Rozdział 13. 'Znudziłam mu się'

2.3K 68 0
                                    

Mimo, że wcale wczoraj za dużo nie wypiłam dziś pęka mi głowa, jest już sporo po 9, a ja dalej leżę w łóżku. Zastanawiam się nad kwintesencja swojego istnienia i zbiera mi się na wymioty.

W kolejnych trzydziestu minutach zwlekam tyłek z łóżka i idę prosto pod zimny prysznic.

Tego mi trzeba i kaaawy.. Dziś praca zdalna, nie dam rady pojechać do biuro.

Pogrzebałam w mailach, żeby po chwili się poddać. Praca dziś raczej odpada, jestem zbyt zmęczona psychicznie i fizycznie. Ava dawno poszła do pracy zostawiając mnie samą w rozsypce.

Ogarnij się laska!

Przebrałam się szybko w ciepły strój do biegania, złapałam butelkę wody w dłoń i pobiegłam do Parku. W uszach dudniły mi piosenki, przed sobą miałam cudowny park, a w głowie mężczyznę o którym powinnam zapomnieć, a nie rozpamiętywać wszystko...

Do głowy wracał mi ciągle wczorajszy wieczór, jego piękne, ale demoniczne oczy. Jego gniew i pożądanie, pocałunek, czułość i mimo wszystko bezpieczeństwo, które przy nim czułam. Stał przede mną potencjalny morderca, a ja czułam się przy nim bezpieczna.

Czy to nie jest chore?

Po godzinie biegania usiadłam na pierwszej lepszej ławce i rozkoszowałam się chłodnym, ale przyjemnym powietrzem. Od momentu tylko wyjścia z domu czułam się obserwowana, ale nie widziałam nic i nikogo podejrzanego. Zwykli ludzie uprawiające jogging.

Podbiegłam do jakiejś budki i w nagrodę za godzinny maraton kupiłam sobie pączusia i drugą kawę. Zdecydowanie odzyskałam siły do życia.

Po powrocie do domu usiadłam z powrotem do laptopa i wzięłam się za robotę. Tak się wciągnęłam, że nie zwróciłam uwagi, że już późno i Ava zdążyła już wrócić. Chyba ten dzień również nie należy dla niej do najlepszych.

- A ty co taka zła? - Zapytałam obracając się na obrotowym krześle przy wyspie w kierunku przyjaciółki.

- Nic. - Syczała przez zaciśnięte zęby. Minęła mnie bez słowa i weszła do pokoju trzaskając drzwiami.

No pięknie..

Po kolejnych minutach nie wychodzenie z pokoju zaczęłam się martwić o swoją przyjaciółkę. Podeszłam po cichu do jej drzwi przystawiając ucho i podsłuchując. W sumie to nic nie było słychać, albo spała albo nie wiem.

Postanowiłam wejść bez pukania. Obraz jaki zauważyłam łamał mi serce za każdym razem, gdy było z nią coś nie tak. - Kocie.. - Podbiegłam szybko do przyjaciółki, siadając na skraju jej łóżka i głaskając po głowie. - Co się stało? - Zapytałam. - Powiedz mi, proszę..

- Ja.. Nie wiem.. - Łkała

Nie mogłam znieść jej łez, chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam w czym i w jaki sposób. Jej milczenie w niczym mi nie pomagało, ale wiedziałam, że nic mi już nie powie. Potrzebuje czasu, aż w końcu wszystko mi opowie.

- Dobra, nie będziemy się tak bawić. - Powiedziałam stanowczo. - Wstajesz z tego łóżka, idziesz do łazienki, zmywasz tą rozpacz z buzi i jak tu wrócę za 20 minut, masz czekać na mnie bez ani jednej łzy. Rozumiemy się?

Nie czekałam na odpowiedź, wiedziałam, że jej nie otrzymam. Wiedziałam za to, że jak wyjdę zrobi dokładnie to co powiedziałam kilka sekund temu. Udałam się szybko do kuchni, a dokładniej lodówki w poszukiwaniu czegoś dobrego.

Znalazłam opakowanie truskawek, na parze rozpuściłam czekoladę do której wkładałam starannie po kolei, każdą z truskawek i zamaczałam prawie całe. Rozłożyłam je na dwóch talerzach w kształt koła, a na środku naczynia położyłam po 3 gałki lodów waniliowych.

Stwierdziłam, że to może być grubsza sprawa, więc alkohol mimo ciężkiego poranka również się przyda. Wyciągnęłam dwa kieliszki i nalałam do połowy każdego białego wina półwytrawnego. Wszystko położyłam na tacę i położyłam na stolik w naszym salonie.

Na zewnątrz mimo wczesnej godziny, bo jest dopiero prawie 5, jest już ciemno. Zaświeciłam w pomieszczeniu światełka, które wiszą na oknach, a główne światła zgasiłam tworząc przy tym przytulne pomieszczenie. Do wszystkiego jeszcze pozapalałam świece, a na telewizorze włączyłam muzykę z tłem piecyka.

No! Jest pięknie.

- Ava mam po ciebie przyjść, czy sama tu przyjdziesz? - Zaczęłam krzyczeć w kierunku sypialni przyjaciółki.

Po kilku chwilach z korytarza wyłoniła się zmarnowana postać owinięta szczelnie w biały, gruby szlafrok.

- Dziecino, ale..

- Nie komentuj! - Syknęła siadając przy tym na kanapie i od razu sięgając do lampki wina, wypijając zawartość prawie na raz. - Dobrze, czyli jednak jest bardzo chujowo.

Bez zbędnego komentarza poleciałam szybko po butelkę i dolałam jej wina. Ona w tym czasie zajadła się już truskawkami i lodami, łkając przy tym delikatnie i po cichu. Dołączyłam do niej i przez chwilę zajadaliśmy się tym wszystkim w ciszy.

- Powiesz mi? - Zapytałam w końcu. Ava pokiwała mi głową na tak i przez chwilę myślała co powiedzieć.

- Liam.

- Co z nim?

- Nie odpisywał mi od wczorajszego wyjścia. Rano jeszcze do niego dzwoniłam i też nie odebrał. Próbowałam kilka razy i za każdym razem mnie rozłączał. - Mówiła opanowana, aż mnie to zmyliło.

- Może jest zajęty?

- Nie. - Burknęła i spojrzała się na mnie zabójczym wzrokiem. - W końcu księciu postanowił się odezwać.

- I? - Dopytywałam już zirytowana jej opanowaniem i dawkowaniem mi informacji. - No mów.

- No i powiedział, że już mu się znudziłam

- C-co? - Zrobiłam skrzywioną minę i zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze usłyszałam. - Liam?

- Nie, Damien.. No tak Liam. - Przewróciła oczami. - Mam dać mu spokój.

- Nic z tego nie rozumiem. Jeszcze wczoraj było wszystko dobrze, a teraz coś takiego? - Na moje pytanie machnęła tylko rękami.

Siedziała z kieliszkiem w dłoni i wpatrywała się w widok, patrzyłam na nią i widziałam w jej oczach smutek i żal do mężczyzny.

Nie spotykali się długo, ale już od samego początku było widać, że jej zależy. Nie wiem kiedy ostatni raz na kimś jej tak zależało. Było mi bardzo przykro z jej powodu, ale co mogłam zrobić?

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz