- Nie odpowiada się na pytanie pytaniem. - Ganił mnie.

- Cenię sobie spokój i swoje towarzystwo, jest mi tu dobrze. - Uśmiechnęłam się łagodnie w kierunku mężczyzny.

- Nie przedstawiłem się, jestem Axel, a ty? - Zapytał podając mi drinka.

- Nie pije, jestem tu autem. - Syknęłam, odrzucając drinka delikatnie dłonią. - Hailey.

- Zanim stąd wyjdziesz to drink z ciebie wyparuje. - Namawiał ze ślicznym uśmiechem. - Tu prawie nie ma alkoholu. - Zapewniał podając mi kolejny raz drinka.

Po krótkiej chwili sięgnęłam jednak po drinka, zanurzając w nim powoli swoje usta. Faktycznie alkoholu czuć tu nie było, aż tak za bardzo.

- Może usiądziemy na kanapę? - Zaproponował łapiąc mnie za dłoń i prowadząc na kanapę, która znajdowała się najdalej od wszystkich.

Rozmawialiśmy chwilę, śmiejąc się i popijając drinka. Czułam, że ten drink jednak jest mocniejszy niż na początku się wydawało. Krzyki i śmiechy ludzi stawały się coraz głośniejsze, mężczyzna obok mnie powoli wirował, a jego szept przekształcił się w krzyk - w mojej głowie.

Poczułam jego dłoń na moim udzie i oddech na uchu. - Jesteś taka piękna. - Szepnął do ucha, zanurzając się nosem w moich długich włosach.

- Nie czuję się zbyt dobrze, gdzie tu jest łazienka? - Zapytałam się go wstając ledwo na nogi.

- Zaprowadzę cię. - Zaproponował wstając za mną.

- Nie. - Syknęłam - Sama znajdę drogę.

Modliłam się o siłę w nogach i trzeźwych myślach w głowie. Nie wiedziałam, gdzie mam iść, ale szłam. Zapamiętałam, że przy wyjściu były jakieś drzwi, warto spróbować. Droga robiła się krótsza i dłuższa, wszystko wirowało. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

Pociągnęłam za klamkę i otwierając drzwi upadłam na kolana. Myślałam, że już nie wstanę, a wtedy poczułam czyjeś dłonie na talii, które pomagają mi wstać.

- Dziękuje - Ledwo szepnęłam.

- Tak pięknie pachniesz. - Stwierdził zaciągając się przy tym znowu zapachem moich włosów. Przyciągnął mnie mocno do siebie i zaczął całować po szyi obmacując dłońmi mój tyłek i piersi. Starałam się od niego odsunąć, ale nie miałam w sobie tyle siły.

- Puść mnie.. - Wyszeptałam.

- Taka cudowna..

Podszedł ze mną bliżej do ściany i oparł twarzą do niej. Odwróciłam sie w stronę lustra i czekałam na najgorsze. Obraz, który teraz miałam przed sobą powodował nudności, łzy same zaczęły cieknąć. Nie zdążył jeszcze nic zrobić, a ja już czułam się źle we własnej skórze.

Próbowałam znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły, aby tylko wyjść z łazienki, czy też krzyknąć. Półświadoma stwierdziłam, że w tym przypadku najlepszą obroną nie będzie atak, a zmylenie przeciwnika ciszą, ciszą przed burzą. Wiedziałam, że czasu mam coraz mniej i w każdej chwili mogę stracić przytomność.

Nie zamykaj oczu! Nie zamykaj! 

Oddałam mu się cała, aby stracił chociaż na chwilę czujność. Pozwoliłam mu się dotykać i całować po szyi. Próbowałam nasze ciała odwrócić, żeby to on był na ścianie, drzwi są otwarte, wystarczy wyjść.

- Tez tego chce malutka? - Zapytał przerażającym tonem.

W tym momencie co wypowiadał te słowa do łazienki weszła Sophi, która na nasz widok krzyknęła z zaskoczenia.

- Jeju! Przepraszam

- Soph.. - Wyszeptałam ledwo

- Ty tez chcesz dołączyć? - Zapytał się, łapiąc przy tym mnie za twarz, żebym nie patrzyła w jej stronę.

- Hai chodź ze mną. - Złapała mnie za dłoń przerażona i pociągnęła mocna.

Sophi nie miała za dużo siły, ale to wystarczyło żebym zwyczajnie opadła na nią całym ciężarem. - Hai! Co ci się dzieje?! - krzyczała wystraszona.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz