5. TO KONIEC HAILIE.

2.3K 42 10
                                    

Nie mogłam się powstrzymać i znów usiadłam na krzesełku podniosłam klapę i chciałam zacząć grać, ale usłyszałam znowu jakieś głosy. Wstałam przerażona i powoli zaczęłam się kierować w stronę drzwi. Gdy byłam już przy drzwiach poczułam mocne szarpnięcie do tyłu.

- Zamknij mordę, bo nie będzie ciekawie. - Szepnął mi do ucha.

- POMOCY!! - Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam.

Mężczyzna po chwili wyszedł ze mną z biblioteki, a w domu była cisza jakby nikogo nie było. Zaczął ciągnąć mnie w stronę wyjścia. Otworzył drzwi i wepchnął mnie na tylne siedzenia. Bardzo się bałam, dlaczego jak wołałam pomocy nikt nie przyszedł? Dlaczego nikt mi nie pomógł? Może coś im zrobili? Może mają mnie gdzieś?

Po kilku minutach drogi porywacze popatrzyli na siebie i obrzucili również i mnie swoimi spojrzeniami.

Nagle usłyszałam jak jeden mężczyzna krzyknął "teraz". Wtedy obydwoje wypadli z auta a mnie zostawili. Auto cały czas przyspieszało, więc musieli coś położyć na pedale gazu. Nie miałam siły się podnieść czułam się okropnie i moje serce zaczynało mnie bardzo boleć.

Po dosłownie sekundzie poczułam mocne uderzenie, przez co spadłam na podłogę w samochodzie. Chciałam się podnieść, ale nie mogłam. Uniemożliwiły mi to rzeczy, przez które byłam przygniatana. Spróbowałam podnieść rękę, ale bez skutku. Spróbowałam podnieść nogę również bez skutku. Czułam jakby moja dusza opuściła moje ciało. Nie mogłam nic zrobić. Jedynie słuchać wszystkiego, co dzieje się wokół.

Usłyszałam krzyki zza pojazdu, w którym się znajdowałam. Rozpoznałam te głosy. To byli moi bracia. Słyszałam, co nie, co jak mówią o mnie, że nie mogą nic zrobić i trzeba czekać na straż i pogotowie.

Po około dwóch minutach usłyszałam syreny. Wtedy musiałam się przygotować na kolejną dawkę bólu, którą mi sprawią wyciąganiem z samochodu. Strażacy zaczęli od sporządzenia szybkiego planu i wzięli się do roboty.

Kilka minut później skończyli osuwać wszystko, co mnie przygniatało. Teraz trzeba było mnie wyciągnąć, co zrobili bez problemu. Podłożyli pode mnie delikatnie deskę, aby nie uszkodzić kręgosłupa i swobodnie wyjęli mnie z pojazdu. Oddaliliśmy się na bezpieczną odległość i po niecałych dwóch sekundach ratownicy zaczęli mnie badać. Wciąż byłam nieprzytomna w ich oczach. Ja już sama nie wiem czy dobrze, że wszystko słyszałam czy źle. Nie słyszałam już rozmów braci, ponieważ przyglądali się tej całej sytuacji ze zmartwieniem, smutkiem, żalem, złością i nie wiadomo, czym jeszcze.

Po około ośmiu minutach leżałam już w karetce z Dylanem u boku. Na początku się zastanawiałam, czemu on a nie Vincent, ale doszłam do wniosku, że przecież nie dadzą prowadzić młodszemu rodzeństwu w takim stanie.

Dojechaliśmy do szpitala i od razu skierowano mnie na jakąś salę. Wiem, że nie spałam jakoś zbyt długo.

Otworzyłam oczy i ujrzałam wszystkich braci, którzy intensywnie się we mnie wpatrywali.

- HAILIE! COŚ TY ODJEBAŁA! - Zaczął krzyczeć Dylan. Żadna nowość..

- HAILIE JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ! - Tym razem krzyknął na mnie Tony. Każdy zaczął się na mnie wydzierać nawet Will...

- Jesteś najgorszą siostrą, jaką mogłem mieć! - Powiedział mi to prosto w oczy mój ulubiony brat.. Po tej sytuacji nawet nie wiem czy on i ktokolwiek inny nim będzie.

- Żałuję Hailie, że przyjąłem cię do naszego domu! - Vince podniósł głos. Nawet on..

- Nie jesteś naszą rodziną! Nie byłaś nie jesteś i nigdy nią nie będziesz! - Shane.. Taki niby miły...

- Z tobą są same problemy dziewczyno!

- Po co się pojawiłaś w naszym życiu?! Nie potrzebujemy cię!

- Hailie to koniec. Nie jesteś naszą rodziną. Chodźcie chłopaki jedziemy do domu.

Słowa chłopaków mnie naprawdę przybiły. Co to miało znaczyć? Podczas wypadku słyszałam ich jak się martwili a teraz? Zostałam sama.. Oni mnie nienawidzą... Ze zmęczenia, które we mnie uderzyło przez ciągłe myślenie, co teraz będzie poszłam spać. Obudziłam się tego samego dnia. Wstałam wyszłam z Sali i skierowałam się w stronę toalety. Miałam gdzieś, że jestem w piżamie to w końcu szpital. Nikt tutaj dobrze nie wygląda każdy jest w jakiś luźnych ciuchach, więc nie wyróżniałam się. Wróciłam do pokoju nie mając na nic siły. Położyłam się na łóżku i rozglądałam się po pokoju, bo nie miałam, co robić.

- Cześć Hailie - przywitała się Mona, na co ja podskoczyłam, bo się przestraszyłam. Nie spodziewałam jej się tutaj.

- O hej. Co tu robisz? - Zapytałam naprawdę ciekawa, co tu robi.

- Przyszłam ci potowarzyszyć. Słyszałam o tym wypadku.. Masakra.. Jak się czujesz?

- No w sumie to nie jest źle. - Odpowiedziałam uprzejmie. Czułam się dobrze. Fizycznie. Psychicznie czułam, że zaraz umrę. Było ze mną bardzo kiepsko wewnątrz.

- To dobrze, że czujesz się lepiej. A gdzie twoi bracia? Nikt nie siedział przed salą ani tutaj. Co jest? - Dopytała się, na co od razu zrobiło mi się smutno.

- Zostawili mnie.. Mówili, że ze mną są same problemy, że gorszej siostry nie mogli mieć i żałują, że przyjęli mnie pod swój dach... - Mówiłam to z powagą. Nawet oczy mi się nie zaszkliły.

- CO? - Widziałam minę Mony. Miała tyle emocji na raz.. Smutek, żal, współczucie, wkurzenie, troska i jeszcze wiele.. - Jak.. Co.. Dlaczego.. DZWONIĘ DO NICH! - Powiedziała tym razem było widać zdenerwowanie w jej oczach. Wyglądała jakby chciała ich nawet zamordować za to jak mnie potraktowali. Najlepsza przyjaciółka. Po chwili zaczęła się rozmowa Mony z Tony'm.

- No hej Mona, co chcesz?

- CZY WY JESTEŚCIE NORMALNI?! - Od razu wykrzyczała w ich stronę zapytanie.

- Ale, o co ci chodzi?!

- O CO MI CHODZI?! O TO, ŻE WYWALILIŚCIE HAILIE Z DOMU ZWYZYWALIŚCIE JĄ OD NAJGORSZYCH OD PROBLEMÓW I NAWET ŻAL MI MÓWIĆ, CO JESZCZE!

- I co?

- I CO? CO SIĘ Z WAMI STAŁO?! PRZECIEŻ HAILIE BYŁA DLA WAS ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU!

- I? Nie jest naszą rodziną. Muszę kończyć na razie. - Po tych słowach usłyszałam, że połączenie zostało przerwane.

- Nie wierzę.. Jak oni cię potraktowali.. Ale gnoje! Nie daruję im tego!

- Mona bardzo cię przepraszam, ale naprawdę jestem zmęczona i ... - niedane było mi dokończyć zdania, bo wtrąciła się koleżanka

- Jasne Hailie odpoczywaj. Ja już znikam. Zdrowiej kochana. Jutro przyjdę. Dobranoc Hailie.

- Dziękuje Mona. - Pożegnałyśmy się i zostałam w Sali sama. Po chwili zasnęłam.

____________

958 słów.

Hejka kochani <3
Mam nadzieję, że spodobał wam się nowy rozdział. Jeszcze dziś wstawię kolejne dwa. <3

Będę wstawiać codziennie po jednym rozdziale lub dwa. Zależy od długości. Dalsze rozdziały będą dłuższe. Poczekajcie na 17 tam to będzie długi rozdział. (;

Właśnie zaczęłam pisać 36 dział. Na pewno będzie ich 42 ale nie wiem jak potoczy się historia dalej. Możecie dawać propozycje na zakończenie opowieści z chęcią zobaczę wasze pomysły i może jeden wykorzystam. (:

Szczęśliwe czy smutne zakończenie? ---->

Opinia ---->

Do zobaczenia jeszcze dzisiaj misiaczki <3

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz