Dzisiaj jeden z ulubionych dni w roku. Boże Narodzenie. Każdy z naszej rodziny uwielbiał to święto gdyż spędzaliśmy je w rodzinnym gronie.
Cieszyłam się, że jestem jeszcze na chorobowym i mam wolne od pracy jeszcze dwa miesiące, bo mogę przynajmniej odpocząć od mojej śmieciary. Nazywam tak karetkę, którą jeżdżę na wezwania, bo już mam jej dość, ale muszę coś robić w życiu. Nie potrafię tak bezczynnie siedzieć w domu. Nie potrafię być bezrobotna.
Była już 15 i razem z Adrienem i dziećmi szykowaliśmy wszystko do rodzinnego spotkania. W tym czasie gosposia przyrządzała posiłki na kolacje.
Ja Właśnie skończyłam układać pod choinką sztuczne prezenty i poszłam się przebrać. Ubrałam na siebie krótką śliczną białą dopasowaną sukienkę z długimi rozszerzanymi rękawami. Córkę ubrałam w również białą sukienkę, ale jak na jej życzenie była ona szeroka z dużą ilością tiulu. Natomiast wszyscy chłopcy byli ubrani w takie same garnitury w kolorze czerni. Bliźniaki mieli dodatkowo muszkę a Vince Elijah i Adrien krawaty. Ślicznie wyglądali.
Zrobiłam Sophie delikatne loki takie same jak sobie, po czym pomalowałam nas obie. Nie chciałam przesadzić z makijażem, więc nałożyłam sobie tylko odrobinę podkładu, błyszczyka, tuszu do rzęs i zrobiłam kreski. Córce dałam jedynie błyszczyk.
O 17 mieli pojawić się goście i tak się stało. Równo o siedemnastej w drzwiach zawitała cała rodzinka. Wszyscy się przywitaliśmy i zasiedliśmy do przygotowanego wcześniej wielkiego stołu. Zaczęliśmy sobie rozmawiać a dzieciom kazaliśmy szukać pierwszej gwiazdki na niebie, aby móc rozpocząć kolację wigilijną, której tak bardzo dzieci nie mogły się doczekać.
Mówiąc dzieci mam też na myśli naszą kochaną świętą trójcę.
- Jest! – Krzyknął Michael. – Jest pierwsza gwiazdka! – Powiedział wchodząc do jadalni.
Każdy po kilku minutach zaczął jeść to, co miał na talerzu a ja z Adrienem w między czasie karmiłam małych bliźniaków, którzy siedzieli na naszych kolanach.
Kolacja minęła w super atmosferze. Śmialiśmy się z żartów świętej trójcy, rozmawialiśmy na wiele tematów, których nie brakowało.
Wszyscy przenieśliśmy się do wielkiego salonu zajmując wszystkie możliwe miejsca. Dzieci w tym czasie bawiły się na dywanie.
Po kilku minutach odezwał się mój najstarszy brat.
- Wiem, że nie dajemy sobie prezentów na żadne święta, ale razem wszyscy zadecydowaliśmy, że Hailie tyle przeszłaś w swoim życiu i proszę to od nas wszystkich. – Mówił Vincent podając mi jakiś wielki album. – To album ze zdjęciami od twoich narodzin aż do dnia dzisiejszego.
- Skąd macie moje zdjęcia jak byłam mała?
- Nadal jesteś mała to po pierwsze. – Powiedział Tony.
- A po drugie znaleźliśmy twój pendrive ze zdjęciami i skorzystaliśmy z tego. – Dokończył Shane.
- O jejku dziękuję wam. Kochani jesteście.
- No już tylko się nie rozklejaj nam.
- Dylan.. Odpuść jej. Przynajmniej widzimy, że się cieszy. Prawda Hailie?
- Prawda prawda. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję.
- A zobaczysz, chociaż te zdjęcia?
- Teraz?
- No a czemu nie?
- No okej. – Powiedziałam i otworzyłam album.
__________
470 słów
Krótki rozdział ale zaraz wleci 5 części ze zdjęciami z albumu.
❤️
CZYTASZ
Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE
Teen FictionŻycie Hailie Monet razem z piątka braci. Jak Hailie życie się potoczy po porwaniu?