Rozdział 20.'Nie rób scen'

2.1K 62 10
                                    

Wyszłam z jego biura z uśmiechem na twarzy, czułam satysfakcję. Nie pozwolę sobie na traktowanie mnie jak służącą. Byłam miła dla wszystkich, ale pod warunkiem, że ludzie są i dla mnie mili.

- Pani Hailey, proszę tu zaczekać. - Powiedziała recepcjonistka

- Dlaczego? - Zapytałam zmieszana.

- Pan Damien nakazał, żebyś tu na niego poczekała.

- Ok.

Dosłownie po chwili drzwi do jego biura się otworzyły i w moją stronę szła zgrabnie kobieta a tuż za nią mężczyzna. Jak tylko mnie zobaczyła przewróciła oczami i zabrała wzrok na ziemię. Pożegnała się z Damienem i zniknęła za drzwiami windy.

- Co się stało? - Zapytałam.

- Masz to o co prosiłem? - Zwrócił się do recepcjonistki.

- Tak, zostawiłam w kuchni.

- Chodź. - Złapał mnie za przedramię i pociągnął za sobą.

- Ale co się dzieje? - Pytałam zdziwiona.

- Oparzyłaś się.

- Ohh. - Spojrzałam na swoją zaczerwienioną rękę i momentalnie zaczęła ponownie boleć.

- Przystaw ją pod zimną wodą, na stole leży aloes ulży ci trochę.

- Dziękuje. - Jego zachowanie mnie bardzo zdziwiło, nie wiedziałam co mu siedzi w głowie. Jestem pewna, że typ ma kilka osobowości... Jak można być tak zmiennym w zachowaniu?

Damien stał w miejscu i obserwował mnie. Nie odzywał się, peszył i parzył mnie wzrokiem. Już nie czułam bólu oparzenia dłoni, tylko całego ciała przez jego wzrok.

- Będziesz tak stał i się gapił?- Zapytałam w końcu.

- Tak. - Oparł się plecami o zlew i wpatrywał się w moje oczy z uśmiechem jakiego nigdy u niego nie widziałam. - Lepiej juz? - Nie odpowiedziałam, kiwnęłam głową na potwierdzenie i wyjęłam dłoń spod wody. - Potrzymaj jeszcze pod strumieniem wody.

- Nie ma takiej potrzeby. Maść z aloesem mi pomoże, chce wrócić do pracy.

Po chwili do pomieszczenia doszła do nas znajoma twarz. Twarz, która w tej chwili jest ostatnią którą chciałabym oglądać, a najchętniej przywaliłabym w nią z zamkniętej pięści.

Spojrzałam się na niego spod byka i wyszłam szybko uderzając o mężczyznę barkiem.

- Wszystko w porządku?! - Syknął.

Odwróciłam się na pięcie i już chciałam coś powiedzieć, ale uprzedził mnie Damien. - Nie rób scen.

- Słucham? - Zapytałam w szoku. Sceny? Ja robię sceny? - Ten kutas złamał serce mojej przyjaciółce, a ty mi mówisz coś o zachowaniu spokoju?! - Warczałam.

- Kurwa to nie tak. - Odparł Liam.

- Nie mam zamiaru tu z wami stać i słuchać twoich tłumaczeń. Jesteś zwykłym złamasem i nie zasługujesz na Ava. Żegnam. - Powiedziałam i ruszyłam dumnie w stronę windy.

Wiedziałam, że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca w pracy, nigdy nie szłam za uczuciami, ale jeśli chodzi o moich bliskich sytuacja totalnie się zmienia. Byłam bardzo nieprofesjonalna, ale nie było nikogo oprócz nas w tamtym miejscu, a w chwili zwolnienia mnie tylko odetchnę.

Po kilku godzinach nudzenia się, bo nie dostałam żadnego zajęcia od szefa ruszyłam na umówiony wcześniej lunch z Sophi. Umówiłyśmy się w parku na ławce ze względu na całkiem ładną pogodę, po drodze zakupiła nam po bułce i kawie.

- A ty co tu robisz? Słyszałam, że masz nową pracę. I to jeszcze jaką! - Krzyczała zadowolona Sophi.

- Dlatego chciałam się spotkać. - Westchnęłam. - Jak się okazuje. Eh.. Pracuje u Damiena.

- Damiena? - Zapytała skonfundowana. - C-co?! Ten Damien? Mówisz poważnie? - Krzyczała wstając z ławki i przystając przede mną.

- Soph proszę, uspokój się. Wszystko ci wyjaśnię.

Tłumaczenie całej tej sytuacji zajęło mi prawie 30 minut. Końcowo Sophi zrozumiała wszystko, ale nie była pocieszona tym co mnie spotkało. W jej oczach kolejny raz zawitał ból z tamtej cholernej nocy, bała się. Kto normalny by się nie bał?

+1 847 324 3225

Gdzie ty jesteś?

- Oo chyba książę się obudził, że ma asystentkę. Muszę już uciekać. - Powiedziałam do Sophi wstając z ławki i przytulając ją.

+1 847 324 3225

Za 20 minut widzę Cię u siebie w biurze.

Hailey

Zaraz będę.

- Wiem, że nie możesz nic zrobić, ale mam nadzieję, że po tych miesiącach uciekniesz od niego gdzie pieprz rośnie.

- Z pewnością, nie martw się.

Po drodze do biura zastanawiałam się dlaczego tak właściwie Liam od niej odszedł. Co mu stało na drodze? Jakaś inna kobieta? A może to Damien był wszystkiemu winny. Widać, ze jest ponad Liamem i mimo ich przyjaźni to Damien jest szefem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Tylko co szef ma do związku pracowników, albo co lepsze przyjaciół?

W windzie spotkałam swojego nowego ulubionego kolegę. - Cześć Matt! - Krzyknęłam wskakując do windy.

- Dzień dobry wesołku, co u ciebie? - Odpowiedział z szerokim i pięknym uśmiechem.

- Lecę do prezesika, bo mnie wzywa. Przypomniał sobie o mnie prawie na koniec dnia.

- A to ciekawe. Jak ci się z nim współpracuje?

- To dopiero pierwszy dzień, a już sobie nagrabiłam wyzywając jego dziewczynę dziwką.

- Co? Z tego co mi wiadomo to on już nie ma kobiety, ale jestem ciekaw tej dziwki, więc kontynuuj.

Nie wiem nawet kiedy a zajechaliśmy już na jego piętro, ale był tak ciekawy wszystkiego, że postanowił pojechać ze mną jeszcze wyżej do biura Damiena.

- Hahaha i ty jeszcze żyjesz? Uwielbiam cię kobieto! - Krzyknął wesoło i objął mnie delikatnie barkiem.

W tym samym momencie drzwi windy rozsunęły się i naszym oczom ukazały się wkurzone oczy szefa, które nie wskazywały na nic dobrego.

- Dzień dobry - Skinął Matt Damienowi, a ja wyszłam na przeciw rekinowi.

- Do mojego biura. Raz. - Warczał przez zaciśnięte zęby nie spuszczając z oczu Matta.

Byłam kompletnie skołowana, nie wiedziałam dlaczego jest on tak zły. Czyżby to za Liama i moje nazwanie go złamasem? Chyba nie jest aż tak drobiazgowy i uczuciowy.

Szlam pewnie w kierunku jego biura i zastanawiałam się nad przyjaciółka, czy warto jej o Liame wspominać.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz