Rozdział 9. 'Grozisz mi?'

2.8K 61 5
                                    

Gdy kolejny raz obudziłam się w sypialni było już przyjemnie jasno. Kilka godzin wcześniej Damien jasno stwierdził, ze nie wypuści mnie z mieszkania, zrobi to dopiero rano, gdy będzie pewny, że nie będę zagrożeniem na drodze.

Nie wiem co robił przez całą noc, nie wiem gdzie spał, ale jak się obudziłam, nie było go ze mną w pomieszczeniu. Pościeliłam łóżko i udałam się do łazienki. Nie miałam czym zmyć makijaż, więc zaczęłam poszukiwać w szafkach chociażby jakiegoś kremu, żeby nawilżyć skórę  twarzy. W myślach dziękowałam sobie, że wczoraj pomalowałam tylko rzęsy i brwi.

Skradałam się po pomieszczeniach jak włamywacz, nie znałam mieszkania dobrze, ale szłam gdzie mnie nogi prowadziły. Przypomniałam sobie moment jak wziął mnie na ręce i tu zaniósł. Na to wspomnienie oblał mnie rumieniec.

Nie szedł długo, czyli sypialnia jest na dole mieszkania.

Wyszłam z sypialni i moim oczom ukazało się jakieś małe pomieszczenie z którego było tylko jedno wyjście. Prościzna.. Po przekroczeniu progu znalazłam się w salonie, dokładniej w miejscu w którym tamten mężczyzna podawał mi drinka.

Nie wiedziałam gdzie mam się udać i jak znaleźć mężczyznę, ciekawość jednak była zdecydowanie większa i poszukiwania zostawiłam na koniec. Najpierw chciałam obejrzeć imponujące mieszkanie.

Na prawo od salonu było jakieś kolejne przejście. Drzwi były otwarte, a zaraz za nimi znajdowała się malutka biblioteka. Zbiory książkowe były jednak imponujące, przechodziłam się po każdym regale.

- Czytasz książki? - Wzdrygnęłam się wystraszona, jakbym faktycznie była włamywaczem.

- Tak, ale nie mogę pochwalić się takimi zbiorami. - Odpowiedziałam szybko zawstydzona, że przyłapał mnie na myszkowaniu.

- Chodź, musisz coś zjeść. - Złapał mnie za dłoń, nie zwracając uwagi na mój protest i pociągnął do jadalni, gdzie zastaliśmy  stół z dużą ilością jedzenia. - Nie wiedziałem co lubisz. - Tłumaczył.

- Więc postawiłeś na tyle dla jednej osoby?

- Dwóch. - Wskazał dłonią na krzesło i odsunął je delikatnie od stołu, żebym mogła wygodnie usiąść. Sam obszedł stół i usiadł na przeciwko mnie.

Czułam się strasznie skrępowana i zawstydzona jego obecnością i pewnością. Dodatkowo jego piękne oczy, przeszywały mnie bez przerwy. - Nie dam rady tego wszystkiego zjeść. - Powiedziałam nie patrząc mu w oczy.

- Jedz.

Jedliśmy w ciszy, a ja ani na moment nie odważyłam się zerknąć w jego stronę. Czułam za to jego przenikliwy wzrok na sobie. Myślałam tylko nad tym, żeby jak najszybciej znaleźć się u siebie w domu.

- Smakuje ci? - Przerwał krępującą ciszę między nami.

- Tak, dziękuje ci.. - Przerwałam na chwilę szukając odwagi w środku siebie - Za śniadanie i za to wczoraj też. - Odparłam wpatrzona w talerz.

- Smacznego. - Powiedział, nie poruszając w ogóle tematu z wczoraj. Ja jednak chciałam się czegoś dowiedzieć.

- Gdzie on jest? - Zapytałam szeptem.

- Naprawdę cię to interesuje? - Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. -Nie powinno to mieć dla ciebie znaczenia. Jesteś bezpieczna, a on już nikogo więcej nie skrzywdzi. - Mówił z zdecydowanie podniesionym tonem głosu.

- Co to znaczy? - Nie dawałam jednak za wygraną. - Powiedz mi. - Syknęłam.

Uśmiechnął się do mnie, gdy moje oczy odnalazły w końcu jego. - Chcesz kawy? - Zapytał wstając od stołu w kierunku kuchni.

- Nie zmieniaj tematu! - Krzyknęłam, czekając na jego powrót.

- Czarna z mlekiem? - Zapytał, a ja tylko przewróciłam oczami. - Nie przewracaj oczami, to niegrzeczne. - Powiedział z prześmiewczym tonem głosu.

- Bawi cię to? - Zapytałam zdecydowanie zła. Wstałam od stołu i szybko podeszłam do kuchni. Chciałam znać prawdę, chciałam wiedzieć wszystko. - Nie pójdę stąd dopóki nie powiesz mi tego.

- To ma być groźba? - Śmiał się, a ja w środku, aż kipiałam cała ze złości.

- Podał mi pigułkę gwałtu? - Moje pytanie od razu zmyło z jego twarzy uśmiech i powróciła na nowo kamienna twarz.

- Nie. - Syknął - Po tym byś nic nie pamiętała, musiał podać ci coś innego. Myślę, że były to silne leki usypiające, a z połączeniem alkoholu zrobiły to co zrobiły.

- Jak miał na nazwisko?

- Nieistotne. Zapomnij o tym i o tej nocy, nic się nie stało i nic ci już nie grozi. - Mówił  gniewnie.

- Jaja sobie robisz? Chciał zrobić mi krzywdę. Mam prawo wiedzieć wszystko o swoim oprawcy.

- Dobrze ci radzę, nie drąż tematu i odpuść. - Atmosfera między nami się zagęszczała i robiło się zdecydowanie niekomfortowo dla nas obojga.

- To jakaś groźba? -Prychnęłam.

Mężczyzna podszedł bliżej mnie, jego oczy zrobiły się na tyle przerażające, że aż cofnęłam się z tego wszystkiego. Czułam, że nic mi nie grozi z nim i jestem bezpieczna, ale jednak nogi robiły swoje.

- Uznaj to za co chcesz, ale odpuść. Nie poruszaj jego tematu już nigdy i.. - Przerwał na moment, jakby zastanawiał się co jeszcze dodać.

- I co?  - Zapytałam jeszcze bardziej zdenerwowana. - Może jeszcze nie mogę tego zgłosić?

- Dokładnie tak. - Dodał chłodno.

- Ty naprawdę jesteś niepoważny. Jak ty sobie to wyobrażasz? - Czułam się bezradna, czułam gorycz i żal do niego. Do moich oczu nazbierały się łzy. Łzy słabości, których on nie mógł widzieć.

Odwróciłam się i uciekłam do jego sypialni. Musiałam uciec od niego i nigdy więcej nie pokazywać mu się na oczy.

Szukałam w pokoju swoich ubrań, przypomniało mi się, że zostawiłam je w nocy w łazience, na szybko ubrałam tylko spodnie, a na jego koszulkę ubrałam swoją bluzkę. Szukałam wszystkich swoich rzeczy, a dokładniej torebki, która na szczęście czekała na mnie na szafce nocnej, a obok niej stały jeszcze moje buty.

Ruszyłam gotowa w kierunku wyjścia. Idąc przez salon widziałam Damiena w kuchni, nie odrywał ode mnie wzroku, świdrował mnie wzrokiem z góry na dół. W białej koszulce i szarych dresach wyglądał równie bosko co w garniturze.

- Do zobaczenia. - Krzyknął w momencie w którym złapałam za klamkę. - Mam nadzieje, że posłuchasz się mnie. - Syknął.

Trzasnęłam drzwiami i dosłownie pobiegłam do wind.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz