Rozdział 27.'Musisz jeść'

2.1K 65 4
                                    

Dziś był dzień wylotu, niesamowicie stresowałam się lotem oraz samym weekendem z nim sam na sam. Mam nadzieje, ze jednak szkolenie będzie długie i za dużo czasu z diabłem nie spędzę.

Właśnie jestem w drodze do jego mieszkania, jest 8 rano a ja posłusznie jadę go spakować. Ja nawet swojego faceta nie pakowałam, a go mam. Całe szczęście, ze już go nie powinno być w mieszkaniu. O tej porze już dawno był po porannym joggingu i pewnie za 10 minut będzie szedł z kawa do Abigail.

Po niespełna 20 minutach pukałam już w drzwi uśmiechnięta i zadowolona oczekiwałam na otwarcie przez miła kobietę z wczoraj.

- Cześć! To znowu ja! - Krzyknęłam na przywitanie.

- Miło cię znowu widzieć. Znowu lista cię do mnie sprowadza? - Zapytała kobieta, wpuszczając mnie jednocześnie do mieszkania.

- Nie, tym razem przyjechałam spakować naszego szefa do wyjazdu.

- Aah! Dobrze, zawsze ja to robiłam, ale to miła odmiana. Mam cię zaprowadzić?

- Nie już tam byłam. - Odparłam - To znaczy, mówił mi gdzie mam się kierować. - Poprawiłam się szybko po zobaczeniu miny mojej towarzyszki. - To ja lecę! Niedługo tu wrócę.

Powolnym krokiem maszerowałam i wspominałam tamta noc i poranek z nim. Zrobił nam śniadanie, był taki władczy, a jednocześnie opiekuńczy. Wczoraj powiedział mi, ze nie jest w stanie mnie rozgryźć, ale to on jest dopiero dobrą zagadką.

Weszłam przez drzwi i moim oczom ukazał się pokój dokładnie taki sam jak z tamtej nocy, jedynie pościel się różniła, ale to oczywiste. Pokój pachniał nim, zapach był obłędny. Przystanęłam na moment i zaciągnęłam się mocnym i cudownym zapachem mężczyzny.

Aby dostać się do garderoby musiałam przejść przez łazienkę, a przynajmniej jeśli pamięć mnie nie myliła. Chwyciłam za klamkę i już znajdowałam się w kolejnym olśniewającym pomieszczeniu w którym było czuć jeszcze bardziej mężczyznę.

Zastanawiałam się, gdzie znajdę jakieś torby i czy lepszym pomysłem nie byłoby poproszenie gosposi o pomoc. Po chwili zawahania weszłam jednak do garderoby.

- O Boże! Przepraszam... - Krzyknęłam jak oparzona, gdy wpadłam na mężczyznę. - Przepraszam! Nie spodziewałam się tu Pana.

- Mnie? W moim mieszkaniu? - Po chwili dotarło do mnie co powiedziałam, ale jego sarkazm był dość wredny, wiec tylko przewróciłam oczami.

Mężczyzna stał bez ruchu i wpatrywał się we mnie z prześmiewczą miną. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale jak po chwili do mnie dotarło, odskoczyłam od niego i poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec.

Przez ten cały czas trzymałam dłonie na jego gołym torsie. Dopiero teraz zauważyłam, że mężczyzna stoi tam tylko w ręczniku owiniętym w pasie.

- Miałem zamiar się ubrać, ale trochę mi w tym przeszkodziłaś. - Zaczął - Rozumiem, że chcesz mi w tym towarzyszyć i dlatego tu dalej stoisz.

- Nie, przepraszam.. - Odwróciłam się na pięcie i wyszłam do łazienki.

Głupia! Głupia! Głupia! Zrobiłaś z siebie idiotkę..

- Już możesz wejść! - Usłyszałam wołający mnie głos. - Jadłaś śniadanie?

- Słucham? Nie. - Odpowiedziałam.

- Musisz jeść. - Warczał. - Tam znajdziesz torby, wybierz jedna. Powinna starczyć, jeśli nie masz dla siebie to możesz sobie jakaś wybrać. Będziemy tam trzy dni, ma być dość ciepło, wiec weź to pod uwagę pakując nas. - Mówił.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz