- NIE NO ZABIJE GO! - Krzyknął Dylan kierując się do wyjścia.
- DYLAN! - Krzyknęłam zrywając się szybko z kanapy, aby za nim pójść. Od razu tego pożałowałam. Upadłam na podłogę trzymając się za klatkę piersiową. Ciężej mi się oddychało niż wcześniej. Dylan spojrzał na mnie i tak jak reszta braci szybko do mnie podbiegli.
- HAILIE!
- Boże malutka, co się stało?! - Nie mogłam odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafiłam.
- Jezu przecież ona się dusi! - Krzyknął Shane z Tony'm.
- Hailie oddychaj! - Krzyczeli do mnie bracia.
Robiłam się coraz słabsza, bardzo się pociłam i coraz gorzej mi się oddychało. Zaczęłam nawet kaszleć, ale to, co zobaczyłam przeraziło mnie jeszcze bardziej. Kaszlałam krwią.. Powoli opadałam z sił. Po chwili tak jak kucałam tak opadłam na podłogę trzymając się za klatkę piersiową.
- Szybko jedziemy do szpitala! - Rzadko słyszałam Vincenta w takiej odmianie. On był naprawdę przerażony.
Brakowało mi już powietrza i się poddawałam. Powieki mi opadały a jedyne, co pamiętam to jak jechaliśmy do szpitala a ktoś klepał mnie po policzkach.
Nie wiem ile spałam, ale obudziłam się w sali szpitalnej z maską na twarzy i podpiętą kroplówką. Will siedział obok i patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Czemu się nie cieszy, że się obudziłam? Dopiero po chwili zrozumiałam, dlaczego.
- Will.. Chodź pojedziesz do domu.. Odpoczniesz. - Powiedział smutnym głosem Vincent.
- Nie zostawię jej tu samej..
- Dylan z nią zostanie już jest pod szpitalem. - Will patrzył na niego smutny ze łzami w oczach, po czym wstał i wyszedł z sali a wszedł Dylan i od razu usiadł obok mnie. Przepraszał mnie za zaistniałą sytuację. Obwiniał siebie, bo przez niego się tak zerwałam.
Nie wiedziałam, co mi się stało. Czekałam póki przyjdzie lekarka i może od niej coś się dowiem? Poszłam spać i czekałam póki otworzę swoje prawdziwe oczy.
Nie wiem ile czasu minęło odkąd byłam w śpiączce, ale na pewno nie mało. Codziennie wstawałam i widziałam innego brata obok siebie. Nawet Vincenta i Tony'ego widziałam, którzy trzymali mnie za rękę.
Jednego dnia, gdy w sali byli wszyscy bracia weszła lekarka. Bracia od razu zadali kilka pytań, ale zapamiętałam kilka wymienionych zdań pomiędzy nimi.
- Dzień dobry. Czy jest wiadome, kiedy Hailie się obudzi? - Zapytał Vincent wstając z fotela.
- Niestety tego nie wiadomo. Obudzi się, gdy organizm będzie na to gotowy. - Zawiesiła kobieta na chwilę głos, po czym kontynuowała. - Będę z państwem szczera. Około 90 procent pacjentów, którzy wymagają podłączenia pod respirator nie udaje się ich uratować. Jednak w tym przypadku są te szanse, że się wybudzi, więc proszę być dobrej myśli. Niestety, ale muszę iść do innych pacjentów. Do widzenia.
- Dobrze dziękujemy do widzenia.
Co? Ja.. Ja jestem podłączona do respiratora? ALE CO SIĘ STAŁO?! Wciąż nie wiem, dlaczego tak długo nie mogę się ruszyć, ale wszystko słyszę i widzę mimo tego, że mam zamknięte oczy. W zamkniętych oczach zebrały mi się łzy. Kilka z nich skapło na pościel, co zauważył jeden z braci.
- Hailie? - Podszedł wołając moje imię Shane.
- Co jest Shane? - Zapytał Dylan.
- Hailie płacze, ale nadal jest w śpiączce...
- CO?
- No zobaczcie...
- Malutka. Jeśli nas słyszysz proszę obudź się. Dla nas obudź się proszę. - Mówił zapłakany Will. Jak ja nie lubiłam jak ktoś przeze mnie płacze. Wtedy, gdy bracia stali wokół mnie ja zasnęłam.
Wstałam i otworzyłam swoje oczy, ale przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem. Sala wyglądała inaczej niż ta poprzednia a braci nie było. Była jakaś kobieta, która siedziała na krześle obok.
- Hailie?!
___________
579 słów.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba (: Przepraszam, że taki krótki ):
Czekajcie jutro wstawię kolejny <3PAPA <3
Ocenia i Opinia ---->
CZYTASZ
Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE
Teen FictionŻycie Hailie Monet razem z piątka braci. Jak Hailie życie się potoczy po porwaniu?