Następnego dnia wstałam około 9 rano. Ubrałam się i umyłam, po czym zeszłam na dół.
- Dzień dobry Hailie - powiedział Vince popijając kawę
- Dzień dobry - odpowiedziałam uprzejmie.
- Jak się czujesz?
- No dobrze w sumie dziękuję.
- Pamiętaj o lekarstwach.
- Dobrze Vince
Zjadłam śniadanie i wychodziłam z kuchni. Zatrzymałam się i podeszłam do blatu po leki. Widziałam, że Vince na mnie patrzył. Miałam iść do pokoju, ale stwierdziłam, że poczytam książkę w bibliotece.
Spędziłam sporo czasu na czytaniu i zanim się obejrzałam był już wieczór. Nie zjadłam w ogóle obiadu ani kolacji, a zasnęłam z książką na twarzy.
Vincent wszedł do pomieszczenia, w którym zasnęłam. Odłożył książkę na stół obok. Delikatnie mnie podniósł, na co drgnęłam.
- Ciii spokojnie. - powiedział uspokajająco, na co wtuliłam się w jego tors.
- Vincent? - Zawołał Dylan.
- Ciszej Dylan.
Usłyszałam, że rozmowy bliźniaków w tle ustały.
- Daj ją, ja ją zaniosę - powiedział Will, na co najstarszy brat odmówił. Wszedł ze mną po schodach a za nami szedł Will. Otworzył drzwi, po czym zostałam położona na łóżku. Bracia przykryli mnie i wtedy zapadłam w głęboki sen.
Moje dnie od kilku tygodni bardzo szybko mijały, ponieważ albo spałam, jadłam lub czytałam. Nic innego nie robiłam. Nie miałam szczerze mówiąc na nic ochoty.
Wstałam około 13. Bardzo późno. Zeszłam ubrana na dół i zamiast zjeść coś wyszłam na spacer po terenie rezydencji. Ubrana byłam w lawendowy dres. Dzisiejszy dzień był ciepły, ale jednak chłodny. Najważniejsze, że nie było mi zimno. Chodziłam tak z 30 minut, po czym zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się drzewa, które było obok. Usiadłam na ziemi i brałam głębokie wdechy. Oparłam głowę o konar drzewa i zamknęłam na chwilę oczy.
- Hailie?! - Usłyszałam głos.
Otworzyłam oczy i zerknęłam w stronę skąd on zabrzmiał. To Vince.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Tak? Po prostu sobie usiadłam.
- Na ziemi? Wstań zachorujesz.
- No dobrze już wstaje. - Powiedziałam robiąc to, o co poprosił mnie brat.
- Na pewno wszystko dobrze? - Dopytywał się.
- Tak na pewno.
- Chodź do domu.
- Dobrze już idę.
Skierowałam się wraz z Vince'm do rezydencji. Zdjęłam buty i poszłam do siebie. Nie miałam, co robić, więc przeglądałam swoje szafki z nudów. Znalazłam jakiś czarny szkicownik. Nie wiedziałam skąd to mam, ale otworzyłam go i ukazał się pusty. Stwierdziłam, że coś w nim porysuje. Wyjęłam kilka ołówków, gumkę do mazania i oszczypko, po czym usiadłam na łóżku.
Zaczęłam rysować jakieś czaszki. Zawsze chciałam się tego nauczyć rysować. Już za pierwszym razem wyglądała całkiem całkiem. Dałam kilka poprawek i jak na pierwszy taki rysunek moim zdaniem wyszło świetnie.
Siedziałam tak i rysowałam z ponad 3 godziny. Powieki mi się zamykały, więc odłożyłam mój nowy szkicownik do szafki i położyłam się. Nie będę na siłę próbować nie spać. W końcu oczy mi się zamknęły na dobre i zasnęłam.
Podczas snu tylko raz się przebudziłam i to w momencie, gdy usłyszałam wołanie na kolację. Ktoś wszedł do mojego pokoju i gdy zobaczył, że śpię od razu wyszedł i zamknął drzwi.
_____________
510 słów.
Hej Kochani.
Dzisiaj jeden z krótszych rozdziałów ale za to jeszcze dziś wleci kolejny, który również jest dosyć krótki. Czekajcie cierpliwie i do zobaczenia niedługo <3Opinia ---->
CZYTASZ
Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE
Teen FictionŻycie Hailie Monet razem z piątka braci. Jak Hailie życie się potoczy po porwaniu?