*Podczas operacji*
- Pani doktor reanimujemy pacjenta już od 40 minut. - Patrzyłam na pomocników ze smutkiem w oczach, po czym przestałam uciskać klatkę piersiową.
- Zanotujcie zgon godzina.. 2.23. - Powiedziałam i przykryłam po sam czubek zmarłego.
Poszłam ogarnąć się do łazienki i wyszłam z sali. Jego rodzina od razu podeszła a kątem oka widziałam jak bracia i Adrien wciąż tu są a ich wzrok powędrował w moją stronę.
- I jak pani doktor? Wszystko dobrze?
- Bardzo mi przykro.. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie udało się... - Jego prawdopodobnie matka zaczęła mnie popychać i krzyczeć, że to moja wina. Raz uderzyła mnie w brzuch, ale ja ją przytuliłam i uspokajałam. - Chce pani tabletkę na uspokojenie?
- Poproszę... - Odpowiedziała załamującym się głosem a ja trzymając się za brzuch poszłam do szafki z lekami. Podałam jej jedną pastylkę z wodą, którą od razu zażyła.
Kobieta się uspokoiła a ja musiałam iść już. Poszłam się przebrać w moje ciuchy i wyszłam z pokoju.
- Hailie..
- Dziewczynko wszystko dobrze?
- Tak jest okej. - Powiedziałam smutnym głosem.
- Mała ty coś takiego przeżywasz, na co dzień?
- Nie, na co dzień.. Dzisiaj pacjent mi zmarł.. I sami widzieliście jak zareagowała ta kobieta.
- Chodź kochanie jedziemy do domu. - Powiedział Adrien i objął mnie w talii, po czym skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Ze mną i Adrienem pojechał również Dylan i Tony. Całą drogę siedzieli cicho widząc chyba, że nie mam ochoty na rozmowę.
Trafiliśmy bezpiecznie do domu a Dylan pomógł wyjść mi z samochodu. Zaprowadził mnie do sypialni, bo Adrien musiał coś załatwić.
Położyłam się na łóżku bez zmiany ubrań. Zasnęłam od razu.
*Miesiąc później*
Szykowałam się na niezapomniany dzień. Dzisiaj wesele moje i Adriena. Razem ze mną w sypialni w zarezerwowanej części budynku siedziały Martina z Anją. Na szczęście zmieściłam się w suknię. Ledwo, ale jednak.
Przyjechała kosmetyczka i fryzjerka. Zrobiły fryzurę i makijaż taki, o jaki poprosiłam.
Po 4 godzinach byłam gotowa. Musiałam już wyjść, aby zdążyć, więc tak zrobiłam.
Wyszłam i z dziewczynami skierowałam się do auta. Pojechałyśmy pod kościół gdzie widziałam już wszystkich gości łącznie z moimi braćmi i Adrienem. Najbardziej stresowali mnie ludzie z organizacji..
*Godzinę później*
Dojechałam z Adrienem na salę naszym nowym autem. Weszliśmy a inni zaczęli nam gratulować. Rodzina Adriena, moja rodzina oraz ludzie z organizacji.
Po kilku minutach podeszłam do braci i poskarżyłam się, że bolą mnie już policzki od tego uśmiechania się, na co się zaśmiali.
W trakcie wesela dużo rozmawiałam z gośćmi, tańczyłam i wiele innych. Razem z Adrienem wypiłam maksymalnie 3 kieliszki szampana, ale ja bezalkoholowe, przez co święta trójca się ze mnie śmiała.
Około 1 w nocy kilku gości już poszło, a ja z Adrienem siedzieliśmy przy stole. Postanowiłam się przewietrzyć, więc wstałam a każda para oczu wylądowała na mnie.
- Gdzie idziesz? - Spytał się Adrien
- Przewietrzyć się.
- Pójdę z tobą. We dwójkę raźniej.
- Tak naprawdę to w trójkę. - Powiedział Shane.
- O słuszna uwaga.
Razem z Adrienem poszliśmy przed wejście. Przez długi czas staliśmy razem wtuleni w siebie, ale przeszkodził nam Dylan.
- O gołąbeczki przepraszam, że przeszkadzam, ale porywam pannę młodą do tańca. - Uśmiechnęłam się a brat wziął mnie za rękę. Adrien ruszył za nami, ale on poszedł usiąść.
Tańczyłam z bratem przez długi czas, ale nagle złapał mnie silny skurcz, przez co chwyciłam się za brzuch i wzięłam głęboki oddech.
- Dziewczynko, co jest?
- To tylko skurcz..
- Chodź usiądź. - Powiedział i mi pomógł dojść do krzesła. W tym momencie reszta na mnie spojrzała.. Przejętym wzrokiem? Tak mi się wydaje.
- Malutka wszystko okej? - Spytał Will jak zwykle troskliwym głosem.
- Tak spokojnie. To tylko skurcz.
- Kochanie jakby, co to mów tak?
- Oczywiście. - Powiedziałam i położyłam głowę na ramieniu Adriena.
- I tak jak na 5 miesiąc to chyba dobrze się czujesz nie? - Dodał pytanie Tony.
- No tak.
Reszta wesela minęło super. Tańczyłam, rozmawiałam po prostu było świetnie. Wróciłam z braćmi i Adrienem do domu około 4 nad ranem. Ja z Adrienem od razu skierowałam się w stronę sypialni a chłopcy jeszcze o ile dobrze pamiętam rozmawiali.
Gdy weszliśmy do sypialni poszliśmy się umyć i położyć spać. Zasnęliśmy niemal od razu, co wyszło na plus, bo chciałam jak najwcześniej wstać by nie mieć problemu ze wstaniem kolejnego dnia.
Obudziłam się o 9 a Adrien leżał obok patrząc mi w oczy i bawiąc się delikatnie moimi włosami.
- Dzień dobry królewno. - Przywitał się z uśmiechem, gdy ujrzał, że otworzyłam powieki.
- Dzień dobry kochanie. - Odpowiedziałam zaspanym głosem. Chciałam wstać, lecz mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Nigdzie nie idziesz. Chcę dzisiaj z tobą cały dzień leżeć i nic nie robić.
- A chociaż na śniadanie zejdziemy?
- Później. - Odpowiedział i przytulił mnie mocniej chowając głowę w moje włosy.
Poleżeliśmy tak sporo czasu aż postanowiliśmy iść do kuchni. Ubraliśmy się w pierwsze lepsze ubrania i wypadło jak zawsze. Ja ubrałam szerokie spodnie od garnituru i do tego golf a Adrien garnitur z czarną koszulą.
- Dzień dobry. - Przywitaliśmy się, gdy zeszliśmy na dół a tam byli wszyscy. Bracia oraz Anja z Martiną. Nawet Maya z Monty'm i swoim sześcioletnim dzieckiem.
- O no dzień dobry panie Santan i Pani Santan - Przywitały się dziewczyny i do nas podeszły. Widziałam wzrok braci, gdy usłyszeli, że powiedziano do mnie Santan a nie Monet. Widziałam w oczach.. Gniew? Wyściskałam się z dziewczynami a ja po chwili podeszłam do syna Vincenta i Anji.
- Ojejku, jaki słodziak. Ja ma na imię?
- Masen.
- O jakie piękne. No cześć kochany. - Mówiłam do dziecka a on się do mnie uśmiechnął i delikatnie uderzył w nosek. - Ała nie bij cioci. - Powiedziałam a bracia się zaśmiali.
- Hailie my musimy dzisiaj wyjechać gdzieś i niestety, ale zostaniesz sama w domu. My z Adrienem jedziemy coś załatwić a dziewczyny gdzieś jadą. - Poinformował mnie Vincent.
- No spoko nie ma problemu.
- Dasz radę sama?
- Jasne. Nie ma problemu.
- Jakby, co Hailie to dzwoń tak?
- Oczywiście.
- Dobrze kochanie my już jedziemy. Papa. - Pożegnał się Adrien.
- Pa kochanie. Pa chłopcy. - Również się pożegnałam a dziewczyny po kilku minutach również pojechały. Tak oto zostałam sama w wielkiej rezydencji Monetów.
___________
1052 słowa
Jak myślicie stanie się coś czy nie?
Czekajcie cierpliwie kochani niedługo będzie następny rozdział <3
Papa misiaczki <3
CZYTASZ
Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE
Teen FictionŻycie Hailie Monet razem z piątka braci. Jak Hailie życie się potoczy po porwaniu?