Rozdział 19. 'Jeszcze poprosisz'

2.2K 60 19
                                    

Ostatnie dwa dni uciekły mi przez palce, dopiero co był piątek i kładłam się do łóżka po ciężkim dniu, teraz mam poniedziałek i niestety musze wstać z tego łóżka i przygotować się na dzień marudzenia prezesika.

Przez długie 10 minut zastanawiałam się co ubrać. Worek na śmieci będzie najlepszy! Usiadłam przed swoją szafa i myślałam. Nic ciekawego w niej nie ma. Wiedziałam, że musze wybrać się na zakupy, dawno nic sobie nie kupowałam.

W końcu udało mi się coś wybrać. Szału nie ma, ale lepsze to niż piżama. Postawiłam na zwykłe jasne jeansy z przetarciami, białe botki na słupku, zwykły podkoszulek na ramiączka w paski i do tego białą marynarkę. Wygodnie i elegancko.

***

Wchodząc do biurowca przywitałam się z ochroną i wybrałam piętro 15, stwierdziłam, że jeszcze jest dużo czasu do 9 i zdążę napić się z Abigail kawy.

- Dzień dobry słońco! Siadaj tu szybko. - Witała mnie ucieszona kobieta. - Jak dzień?

- Dzień dobry. - Odpowiedziałam serdecznie. - Jeszcze jest dobrze, zobaczymy co będzie później.

- Ojjj Damien nie jest wcale taki straszny jak może ci się wydawać. - Żebyś wiedziała... - Może i jest surowy, ale naprawdę docenia swoich pracowników.

- Długo tu już pracujesz? - Zapytałam

- Już nawet nie jestem w stanie policzyć, jestem tu od samego początku, a Damiena traktuję jak swojego syna. Jest u mnie prawie codziennie i przynosi kawę z jakimiś słodkościami. Jestem mu bardzo wdzięczna, bo gdyby nie on nie wiem, czy teraz nie mieszkałabym pod jakimś mostem, o ile bym jeszcze żyła. - Kobieta opowiadało to bez żadnego zająknięcia się, ale w jej oczach było widać ból.

- Ohh.. Tak mi..

- Nie kochanie, to już stare dzieje i teraz opowiadam je z przymrużeniem oka. Jestem mu wdzięczna wiele, ale nie zostałam mu dłużna.

- Rozumiem. - Uśmiechnęłam i momentalnie przeszedł mnie zimny dreszcz. W naszą stronę maszerował właśnie Damien. W jednej ręce trzymał kawę, a w drugiej małe prostokątne pudełeczko. - Dzień dob.. - Wstałam szybko na równe nogi.

- Witam piękne panie. - Przywitał się kładąc na biurko kawę oraz zapewne jakieś słodkości. Podszedł do kobiety i przytulił się do niej. Teraz w tej chwili faktycznie wyglądali jak syn i matka, którzy bardzo się kochają.

Porozmawiali krótko, ton głosu Damiena był całkowicie obcy, odnosił się do kobiety w całkiem inny sposób niż do reszty. Gdybym nie widziała twarzy to bym nie uwierzyła, że to Damien.

- Muszę już uciekać, obiecuję, że zejdę tu jeszcze przed końcem twojej zmiany.

- Dobrze, będę na was czekać. - Powiedziała z uśmiechem.

Wykorzystałam moment w którym się żegnali i krzycząc do Abigail, że musze już iść, prawie biegłam do windy, żeby nie musieć jechać nią z Damionem. Czułam, że od tej aktywności moje serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Boże jak ona wolno tu jedzie.. Sekundy leciały mi jak minuty. Jesteś nienormalna.

Weszłam do windy i wcisnęłam odpowiednie piętro, podeszłam do ściany i oparłam się o nią wypuszczając z ulgą powietrze. Udało się.

- Uciekasz przede mną? - Usłyszałam znajomy głos i ujrzałam rękę blokującą drzwi windy. Kurwa!

- Nie! Nie lubie się spóźniać, a tu już 9 - Kłamałam. - Czy mam przynieść Panu kawę? - Chciałam szybko zmienić temat.

Mężczyzna milczał, zbliżał się do mnie powolnie wpatrując się w moje oczy. Wpatrywał się tak głęboko, że miałam wrażenie, że właśnie czyta mnie jak otwartą książkę. - Tak. - Wyszeptał, zbliżając się jeszcze bliżej mnie.

Wyprostowałam się i poprawiłam swoje ubranie. - Dobrze, za 10 minut będzie gotowa. - Powiedziałam nie patrząc na niego.

- Dlaczego na mnie nie patrzysz?

- Bo nie widzę takiej potrzeby. Czy może Pan troszkę się ode mnie odsunąć? - Zapytałam delikatnie go odpychając o tors, dając mu znać, że jest to dla mnie niekomfortowe. Mężczyzna przetrzymał moją rękę na sobie i pociągnął do siebie.

- Jeszcze kilka dni temu nie przeszkadzała ci moja bliskość. - Szeptał

- Wykorzystałeś moment! - Krzyknęłam wyrywając mu swoją rękę. - Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Jesteś moim szefem i proszę o stosowne zachowanie, inaczej będę musiała to zgłosić. - Nie wiem skąd u mnie taka odwaga, ale słowa same ze mnie wylatywały.

- Jeszcze będziesz mnie o to prosić. - Uśmiechnął się i odwrócił do mnie plecami. Na jego słowa tylko prychnęłam.

Boże jak można być takim gburem! Fakt jest przystojny, ale zachowuje sie jakby mógł mieć każdą, a ja na pewno nie będę kolejną jego zabawką. Ten tydzień musi szybko mi zlecieć.

Na każdym piętrze znajdowało się pomieszczenie gospodarcze w którym można było zrobić kawę, czy zjeść coś na szybko co ze sobą przyniesiono. Cieszyłam się, że nie będę musiała za dużo jeździć tą windą z kawą dla tego gbura.

- Przepraszam, ale gdzie jest biuro prezesa? - Zapytałam kobiety na recepcji.

- Korytarzem na wprost, te duże szklane drzwi. Tam go znajdziesz.

- Dobrze, dziękuje. - Już maszerowałam w jego stronę, ale kobieta mnie zatrzymała krzykiem.

- Ale proszę poczekać! Jest w tej chwili zajęty!

- Prosił żebym przyniosła mu kawę. - Syknęłam i ignorowałam dalej krzyk recepcjonistki.

Nie pukając wparowałam do biura. Moim oczom ukazał się mężczyzna siedzący na krześle, a przed nim na biurku kobieta, która jedna gołą nogą trzymała na jego kolanie. Ona ma coś pod tym płaszczem? Na ich widok stałam jak wryta i czekałam, nawet nie wiem na co, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani uciec.

- Puka się! Czego chcesz?! - Krzyczała do mnie blondynka.

Kobieta była bardzo ładna, ale na pewno coś w jej twarzy majstrował chirurg, jej twarz nie była proporcjonalna, usta miała jak 3 razy moje, a nos zbyt idealny, do tego piękny zarys szczęki i spiczastą brodę. Albo to zasługa chirurga, albo jej twarz rzeźbiła afrodyta. Nawet na mnie zrobiła wrażenie.

Mężczyzna odepchnął dłonią delikatnie nogę kobiety i wstał z krzesła. - Tu możesz postawić kawę. - Odparł ignorując mój szok. - Hailey! - Krzyknął po chwili gdy nie zareagowałam.

Po jego krzyku ruszyłam w ich stronę wpatrując się w niego, zastanawiałam się, czy uprawiają tu seks i czy serio należy do takich mężczyzn. Wiedziałam, że na pewno ma kobiet na pęczki, ale żeby aż musiał robić to w biurze?

- Boże kogo ty zatrudniasz? - Pytała głupio mężczyznę. - Puka się przed wejściem! - Zwróciła się już do mnie kobieta, ale ja nie byłam nic w stanie odpowiedzieć. Ignorowałam jej krzyk. - Ty głucha jesteś, czy głupia?

To już usłyszałam.. Położyłam na biurko kawę rozlewając przy tym trochę na biurko i oparzając się przy tym, ale zignorowałam całkowicie ból.

- Jeszcze rozlała, co za niezdara. - Zaciskała zęby.

- A ty jesteś dziwką, czy tylko panią do towarzystwa? - Syczałam. Miałam gdzieś, że prawdopodobnie mówię do kobiety szefa i źle się to dla mnie skończy. Nie wiem co mną kierowało, ale te słowa wyleciały ze mnie nim zdążyłam o tym pomyśleć.

Kobieta na moje pytanie otworzyła szeroko usta, nie mogąc wyjść z szoku. Damien na moje pytanie parsknął śmiechem. Widziałam, że ledwo powstrzymuje powagę i jest na pograniczu śmiechu, co trochę mnie uspokoiło.

- Jesteś bezczelna! Wyjdź stąd!

Nie musiała kontynuować, popatrzyłam na Damiena, który tylko kiwnął głową, żebym wyszła i ruszyłam w stronę drzwi. Słyszałam za plecami jak kobieta burzy się do niego i nakazuje moje zwolnienie, co byłoby mi tylko na rękę.

- Naucz się szacunku w stosunku do innych, a zapewniam, że też będą cię szanować. - Rzekł do kobiety. - Zasłużyłaś sobie. - Usłyszałam zamykając drzwi.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz