Rozdział 67. 'Klatka'

704 30 4
                                    

Otworzyłam oczy powoli, poczułam delikatne promienie słońca, które otulały moją twarz. Przez chwilę leżałam nieruchomo, przywołując wspomnienia. To tylko sen? Po głębokim oddechu wstałam z łóżka.

Odkryłam kołdrę i zorientowałam się, że spałam w ręczniku. Pamięć wracała do mnie, układając się w głowie jak układanka, której ostatnie kawałki dopasowały się dopiero teraz. To nie może być prawda. Objęłam twarz w dłonie, do oczu ponownie nazbierały mi się łzy. Czułam się beznadziejnie bezradna.

Niepostrzeżenie w pokoju pojawił się Damien, trzymający w dłoni gorący kubek kawy. - Masz, dobrze ci zrobi. - Bez słowa odebrałam od niego kubek i wypiłam kilka łyków.

Usiadł obok mnie, a jego spojrzenie spoczęło na mnie, głębokie i tajemnicze. Nie potrzebowaliśmy słów, nasze milczenie mówiło więcej niż tysiąc wyraźnych zdań. Spojrzałam na niego, chłonąc każdy detal jego twarzy, gdzie malowały się historie, których nie znałam. Ale w jego obecności czułam, że mogę się opierać i znaleźć zrozumienie.

- Chce wiedzieć wszystko. - Szeptałam.

- Wszystko ci opowiem, ale nie tutaj. - Powiedział, wstając z łóżka i wyciągając do mnie dłoń.

Po chwili wahania wzięłam jego dłoń, a on pomógł mi wstać. - Ubierz się i spakuj kilka rzeczy. - Rzekł, patrząc mi prosto w oczy.

- Co? - Zapytałam zdezorientowana.

- Gdybym chciał cię skrzywdzić już dawno by cię tu nie było. - Odparł, uśmiechając się ironicznie. - Spakuj się na kilka dni, odpoczynek zrobi nam dobrze.

- Nie. - Protestowałam.

- Albo ty to zrobisz, albo zabiorę cię w tym ręczniku i ktoś kupi ci ubrania. - Warczał. - Masz piętnaście minut. Czekam na dole.

Czułam się jak w wirze emocji, wirując naprzemiennie między lękiem a ciekawością. Szybko ubrałam się w jeansy i białą koszulkę, do torby wrzuciłam kilka rzeczy, w tym szczoteczkę do zębów i kilka kosmetyków. Moje dłonie drżały nieznacznie, gdy zapięłam zamek torby, w niepewności co do tego, co przyniesie ten dzień. Mimo wątpliwości, które rozdzierały moje myśli, wciąż mu ufałam.

Kiedy zeszłam po schodach, spojrzałam na Damiena, który czekał na mnie z cierpliwością. W milczeniu wsiedliśmy do jego samochodu, a ja zastanawiałam się, jak długo potrwa ta podróż i co nas tam czeka.

- Dokąd zmierzamy? - Zapytałam, patrząc niepewnie przez przednią szybę.

- Na razie jedziemy do mojego domu, żeby zabrać moje rzeczy, a co będzie potem, to niespodzianka. - Rzucił, sprawnie omijając pojazdy przed nami.

To, co mi wyznał, było czymś, co od dawna tkwiło w mojej podświadomości, od samego początku naszej znajomości. Jego tajemniczość, nagłe wyjazdy, rany, zmiany tożsamości - to wszystko były elementy zagadki, które dzisiaj wreszcie udało się ułożyć w logiczną całość.

Mimo tego, co właśnie usłyszałam, teraz siedzę obok niego w samochodzie - przerażona, ale jednocześnie ciekawa i podekscytowana tym, co jeszcze mi powie, a także tym, co planuje zrobić. Jego aura niebezpieczeństwa jest niezaprzeczalna, ale czy jest zdolny zranić mnie? Czy krzywdził kobiety? Te pytania krążyły teraz we mnie jak chmury nad morzem, gotowe rozszarpywać spokój, który próbowałam odnaleźć w tej burzliwej sytuacji.

- Hailey. - Szepnął - Niezależnie od tego, co się wydarzy, nigdy nie zrobię ci krzywdy ani nie pozwolę, żeby ktoś inny to uczynił. Wiem, że to wszystko jest skomplikowane, ale możesz mi zaufać. Wiele rzeczy ukrywałem przed tobą, bo wiedziałem, że są niebezpieczne, ale nigdy nie kłamałem.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz