Rozdział 30. 'Zabiłeś go?'

2.1K 62 14
                                    

Wchodzimy do ogromnego salonu z bajecznymi kwiatami, pełno tu przestrzeni, czułam się tu ledwo po przekroczeniu progu jak królowa. Salon był oświetlony przestronnymi oknami i balkonem. W dość starym stylu, więc totalnie nie pasował mi do Damiena.

- Podoba ci się? - Zapytałam zmieszana.

- Może być. Wybierz pokój. - Wskazał na drzwi po prawej i lewej stronie salonu.

Weszłam do jednego, drugiego i wybrałam ten większy z pięknym widokiem. W sumie oba miały bardzo podobne, ale tutaj było czuć kobiecą rękę i przestronność.

- Odpocznij trochę i bądź gotowa na 7. - Mówił kierując się do wyjścia z apartamentu. Na mają zmieszaną i zdziwioną minę dodał. - Kolacja. Dziś. Wieczorem. - Syczał.

- Aaah, tak. Pamiętam, będę gotowa. - Uśmiechnęłam się i uciekłam szybko do pokoju. Miałam mało czasu na odpoczynek i jeszcze przygotowanie się na kolacje. Nie było opcji, że odpocznę, więc uciekłam szybko pod prysznic do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju.

Postanowiłam zmyć stary makijaż i nałożyć nowy, mocniejszy. Zrobiłam najlepsze jakie tylko potrafiłam smokey eyes, a do tego usta pomalowałam czerwoną matową szminką. Rzadko kiedy maluję się mocno, więc dziś zdecydowanie zaszalałam.

Włosy w końcu rozpuściłam i je wyprostowałam. Zostało mi tylko jeszcze ubranie się. Nie wiedziałam, gdzie idziemy, ale stawiałam na coś eleganckiego. Kurwa.. Zapomniałam, że pakowała mnie Ava i bardzo możliwe, że nie spakowała nic takiego.

W samym ręczniku wbiegłam do pokoju przeszukując swoją walizkę. Na szczęście jesteśmy bardzo podobne i dokładnie wiedziała co mi spakować. Odetchnęłam z ulgą i ubrałam małą czarną, która zasłaniała wszystko co trzeba, ale przez to zmuszała do ruszenia wyobraźnią. Do tego cudowne szpilki sznurowane.

Podeszłam do lustra i zadowolona z efektu wyszłam z pokoju sięgając jeszcze po kopertówkę. Mężczyzna czekał już na mnie ubrany cały na czarno, gosposia musiała go spakować, bo ja nie pamiętam, żebym sięgała po ten garnitur.

- Idziemy? - Zapytał otwierając mi drzwi i gestykulując dłonią wskazał, abym wyszła. W ciszy zjechaliśmy windą na dół do restauracji hotelowej.

Myślałam, że gdzieś wyjdziemy, ale najwidoczniej się pomyliłam. Restauracja była w dokładnie tym samym stylu co nasz pokój. Było tu bardzo elegancko i dosłownie bogato.

Ceny w menu mnie zamurowały, zdecydowanie pół wypłaty mi na tą kolacje poleci.

- Nie przejmuj się, firma sponsoruje cały wyjazd. - Chyba zauważył moja minę. Na jego słowa zrobiło mi się strasznie głupio, ale później dotarło do mnie, że zapraszając mnie na kolacje jeszcze tutaj, musiał się liczyć z tym, że nie będę w stanie za siebie zapłacić.

Atmosfera była strasznie napięta, myślałam, że on chce się bliżej poznać, ale milczał. Patrzył się na mnie przez co mnie onieśmielał, ale nic nie mówił.

- To.. Co dziś się wydarzyło.. - Zaczęłam jąkając się.

- Co? To jak uciekłaś?-Zapytał.

- To się nigdy nie powinno wydarzyć. - Powiedziałam patrząc na jego dłoń położona na stoliku. - Przepraszam, że wybiegłam bez słowa. Wystraszyłam się. - Wzruszyłam ramionami.

- A co gdybyś nic wtedy nie usłyszała?

- Mam nadzieje, że jedno z nas by i tak przerwało tą irracjonalna sytuacje. - Warknęłam i już pewna siebie popatrzyłam mu prosto w oczy. Dla niego ta sytuacja była wręcz zabawna. No tak, zabrałam mu zabawkę, wiec trochę się zdenerwował.

- Irracjonalna sytuacje? - Prychnął. - Nie podobało ci się?

- To nie ma nic do rzeczy. Jesteś moim szefem.

- Zgadza się. Zdajesz sobie sprawę, że zarządca firmy również uprawia seks?

- Damien. - Syknęłam speszona.- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - Kiwnęłam głowa.

- Jeśli to dla ciebie ważne, to możemy uznać, że sytuacja nigdy nie miała miejsca. - Proponował. - Zapewniam, że nigdy do niej nie wrócę.

- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się szczerze do mężczyzny.

Szybko pozbyliśmy się spięcia między nami i nawet raz udało mi się go rozśmieszyć. Niestety przez cała kolacje to ja opowiadałam o sobie, streściłam mu swoje dzieciństwo jak Liamowi i czekałam na jego opowieści.

- Byłaś kiedyś w Rosji?

- Nie i nie mam zamiaru. - Odpowiedziałam zgodnie z prawda. - A ty? Jakie miałeś dzieciństwo?

- Można uznać, że dobre.

- Dobre?

- To właśnie przed chwila powiedziałem. - Odparł. - Było.. Dobre, nie znajdę innego słowa.

- Mam to zrozumieć jako „zostawmy ten temat w spokoju"?

- Uważam, że nie ma co psuć sobie wieczoru. - Uśmiechnął się. - Przyjdzie czas, a Ci opowiem. Po prostu w tej chwili jest to nie potrzebne.

- Dobrze, w takim razie opowiedz mi troszkę o sobie teraźniejszym.

- Chcesz wiedzieć coś konkretnego? - Zapytał, wołając przy okazji kelnera. - Poproszę Whisky, a dla Pani.. - Przerwał, abym mogła powiedzieć co chce.

- Nie wiedziałam, że będziemy pić. - Spojrzałam na Damiena. - To samo co dla Pana.

- Oo zaskoczyłaś mnie, spodziewałem się jakiegoś wina ewentualnie mojito.

- Nie jestem jedna z tych kobiet które znasz. - Prychnęłam

- Widzę. -Popatrzył na mnie czarującym wzrokiem i dodał. - Dobrze, możesz zadać mi jedno pytanie i obiecuje odpowiedzieć na nie zgodnie z prawdą.

- Mogę pytać o dosłownie wszystko? - Dopytałam dla pewności. Mężczyzna kiwnął tylko głową. Zbliżyłam się trochę do niego i wypowiedziałam tylko dwa słowa. - Zabiłeś go?

Mój rozmówca ewidentnie się zmieszał, nie oczekiwał tego pytania, chociaż mógł się domyśleć, że od jakiegoś czasu po mojej głowie chodzi tylko jedno pytanie.

Mężczyzna poprawił się na krześle i popatrzył na mniej najbardziej surowym wzrokiem jakim tylko był w stanie. - Nie.

Wiedziałam, że nie kłamie. Widziałam po nim, że mówi prawdę. W końcu mogłam odetchnąć z ulgą.

- Cieszę się, że żyje.

- Cieszysz? Chciał cię wykorzystać, a ty się cieszysz, że nic mu nie jest? - Prychnął.

- Mimo wszystko nie zasługuje na śmierć.

- Czy ty siebie słyszysz? Co z tobą jest nie tak? - Warczał. - Podał ci coś, dotykał tymi brudnymi łapskami, całował i chuj wie co jeszcze. A ty pieprzysz coś o jego życiu?

- Możesz się uspokoić? Ludzie na nas patrzą.

- Mam to gdzieś. - Pomachał do kelnera, który dosłownie w sekundę pojawił się obok nas. - Rachunek. - Mówił patrząc na mnie jakby to zaraz ja miała stracić życie z jego rąk. - Wychodzimy.

Złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z restauracji robiąc przy tym nie małe przedstawienie. Swój wzrok wlepiłam w podłogę, aby nie patrzeć na tych wszystkich ludzi.

Odwrócił się w moją stronę, popatrzył prosto w oczy i przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć. - Musisz być bezpieczna.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz