Rozdział 23.'To dobry, opłacalny biznes'

2.1K 60 9
                                    

Nie wiem do czego jestem potrzebna mu na spotkaniu, ale stwierdziłam, że będę posłuszna i wybiorę się z nim tam, bez żadnego 'ale'.

Do miejsca docelowego jechaliśmy zaledwie 20 minut. Zatrzymaliśmy się w podziemnym parkingu i ruszyliśmy do najbliższej cholernej windy. Damien nie spojrzał się nawet na mnie, z jego ust nie wyszło nawet jedno słowo. Postanowiłam również go ignorować.

W windzie wcisnął najwyższe piętro, na którym znajdowała się restauracja na dachu, ale ze względu na zimę zamknęli dach w 'pomieszczeniu'. Widok robił ogromne wrażenie, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

- WOW! - Wymsknęło mi się.

- Pierwszy raz widzisz panoramę miasta w którym mieszkasz? - Zapytał kpiąco.

- Widziałam, nie oznacza to, że nie mogę zachwycać się widokiem. - Odparłam.

- Widok, jak każdy inny.

- Nie prawda, nawet jeśli byłbyś tu setki razy to widok zawsze jest inny. Wszystko się zmienia.

- Privet! - Usłyszałam, mocny i twardy głos. Przed nami stał potężny starszy mężczyzna. Miał czarne włosy, jego twarz otulała broda. Był tego samego wzrostu co Damien, ale trochę szczuplejszy, głos miał zdecydowanie twardszy. - Kto eta devushka?

Język był mi całkowicie obcy, jednak widziałam, że jest mocno europejski stawiałam na Polski lub Rosyjski. Jednak bardziej zastanawiało mnie to co my tu robimy, a tak bardziej ja.

- Spotkanie nie będzie po Angielsku? - Zapytałam Damiena patrząc na mężczyznę przede mną.

- Privet, kak tebya zovut, krasavitsa? - Mężczyzna zwrócił się do mnie i podał w moją stronę dłoń.

- Pyta jak masz na imię. - Odparł Damien piorunując faceta.

- Hailey. - Podałam mu dłoń z uśmiechem na twarz, mężczyzna złapał mnie za nią a jego usta spoczęły na mojej ręce. Zrobiło mi się miło i zarazem głupio.

Damien chwycił mnie za rękę na wysokości łokcia i odciągnął od mężczyzny.

- Derzhi ruki podal'she. - Warknął z doskonałym akcentem. - Davayte syadem. Chodź. - Ręką zjechał niżej i złapał mnie za nadgarstek. Prowadził mnie za sobą do stolika, który znajdował się na końcu dachu, był oddalony od reszty, dzięki czemu w jakiś sposób miejsce robiło się dość prywatne.

- Uspokoysya, mal'chik. - Zaśmiał się. - YA Dmitrij.

- Mówi, że ma na imię Dmitrij.

- Domyśliłam się. - Syknęłam obrażona. Po chwili poczułam wibracje w telefonie. Na ekranie pojawił się obcy numer.

+1 847 220 0998

Gdzie jesteście?
Liam

A on co chce?

Hailey

W restauracji z jakimś facetem.

+1 847 220 0998

Jak gość ma na imie?

Hailey

Dmitrij.

+1 847 220 0998

Kurwa! Wyślij mi adres i daj znać gdyby coś się działo. To nie jest prośba. Nie mów nic Damienowi.

Ostatnia wiadomość zrobiła z mojej głowy sieczkę. Już totalnie nie wiedziałam co jest grane i dlaczego on tak reaguje. Zaczynając się trochę martwić wysłałam mu swoją lokalizację.

- Dlaczego tu jesteśmy? - Szepnęłam do Damiena przerażona. Chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo uśmiechnął się delikatnie.

- Przyjechaliśmy zjeść, a przy okazji odbębnię to spotkanie. Niestety będzie prowadzone w języku Rosyjski. - Odpowiedział ze spokojem.

Dalej zgodnie z jego słowami rozmawiali w obcym dla mnie języku. Mój ojciec pochodził z Rosji, ale ja już urodziłam się tu w stanach, krótko po moich narodzinach ojciec zmarł, a ja nie utrzymywałam kontaktu z dziadkami. Nawet nie wiem, co się z nimi dzieje. Mama zawsze mi powtarzała, że nie chcieli żeby mój tato ożenił się z mamą. Nie miałam potrzeby ich szukania, a tym bardziej uczenia się tego języka.

- Damien. - Warknęłam po 30 minutach nudzenia się. - Po co ja Ci tu byłam?

Popatrzył się na mnie gniewnie i przez zaciśnięte zęby odparł - Już Ci mówiłem. Przyjechaliśmy zjeść. Możesz jeszcze trochę poczekać?

- Nie, idę. - Odsunęłam krzesło i drgnęłam do wstania. W tym samym czasie Damien złapał mnie za rękę.

- Siadaj! - Krzyknął.

Damien

Boże nie mogłem panować nad tą kobietą. Nie potrafi usiedzieć na dupie przez godzinę. Musiałem ją zabrać, ale już coraz bardziej żałowałem, że to zrobiłem. Ten debil ślinił się na jej widok, na moją kurwa.. Na nią, a ja musiałem to znosić. A do tego ona musiała jak zwykle coś zrobić.

- Zaraz skończymy. Siadaj. - Odparłem trochę łagodniej. Dziewczyna na szczęście posłuchała się i posłusznie spoczęła ponownie na krzesło.

- Nie panujesz nad nią? - Zaśmiał się ćwok.

- Wróćmy do rozmowy. - Syczałem.

- W jakimś celu ją tu zabrałeś. Więc może porozmawiajmy o niej, bo chyba po to przyszedłeś?

- Ooo Witam Panów! - Usłyszałem za plecami znajomy głos.

Nie miałem pojęcia co on tu robi i skąd wiedział gdzie jestem. Mógłby zjebać mój plan, a ja do tego dopuścić nie mogę. Wstałem szybko od stołu i popchnąłem go lekko, aby poszedł ze mną. - Chodź. - Syczałem przez zaciśnięte zęby. - Co ty tu kurwa robisz?

- A ty?! I po co do niego zabrałeś Hailey, co?

- Nie twój zasrany interes.

- Myślisz, że nie wiem? Masz mnie za głupca? Potrafię połączyć kropki złamasie!

- Zamknij się.

- Wszystkiego się domyśliłem. Nie zrobisz tego. - Warczał

- Nie będziesz mi mówił co mam robić. - Liam wyprostował się i z poważną miną zrobił krok w moją stronę.

- Możesz być sobie szefem, ale nie zapominaj kim jestem dla ciebie. - Minął mnie i krzyknął za pleców. - Zabieram ją.

Podszedł do stolika i poprosił Hailey o wyjście z nim. Po jej minie widziałem, że to jej na rękę i momentalnie jakby jej twarz na nowo nabrała kolorów. Popatrzyła się jednak na mnie oczekując zgody. Kiwnąłem delikatnie głową dając jej znak, żeby z nim poszła.

- Do widzenia. - Pożegnała się i wyszli razem z restauracji.

- Co to za przedstawienie?

- Zapomnij o tym, to tylko moja asystentka. Zabrałem ją, bo wiedziałem, że nie zna języka a nie chciałem żeby się nudziła. - Kłamałem.

- No kto by pomyślał, że wielki Damien przejmuje się jakimiś pracownikami. Nigdy nie miałeś asystentki.

- A teraz mam. Wróćmy do rozmowy. Nie chce mieć nic wspólnego z kontenerem numer 6 i 13. Nie handluje dziećmi, mogę być największym chujem, ale nie tykam dzieci. To jest jasne?

- A co z 12?

- To przejdzie bez problemu.

- Zastanów się jeszcze, to dobry opłacalny biznes.

- Nie. - Odparłem i wstałem wyciągając z marynarki portfel i rzucając na stolik dwie setki.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz