Rozdział 36. 'Mia'

1.9K 66 5
                                    

- Ja.. Przepraszam.. - Odparłam skruszona.

- Wyjdź stąd. - Wskazał ręką na drzwi, uciekłam w pośpiechu od nich udając się od razu do łazienki w której dałam upust emocjom i jak małe dziecko zwinęłam się w kulkę i zaczęłam ryczeć z własnej głupoty.

Nie wiem ile czasu mi to zajęło, ale miałam wrażenie, że kilka godzin. Z natłoku myśli wytrąciło mnie pukanie do drzwi w łazience i odgłos znajomego głosu.

- Hai! Jesteś tam? Proszę, wyjdź. - Wystraszona, że ktoś zobaczy mnie w takim stanie wytarłam łzy i wyszłam z najbardziej udawanym uśmiechem jakim się dało.

- O Mia, cześć. - Siłą rzeczy pociągnęłam nosem, co trochę mnie zdradzało.

- Hai, co się stało? Widziałam jak roztrzęsiona wyszłaś z biura Damiena. Coś ci zrobił? - Pytała zatroskana. - Przemyj buzię.

- Nie, to.. - Szlochałam. - To ja..

- Nie, nie kochana. Żaden facet nie jest wart twoich łez, a tym bardziej szef.

- Ale to moja wina.

- Słońce! Tym bardziej nie ma co płakać nad rozlaną kawę. Zapewniam Cię ja, mężatka na pełen etat. - Pocieszała mnie. - Otrzyj łzy i chodź ze mną.

Kobieta wyciągnęła mnie z łazienki, a końcowo i z biurowca.

- Gdzie idziemy? - Zapytałam w końcu.

- Pooddychamy świeżym powietrzem, a zaraz opowiesz mi co się stało.

- Świeże powietrze w Nowym Jorku? - Zapytałam ironicznie.

- Dobrze słońce, widzę, że już ci lepiej. Tak, wiec proszę, opowiadaj co się stało, że aż uciekłaś z płaczem.

- Spoliczkowałam go. - Odparłam szeptem.

- To mało powiedziane. - Usłyszałam za sobą mocny i donośny głos, aż razem z Mią wzdrygłyśmy.

- Proszę Pana. - Kiwnęła głową Mia w surową miną. - Do czego to Pan doprowadził, że biedna kobieta musiała, aż Pana spoliczkować i końcowo wpaść w rozpacz? - Nie! Nie! Nie! Mia.. Zabije cię.

- Chodźmy stąd. - Warknęłam i popchnęłam, żeby weszła do budynku. - Mia.. - Przy mijaniu się z mężczyzną starałam się wbijać wzrok w nogi, żeby tylko nie widział moich jeszcze świeżo po płaczu oczu. Złapał mnie za łokieć przez co musiałam się zatrzymać.

- Popatrz się na mnie. - Przez dłuższą chwilę zawstydzona milczałam. - Hailey. - W końcu podniosłam oczy w jego twarz, oczy nadal ze łzami tym razem już ze wstydu i bezradności. Kolejny raz widzi mnie w takim stanie. Na pewno uzna mnie za jakąś wariatkę.. - Nigdy nie chce widzieć cię we łzach, tym bardziej z mojego powodu. - Szepnął. - W porządku?

Kiwnęłam głową na potwierdzenie i delikatnie uniosłam kąciku ust do uśmiechu, żeby pozwolił mi wejść już za Mią do środka. Stała jak wryta i obserwowała wszystko z zaciekawioną miną, wiedziałam, że zaraz to ja będę się grubo tłumaczyć, ale nawet nie wiem z czego.

- No, no, no.. Co tu się właśnie wydarzyło? - Mówiła jakby do siebie kierując się do windy.

- Co? - Przewróciłam oczami.

- Jak długo to trwa? - Zapytała z szerokim uśmiechem.

- Co niby?

- No powiedz mi, że nic między wami nie ma. - Jeszcze plotek mi brakowało. - Uważaj na niego, jest bardzo przystojny, mądry i ogólnie zajebisty, ale takich jak my ma na pęczki. Nie warto się pchać, żeby zaraz cię porzucił.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz