Rozdział 60. 'Musiałam uciec'

1.1K 54 10
                                    

Po burzy zawsze wstaje słońce, czyż nie? Tak miało być teraz.

- Zjedzmy śniadanie poza mieszkaniem. - Powiedział ze spokojem w głosie, jaki chciał odwrócić myśli od wydarzeń sprzed kilku chwil.

Zdezorientowana i zmęczona poprzednimi wydarzeniami, zgodziłam się. Zabrał mnie do Central Parku, w którym o  tej porze dnia było spokojnie i magicznie.

- Chce żebyś wiedziała, że nie zawsze taki jestem. - Zaczął rozmowę.

- A co to było? Nie chce żyć w strachu.

- Zrobię wszystko, żebyś czuła się bezpieczna.

Po spacerze zaprosił mnie do pobliskiej kawiarni na śniadanie. Atmosfera była napięta, a nasze rozmowy z trudem przebijały się przez cień strachu, który wciąż wisiał nad nami. Próbowaliśmy wrócić do normalności, zamawiając jedzenie i udając, że wszystko jest w porządku, ale nasze spojrzenia czasem schodziły na bok.

- Chce żebyś był ze mną szczery. Nie chce tajemnic i domysłów, przerażasz mnie. - Szeptałam.

- Musisz zrozumieć, że wiedza może być dla ciebie niebezpieczna. - Zaczął. - Nie chce trzymać cię w klatce, ale musisz mi zaufać, że..

- Nie jestem zabawką, którą możesz kupić i robić z nią co tylko chcesz. Jestem człowiekiem, który zasługuje na prawdę, na miłość, na wolność.. - Wtrąciłam się.

- Hailey - Westchnął głośno. - Nie zabieram ci wolności.

- To dlaczego czuję się tak, jakbym właśnie była zamykana? Dlaczego jestem przerażona?

Spojrzał głęboko w moje oczy, jego spojrzenie było pełne troski - To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż myślisz.

- Nie umiem zrozumieć, dlaczego musisz być tak tajemniczy. - Wzruszyłam ramionami.

Mężczyzna wypił łyk kawy, zanim zaczął wyjaśniać. - Mam wrogów, Hailey. Nie chcę, abyś stała się ich celem. To, co robię, nosi ze sobą niebezpieczeństwo, którego nie chciałbym, żebyś doświadczała.

Spojrzałam na niego z mieszanką zdziwienia i niepewności. Jego słowa brzmiały jak zapowiedź jakiegoś niebezpieczeństwa, które mogło mnie dotknąć, ale co to ma do związku mojego z obcym mężczyzną? Chce mnie posiadać, bez posiadania. To chore.. Chciałam zrozumieć jego obawy, ale nie byłam w stanie, to jak jakaś świetna łamigłówka.

- Ale jestem dorosła i chce decydować o sobie. Nie zamierzasz mnie przecież ukrywać przed tym na zawsze?

Damien wzruszył ramionami, a sama rozmowa tonęła w ciszy, a atmosfera w kawiarni stawała się coraz bardziej niepewna. W końcu postanowiliśmy wrócić do mieszkania. Przed drzwiami zatrzymał mnie i patrząc poważnym spojrzeniem powiedział - Hailey, musisz wiedzieć, że to wszystko robię dla twojego dobra.

- Ale ja nie wiem, co to dobro. Czuję się jak w pułapce. - Spojrzałam na niego z frustracją i smutkiem, a potem bez słowa weszłam do mieszkania zostawiając go za drzwiami. Opuściłam swoje ciało po drzwiach i usiadłam na podłodze próbując pozbierać myśli, ale nie byłam w stanie.

Cała ta sytuacja i on sam.. Brakuje mi słów, żeby to wszystko opisać.

- Dam ci trochę czasu na pozbieranie myśli, ale nie uwolnisz się ode mnie. - Usłyszałam zza drzwi.

- To wszystko jest zbyt pojebane. - Wyszeptałam sama do siebie przez cieknące łzy.

Wstałam na nogi i pobiegłam do łazienki wziąć zimny prysznic. Musiałam o siebie zawalczyć, wiedziałam mało, ale to co było mi znane nie było bezpieczne. To wszystko mnie przerażało, on mnie przerażał. Nie wiedziałam na ile jest toksyczny i co może się wydarzyć.

Pod prysznicem myśli krążyły między strachem a determinacją. Woda spływała po moim ciele, ale nie mogła zmyć uczucia paraliżującego lęku. Znałam Damiena tylko jako tajemniczego, niebezpiecznego mężczyznę, a to, co się wydarzyło wcześniej, wstrząsnęło mną do głębi. Odsłoniłam twarz spłakaną wodą, zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Byłam zdecydowana - musiałam uciec.

Po prysznicu szybko ubrałam się i wróciłam do pokoju. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy, starając się działać szybko i skutecznie. Wzięłam tylko kilka ubrań, pieniądze, ważne dokumenty i drobiazgi, które miały dla mnie znaczenie. Nie miałam czasu na zastanawianie się nad każdym przedmiotem. Zależało mi tylko na tym, by opuścić to miejsce jak najszybciej.W międzyczasie, korzystając z laptopa, przeszukałam dostępne loty do Kanady. Musiałam działać dyskretnie, aby Damien nie zorientował się, że zamierzam go opuścić. Wybrałam najszybsze połączenie lotnicze, jednocześnie zabezpieczając się przed ewentualnymi śladami. Zarezerwowałam bilet na lot w najbliższych godzinach.

Mój puls podczas pakowania i organizowania ucieczki był niemal wyczuwalny. Adrenalina pomagała mi działać szybko, ale jednocześnie czułam ciężar decyzji, którą podejmuję. Opuszczałam nie tylko mieszkanie, ale także toksyczną relację, której nie potrafiłam zrozumieć.

Kiedy wszystko było gotowe, spojrzałam na mieszkanie. Kartka dla Avy leżała na stole kuchennym. Była to jedyna forma pożegnania, jaką mogłam sobie pozwolić. Nie chciałam nikogo narażać na niebezpieczeństwo.

'Ava, muszę wyjechać i zniknąć na pewien czas. Kocham cię. Twoja Hailey'

Kartka była krótka, ale zawierała całą esencję mojej ucieczki. Wzięłam moją torbę i opuściłam mieszkanie, zamykając drzwi za sobą.Schodziłam po schodach, czując, jak serce wali mi się w piersi. Nie było odwrotu. Ulice Nowego Jorku stawały się dla mnie labiryntem, ale jednocześnie wydawały się być jedyną drogą wyjścia. Skierowałam się w stronę najbliższego przystanku, mając nadzieję, że Damian nie zdąży się dowiedzieć o mojej ucieczce przed moim odlotem.

Na przystanku autobusowym sprawdziłam jeszcze raz bilety lotnicze i połączenia. Przyjechał autobus, a ja wsiadłam, czując, jak Nowy Jork zostaje za mną. Tęskniłam za spokojem, który zapewniała mi kanadyjska miejscowość, gdzie kiedyś mieszkałam.Lotnisko było ostatnim etapem mojej ucieczki. Wsiadłam do samolotu z ulgą, ale jednocześnie z niepewnością, co przyniesie przyszłość. Widok chmur za oknem przyćmił miasteczko, które pozostawiałam daleko za sobą.

Lądowanie w Kanadzie było jak powrót do bezpiecznego portu. Rodzinny dom matki czekał na mnie z otwartymi drzwiami. Zdałam sobie sprawę, że muszę zacząć wszystko od nowa, ale przynajmniej czekała mnie szansa na nowy początek, pozbawiony strachu i tajemnic.

Tęskniłam za obecnością mojej mamy i za spokojem, jaki zawsze mi oferowała.

Drzwi otworzyły się, gdy tylko zaczęłam stukać. Na progu pojawiła się moja matka, zdezorientowana, ale jednocześnie z szerokim uśmiechem na twarzy. - Hailey! Ależ niespodzianka! Co cię tu przyniosło? - Zapytała, otwierając drzwi na oścież.

Nie byłam pewna, jak wytłumaczyć jej nagłe pojawienie się. Pocałowałam ją w policzek i wtargnęłam do środka. - Musiałam uciec od codzienności. - Powiedziałam, widząc w jej oczach zaskoczenie i troskę.

Moja matka objęła mnie mocno. Bez dodatkowych pytań, zrozumiała, że muszę znaleźć u niej schronienie. Była dla mnie oparciem, które teraz było mi najbardziej potrzebne. Matka była moim aniołem stróżem, gotowym wspierać mnie w każdym kroku. Z każdym dniem zaczynałam postrzegać siebie jako silną i niezależną kobietę, gotową stawić czoła przyszłości bez obaw o to, co przyniesie.

Przypadek [Wersja robocza]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz