Rozdział 11. 'Rezerwacja na nazwisko Roy'

2.4K 63 7
                                    

- A wy co takie zapłakane? - Zapytała Ava wchodząc do salonu.

Popatrzyłam znacząco na Sophi i równocześnie otarłyśmy z buzi swoje łzy. - Nie pytaj. - Odparłam z łagodnym uśmiechem na twarzy.

- Okej! - Podniosła ręce ku górze - Chodźmy zjemy coś, obiad gotowy. Dzisiaj ryba z frytkami mmm po angielsku.

- Zaraz przyjdziemy. - Odparła Sophi.

- Dobrze! Już was zostawiam same. - Przewróciła oczami udając obrażoną.

- Ona spotyka się z jednym z nim.

- Tak i jest bardzo szczęśliwa. Nie wygląda on na kogoś..

- Hailey! Oni wszyscy są zwykłymi mordercami. - Syczała przez zaciśnięte zęby.

- Kocie, nie wiemy, czy na pewno go zabili. - Mimo, że sama byłam pewna, że Axel tamtej nocy zginął, ją próbowałam przed tym chronić. - Proszę cię zapomnij o tej feralnej nocy.

Sophi była z nas wszystkich najmłodsza, na początku stycznia skończyła 21 lat, była tylko o 3 lata młodsza od naszej 4 a traktowałyśmy ją jak Skyler, młodsza siostrę. Dlatego za wszelką cenę musiałam ją przed tym wszystkim chronić.

Sophi to niska rudowłosa wariatka, szukająca wrażeń prawie każdego dnia. Ma niezwykłą figurę, zgrabny tyłek, a do tego piersi całkiem sporych rozmiarów. Jej kolor włosów dodaje jej tylko pazura. Bujna burza loków, z daleka idzie poznać, że to nasza mała, dosłownie mała Sophi z ledwo 155cm wzrostu. Ma owalną twarz, którą zdobią piegi, zadarty nos i piękne, duże usta. Ideał kobiety.

Sophi to czyste przeciwieństwo Skyler, która poszła wzrostem i urodą po ojcu. Jest mojego wzrostu, ma krótkie po ramiona czarne włosy, kwadratową twarz i zero piegów. Figurę ma zbliżoną do Sophi, ale zdecydowanie mniej krągłości. Jest równie piękna, ale nie uwydatnia dodatkowo swojego piękna jak siostra.

- Nie chce, żeby ktoś was skrzywdził przeze mnie. - Jej buźka na nowo zrobiła sie smutna, pełna żalu i wyrzutów sumienia. Jakby to wszystko było jej winą.

- Obiecuje ci, że żaden z nich nigdy nas nie skrzywdzi. - Uśmiechnęłam się dodając jej przy tym otuchy - Chodźmy już, bo zaraz znowu tu za nami przyjdą.

Niedziela mijała nam spokojnie i całkiem miło. Mimo nieprzyjemnego poranka, dzień śmiało mogę zaliczyć do udanych. Spędziłam go z ludźmi których kocham, przy których zawsze mam wsparcie, a dziś to ja musiałam wesprzeć jedną z nas.

Po obiedzie udałyśmy się na dwugodzinny spacer po okolicy, po drodze zahaczając co chwilę o jakieś małe sklepiki kupując różnego typu pierdoły.

Zastanawiałam się co mam teraz zrobić, być może zginął człowiek. Potencjalny chłopak mojej przyjaciółki może być w to zamieszany, a ja ze względu na bezpieczeństwo nas wszystkich musze milczeć i poradzić sobie z tym wszystkim sama.

Człowiek, który się mną zaopiekował, który mi pomógł byłby w stanie odebrać komuś życie? Ta myśl nie mogła mi wyjść z głowy. Gdy widziałam Damiena, zaledwie kilka razy nie wyglądał mi na kogoś takiego, na kogoś kogo miała przed sobą Sophi. Do tego wszystkiego Liam i ewidentne uczucia Avy, jak ja mogę teraz pozwolić jej na spotykanie się z nim i wspieranie ją przy tym wszystkim?

+1 847 324 3225

Miałaś nie drążyć tematu.

Po przeczytaniu tego sms doznałam mini zawału. Wiedziałam od kogo jest i teraz po opowiadaniu Sophi zwyczajnie zaczęłam się go bać. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się co mam odpisać i przez moje mieszane uczucia nie mogłam znaleźć na to odpowiedzi.

- Coś się stało? - Zapytała zmartwiona Ava.

- Nie, wszystko w porządku. - Kłamałam rzecz jasna. - Wracamy już do domu? - Zapytałam.

- Możemy, może Liam jeszcze wpadnie.

Na wspomnienie jego imienia Sophi poprawiła się w miejscu, a z jej twarzy od razu zniknął uśmiech. Czułam się podobnie tylko, że ja prawdopodobnie będę z nim na noc w jednym domu.

Zebrałyśmy się szybko i ruszyłyśmy w powrotną drogę do mieszkania. W drugą stronę miała kierować Ava, więc miałam chwilę na pomyślenie co mogę odpisać. - Jesteś głodna?

- No trochę, zanim dojedziemy to już na pewno. - Odparłam.

- Może pójdziemy do tej włoskiej knajpy obok nas na jakiś makaron i drinka? -Zaproponowała.

- Jestem za!

Potrafiłyśmy tą knajpę odwiedzać kilka razy w miesiącu, zjadłyśmy już każdą pozycje z menu, a dalej jedzenie potrafiło nas zaskoczyć smakiem, a do tego Ci kelnerzy. Stwierdziłam, że jak w tym roku nikogo sobie nie znajdę, to poderwę jednego z nich.

Stwierdziłyśmy, że nie będziemy już wchodzić do mieszkania, tylko zaparkuje pod budynkiem i już spacerkiem przejdziemy się dalej. To zaledwie 5 minut drogi.

- Benvenuto di nuovo. - Przywitał nas z uśmiechem na twarzy jeden z przystojnych kelnerów. - Stolik dla dwojga jak zwykle?

- Nie, rezerwacja na nazwisko Roy. - Powiedziała unikając przy tym mojego pełnego zdziwienia wzroku.

- Roy? A kto to? - Zapytałam, ale odpowiedzi nie usłyszałam.

- Mi segua, per favore.

- Ava, co się dzieje? - Ta jednak dalej milczała, ale uśmiechała się od ucha do ucha, zbijając mnie tym z tropu. Jej humor udzielił się i mi, więc do stolika podeszłam z szerokim uśmiechem.

- O jakie uśmiechnięte. - Usłyszałam znajomy głos Liama.

Kurwa.

Na widok mężczyzny, który siedział na przeciwko Liama uśmiech zniknął mi twarzy. Oni go zabili. Oni go zabili. Patrzyłam się na nich, a w głowie widziałam przed sobą płaczącą i wystraszoną Sophi, która ciągle wypowiada to samo zdanie. Oni go zabili.

- Gdybym ci powiedziała to w życiu byś nie przyszła. - Tłumaczyła się.

- I dobrze, wychodzimy. - Złapałam ją za dłoń i zrobiłam zaledwie dwa kroki w stronę wyjścia.

- Zostań. - Warknął mężczyzna, aż moje całe ciało wzdrygnęło. - Jesteśmy dorosłymi ludźmi, nie możemy wszyscy razem zjeść?

- Możemy. - Odpowiedziała zadowolona Ava. Pociągnęła mnie do stolika i prawie popchała na krzesło obok Damiena. Siadając obok Liama od razu zatopiła swoje usta w jego.

Odwróciłam się powoli w stronę mężczyzny obok mnie. Czułam, że ciągle wpatruje się we mnie, nie mogłam pokazywać mu tego, że choć trochę się go boje. A raczej bałam do chwili w której go zobaczyłam. Teraz gdy na niego patrzę czuje sie bezpieczna, a nie odwrotnie.

- Nie odpisałaś mi na wiadomość. - Stwierdził nie spuszczając z moich oczu wzroku.

- Nie rozumiem. - Troszkę się zabawimy..

- Mała.. Nie udawaj. - Jego kąciki ust delikatnie drgnęły w stronę uśmiechu, ale końcowo nie zobaczyłam jego równiutkich zębów.

- Nie dostałam od ciebie żadnej wiadomości. - Brnęłam w to dalej, ale on zrezygnował bez walki i zwyczajnie w świecie odpuścił.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz