2.27 LIST

804 19 41
                                    

Perspektywa Vincenta Monet

Poczułem ruch dłoni na plecach. Odwróciłem się i zobaczyłem wszystkich moich braci.

- Chyba już czas.. – Powiedział Will ze łzami w oczach.

Zgodziłem się skinieniem głowy. Chwyciłem kieliszek z szampanem i postukałem, aby zwrócić uwagę innych, po czym odłożyłem naczynie.

- Cóż... - Zacząłem a głos od razu mi się złamał.

Spuściłem wzrok na białą kopertę, którą przed chwilą wyjąłem z kieszeni. Była ozdobiona czerwoną szminką Hailie i zaadresowana do mnie.

- Mam tu coś, co chciałbym przeczytać... - Powędrowałem po twarzach zebranych. – Jednak zanim to zrobię niech każdy poczęstuje się kieliszkiem szampana, wedle życzenia mojej siostry.

Gdy zobaczyłem, że został jeden kieliszek idealnie dla mnie zacząłem czytać.

- „Jeśli ktokolwiek czyta ten list to oznacza, że mnie już nie ma." – Przerwałem, gdy gardło ścisnęło mi się przez natłok emocji. – „Przepraszam, że teraz nie będzie mnie przy was. Jednak zawsze z wami będę. Będę nad wami czuwać. (:
Mam nadzieję, że w waszych oczach byłam dzielna.. Nie chciałam żebyście widzieli mnie słabą. Wolałam abyście zapamiętali mnie szczęśliwą, uśmiechniętą i autentyczną zamiast stawiać mnie w roli ofiary."

Znów na chwilę przerwałem. Przetarłem twarz wierzchem ręki i kontynuowałem.

- „Zawsze wiedziałam, że nie ważne, co mi się stanie będę miała was obok. Wasze wsparcie jest nie do opisania. Tato.." – Podniosłem wzrok na ojca. – „Może i poznałam Ciebie i chłopców dopiero, gdy miałam 14 lat, ale bardzo, ale to bardzo Cię pokochałam. Cieszę się, że mogłam być twoją „Królewną". Mimo że rzadko się widywaliśmy za każdym razem coraz bardziej się cieszyłam, że się widzimy. Po prostu bardzo się z tobą zżyłam. Kiedy mnie przytulałeś zapominałam o rzeczywistości. Cieszyłam się chwilą w twych ramionach. Bo to tam czułam się bezpiecznie. O ile dobrze pamiętam zawsze chciałeś mieć córkę.. Przepraszam, że właśnie ją straciłeś, ale będę obok ciebie na zawsze. Może będziesz czuć moją obecność? (;

Wszyscy parsknęli śmiechem. Sam uśmiechnąłem się pod nosem.

- „Will.." – Spojrzałem na brata łapiąc jego wzrok. – „Zawsze byłeś moim ulubionych bratem. (Nie no wszyscy są moimi ulubionymi braćmi. Nie obrażać się proszę.) (: Bardzo dziękuję Ci za całe wsparcie, które od Ciebie otrzymałam. Za każdym razem, gdy coś się działo wiedziałam, że mogę zawitać do Twojego pokoju lub gabinetu żeby ci się wyżalić. Gdy miałam gorsze dni rozmawiałeś ze mną na każdy możliwy temat tylko żeby mi poprawić humor. Dziękuję ci za to jak i za wiele innych rzeczy. Żadne słowa nie potrafią opisać tego jak bardzo wdzięczna jestem. Kocham Cię Will <3"

Widziałem, że po policzku Willa sporo łez poleciało na te słowa.

- „Dylan.." – Wzrok skierowałem na danego brata. – „Wkurwiałeś mnie niemiłosiernie i dobrze o tym wiesz. (Tak wiem słownictwo Vince) Jednak twoje zaczepki nie raz potrafiły poprawić mi humor albo na gorszy albo na lepszy. Jednakże nie zapomnę, gdy wysmarowałeś mi twarzy mydłem. To było podłe.. Czas spędzony z tobą na siłowni był niezapomniany. W sumie tylko, dlatego że na następny dzień byłam obolała jak nigdy! Ale wiedziałam, że to mi się przyda i dawałam Ci się na mnie wyżywać. Będę Cię nawiedzać za karę, ale mimo tego Kocham Cię Dylanku. <3"

Usłyszałem pojedyncze parsknięcia. Spojrzałem na brata i widziałem, że mimo łez lecących mu po twarzy i tak uśmiechnął się do siebie.

- „Shane" – Złapałem kontakt wzrokowy z bratem i zacząłem czytać akapit dla niego – „Maratony filmowe z tobą to było coś, co zapamiętam na zawsze. Tak jak fałszowanie Dylana, gdy oglądaliśmy „Krainę Lodu". Jednak wiem, że z wami nigdy nie byłoby nudno. Bo kto normalny wykupuje wszystkie słodycze ze sklepu? No wy. Ale wy normalni nie jesteście. (Tylko się nie obrażajcie) Każdy dzień z wami jest godny zapamiętania. Dziękuję za wszystko. Kocham cię braciszku <3"

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz