Rozdział 33. 'Anton'

2K 65 12
                                    

Damien

Ten cholerny fajfus tańczy z nią, z moją Hailey. Mam ochotę podejść i zajebać mu, żeby się opamiętał. Dziewczyna ewidentnie jest zażenowana tym o czym rozmawiają. Mam wrażenie, że zaraz zacznie się ślinić na jej widok, już stąd widzę ten jego obrzydliwy wzrok.

- Zaraz się najebiesz. - Stwierdził w sumie prawdę. - Kim ona jest?

- Moją asystentką.

- I tak swoją asystentkę pożerasz wzrokiem? Dobra chyba musi być, co?

Co kurwa?

Odwróciłem się w stronę mojego rozmówcy z mrożącym wzrokiem. - Możesz być sobie moim ojcem, ale jeszcze raz zainsynuujesz coś w stosunku do Hailey to źle się to dla ciebie skończy. - Warczałem.

- Dobrze, że zaznaczyłeś. Jestem twoim ojcem, waruj.

Zbliżyłem się jeszcze bliżej niego, aż nasze czoła stykały się ze sobą. Wiedziałem, że rozmowa nie ma sensu i ruszyłem w końcu w stronę pary, którą na moment straciłem z oczu.

- Hailey. - Warknąłem. - Wybacz Charles, chce komuś ją przedstawić.

Wziąłem dziewczynę za dłoń i prowadziłem. Sam nie wiem gdzie, ale najdalej tego kretyna Charlsa. Po drodze napotkaliśmy jeszcze kelnerkę od której wziąłem kolejną szklankę trunku.

- Nikogo tu nie widzę. - Stwierdziła, na co przeszyłem ją surowym wzrokiem.

- Przestań. - Syczałem. - Nie doprowadzaj mnie do szału Hailey.

- O co ci chodzi? - Zapytała zdezorientowana gestykulując przy tym rękami.

- Zachowujesz się jak małe dziecko. - Warczałem już wkurwiony. - Podoba ci się?

- Co? - Prychnęła prześmiewczo. - Kto? Charles?

Spiorunowałem ją wzrokiem już kolejny raz dziś i zostawiłem bez słowa. Jesteś moja. Tylko moja.

Kolejna godzina minęła mi jak jedna minuta. Widziałem, że Hailey już nawet nie jest zdenerwowana, ale znudzona. Nie lubiłem jej smutnej.

- Zatańczysz ze mną? - Zapytałem wyciągając w jej stronę dłoń. - Proszę. - Dodałem.

Widziałem, że delikatnie kąciki jej ust drgnęły w kierunku uśmiechu. Już prawie cię mam, mała.

Zaczęliśmy kręcić się w rytm muzyki, była tak blisko mnie, że byłem w stanie zobaczyć jej jakieś małe niedoskonałości na twarzy, mimo ich była cudownie piękna, a one tylko wskazywały na jej delikatność i naturalność.

Trzymałem ją mocno w talii jakby miała mi zaraz w jakiś sposób uciec. Wpatrywałem się w nią bez opamiętania, wkurwiało mnie to, że nadal nie jest moja, a z drugiej strony tylko mi tym imponowała.

- Możesz przestać się tak ciagle na mnie patrzyć? - Szepnęła w momencie obrotu w tańcu. - To niekomfortowe. Wystarczy, że ci ludzie się na nas gapią.

- Na ciebie się patrzą.

- Kim był ten facet co do ciebie podszedł? Wyglądałeś na zdenerwowanego. Zreszta jak dziś cały wieczor.

- Nikt ważny Hailey, nie zawracajmy sobie nim dziś głowy.

Pół kolejnej nocy spędziliśmy już tylko razem, miałem gdzieś innych ludzi. Liczyła się tylko ona i możliwość spędzenia dzisiejszej nocy razem. Widziałem jak na mnie patrzy, prawie tak samo jak ja na nią.

- Witam Państwa. - Kurwa.. Co on znowu chce?

- Czego chcesz? - Syczałem przez zaciśnięte zęby popijając zaraz gorzka whisky.

- Anton.

- Nie nazywaj mnie tak! - Nie wytrzymałem i złapałem go za kołnierz. - Już wieczor się dla ciebie skończył! Wyjdź stad. - Syczałem

- Damien! Proszę cię, uspokój się. - Złapała mnie za rękę i zaczęła prosić żebym go puścił. - Proszę cię.

- Masz szczęście, że są tu ci wszyscy ludzie.

- Jeszcze się zobaczymy. Zapomnę ci to, miałem nadzieje, że nauczyłeś się kontrolować swoje ataki gniewu, ale widzę, że się grubo pomyliłem Anton. - Po jego ostatnim słowie spiorunowałem go kolejny raz wzrokiem, ale nie dałem się ponieś emocjom. Kobieta trzymała mnie lewa dłonią za moja, a prawa przetrzymywała za ramie tuląc się przy tym chcąc, czy nie chcąc.

Jestem pewny, że gdyby jej tu nie było, ten by już zbierał swoje zęby. Mam gdzieś, że płynie jego krew w
w mojej. Nie mam za grosz do niego szacunku i nawet nie chce.

Zjebali mi z matka życie, a gdy zacząłem sam stawać na swoich nogach pojawili się znowu znikąd niszcząc wszystko jak domek z kart.

Wiedziałem, że ta mała osóbka obok będzie zaraz się wszystkiego dopytywać, ale to nie był ani czas, ani miejsce na tego typu pogadanki.

- Lepiej uważaj na niego kobieto. - Warknął. - Nie wiem kim jesteś, ale uciekaj jak najdalej póki jeszcze nie złapał cię w swoje sidła.

Kobieta zamiast dopytywać, nie odezwała się słowem. Nawet na niego nie spojrzała. Złapała mnie za mój lewy policzek i odwróciła głowę w swoją stronę kojąc moją złość swoim pięknym uśmiechem i smutnymi oczami.

Zazwyczaj ludzie działają na mnie jak płachty na byka, a ona wręcz odwrotnie. Już samym dotykiem jest w stanie sprowadzić mnie na ziemie, a wzrokiem załagodzić moj stres i nerwy.

Nie wiem co w niej takiego było, ale wiedziałem, że jest kimś wyjątkowym, ze nie mogę jej tak łatwo puścić.

- Już ci lepiej? - Zapytała w końcu. Na co kiwnąłem głowa potwierdzającą, a ta od razu puściła mnie i się poprawiła jakby właśnie skończyła jakieś zadanie.

Nawet nie wiem kiedy, ale ojciec oddalił się od nas. Nawet rozglądnąłem się po sali, ale nigdzie go nie było.

- Będziemy niedługo wracać, muszę iść do toalety.
Poczekasz tu na mnie? - Zapytałem.

- Tak, w porządku.

W drodze zacząłem się zastanawiać, czy to był w ogóle dobry pomysł ją tu zabierać. Gdyby poszło coś nie tak, gdyby ktoś zaczął węszyć, gdyby ktoś coś w niej poznał to mogłoby się to bardzo źle skończyć.

Muszę ją chronić za wszelka cenę.

Na naszej drodze stanie multum problemu, ale z jej kojącym dotykiem jestem znieść wiele. Nie dla siebie, ale tylko dla niej samej.

Co to ma być?!

Wystarczyło, że zobaczyłem tego fajfusa obok niej i moje nerwy z powrotem do mnie wróciły.

Mężczyzna znowu ślinił się na jej widok, zbliżył się do niej i swoimi brudnymi łapami złapał ją w talii. Widziałam, że dziewczyna się boi i jest zestresowana, a ten oblech tylko to wykorzystuje.

Podbiegłem do niej i krzyknąłem do niego. - Charles! - Mężczyzna odwrócił się, a wtedy moja pieść idealnie wkomponowała się w jego twarz miażdżąc mu jego już i tak krzywy nos.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz