40. CHOROBA

1.1K 22 11
                                    

Minęły 4 dni od powrotu. Codziennie czułam się okropnie i chociaż raz w ciągu dnia musiałam zasłabnąć. Dzisiaj jednak ledwo potrafiłam się ruszać. Wstałam z łóżka poszłam do garderoby się ubrać. Założyłam czarne luźne spodnie i do tego biały golf i marynarka. Zeszłam ostrożnie na dół gdzie była trójka najmłodszych braci.

- O hej mała. – Przywitał się Shane. Ja na to się delikatnie uśmiechnęłam i usiadłam przy stole w jadalni.

- Coś się stało młoda?

- Źle się czuje po prostu.

- Dalej? Może pojedziemy do lekarza? – Zaproponował Dylan

- Właśnie chciałam jechać. Wiecie gdzie Adrien?

- Adrien ma ważne spotkanie wróci dopiero jutro. – Odpowiedział Shane.

- Chodź pojedziesz z nami.

- Okej. – Powiedziałam i wstałam od stołu. Znowu zrobiło mi się słabo i upadłabym na ziemie gdyby nie Dylan, który był obok i mnie złapał.

- Ej dziewczynko. No już spokojnie chodź pojedziemy do lekarza. Pomożemy ci dojść do auta chodź. – Mówił to z takim spokojem, że sama się uspokoiłam.

Mimo że cały czas byłam przytomna nie wiem jak znalazłam się w aucie. Zaczęłam kontaktować bardziej dopiero w połowie drogi. Głowę miałam opartą o zagłówek fotela. Rozejrzałam się i widziałam obok zmartwionego Tony'ego, Dylana, który prowadzi i Shane'a który co jakiś czas odwraca się w naszą stronę.

Po kilku minutach byliśmy już pod diagnostyką. Chłopcy pomogli mi dojść a lekarka kazała mi usiąść na krześle. Pobrano mi krew i powiedziano abym przyjechała jeszcze dzisiaj wieczorem po wyniki.

Wróciłam z braćmi do domu, ale poprosiłam ich wcześniej, aby nie mówić, że byliśmy na badaniach. Sama nie wiem, czemu. Po prostu nie chciałam żeby wszyscy wiedzieli od razu.

W trakcie reszty dnia jedyne, co robiłam to siedziałam w pokoju z bólem głowy. Był już wieczór, ale czułam, że mam gorączkę, więc zeszłam na dół po leki.

- Hailie, kiedy jedziemy do diagnostyki? – Zapytał Dylan, który wszedł właśnie do kuchni.

- Możemy już jechać.

- A co robisz?

- Leki na gorączkę biorę.

- Pokaż no mi się. – Powiedział i podszedł do mnie przykładając swoją rękę do mojego czoła. Niemal od razu wziął ją z powrotem. – Dziewczynko ty jesteś cała rozpalona.

- Wiem, ale jedźmy już chcę mieć to z głowy.

- Nie lepiej jutro?

- Dylan.

- No dobrze chodź. Zawołam chłopaków, bo też chcieli jechać.

- Dobrze. Ja już idę do auta.

- Okej dziewczynko.

Brat skierował się na górę po bliźniaków a ja ubrałam płaszcz, buty i weszłam do auta. Po 5 minutach przyszła święta trójca i ruszyliśmy w drogę. Podczas tej krótkiej drogi zasnęłam. Obudzili mnie chłopcy mówiąc, że już jesteśmy na miejscu. Pomogli mi wysiąść i weszliśmy do budynku.

Przywitała nas kobieta i poprosiła o dowód. Pokazałam i poprosiła abym poszła do jednego z pokoi gdzie była lekarka. Powiedziałam chłopcom, aby poczekali i skierowałam się w stronę pokoju. Od razu powiedziała abym usiadła. Zaczęła mówić, co wykazały wyniki badań.

- Pani Hailie. Bardzo mi przykro, ale ma pani białaczkę. – Co? Ja mam białaczkę? W tym momencie patrzyłam na kobietę z zamieszaniem. – Choroba dopiero się rozwija i jest czas, aby wyleczyć ją. Tylko musi pani jak najszybciej zacząć. Jak pani chce mogę dać pani skierowanie. Jeśli nie teraz i zdecyduje się pani później proszę iść na SOR i tam panią pokierują.

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz