-Na twoim miejscu bym uciekała Mila – Sofia spojrzała na mnie z poważną miną, ale widziałam, że hamowała się od śmiechu. Świetnie, że bawiła ją ta cała sytuacja. To ja musiałam zmierzyć się z rodzicami, a nie ona. Chciałam jednak skorzystać z rady i od razu udać się na górę. Jednak, gdy zaczęłam wchodzić po schodach, pojawiła się mama, która praktycznie zabijała mnie wzrokiem.
-Chyba się nie zrozumieliśmy Camila. Zgodziliśmy się na twoje wyjście z koleżankami, a nie na popełnianie kolejny raz błędów. Nie będziesz spotykać się z Lauren – sapnęła, na co jedynie zmarszczyłam nos. Jak im miałam wytłumaczyć, że Jauregui jednak nie zrobiła nic złego? Sama nie wierzyłam w to przez lata. – Powiesz mi dziecko drogie, czym ty się kierujesz w życiu? Co ona takiego w sobie ma, że mimo tego, jak cię skrzywdziła, ty uznałaś, że świetnym pomysłem będzie się z nią całować – otworzyła lekko usta, aby odpowiedzieć, jednak zastanawiała się, od czego powinnam była zacząć.
-Chyba ci za bardzo ufaliśmy przez te lata. Od dzisiaj będziemy bardziej pilnować twoich spotkać z ludźmi. Nie będziesz robić takich głupstw – tata znalazł się zaraz za mną, przez co szerzej otworzyłam oczy.
-Stop, stop. Po pierwsze. Zaraz będę pełnoletnia. Nie macie prawa ingerować w moje spotkania ze znajomymi, a tym bardziej na takie, na których nie robimy nic złego. Po drugie. Przypominam, że dziewczyny dzisiaj przychodzą do nas i tak wśród nich będzie Lauren. Po trzecie. Nie możecie mieć do niej pretensji, bo w końcu po latach porozmawiałyśmy szczerze i okazało się, że ktoś postanowił nas skłócić. Wiem, że to wszystko brzmi dziwnie, ale ona też coś do mnie czuje i tęskniła ze mną... Tym razem nie odpuszczę. Nawet jeśli będę kiedyś przez nią cierpieć, to muszę spróbować. Inaczej to mnie zje, a na pewno nie znajdę sobie nikogo innego. Nie, gdy wiem, że ona też... Po prostu muszę spróbować. Wiem, że się martwicie, doceniam to, ale to jest silniejsze ode mnie – spojrzałam na rodziców niepewnie, lekko drżąc z nerwów. Naprawdę chciałam, aby mnie zrozumieli i stanęli po mojej stronie.
-A niby skąd wiesz, że cię nie okłamuje nadal? I nie próbuje wykorzystać tego, że ci się podoba? – mama patrzyła na mnie, jakby nie dowierzała w to, że jej dziecko mogło powiedzieć coś takiego. Nigdy im się nie stawiałam, ale w tej sprawie musiałam.
-Bo dowiedziałyśmy się, kto stale między nami mieszał... - westchnęłam, wcale nie chcą tego mówić głośno. Rodzice znali Mike'a i bardzo go lubili. Bała się, że przez to szybciej uwierzyliby w jego wersję wydarzeń niż Jauregui, której otwarcie nie cierpieli.
-Niby kto taki? – rzucili jednocześnie, na co spojrzałam na nich z miną zbitego pieska. Musieli mi uwierzyć i polubić Lauren. Ich wsparcie było mi potrzebne. – Camila. Powiedz nam, kto niby tak namieszał, bo jednak trudno nam w to uwierzyć.
-Mike. Powiedział mi, że Lauren mnie wykorzystała. Jej, że jesteście nietolerancyjni i zakazaliście mi kontaktów z kobietami... - powiedziałam to na jednym wdechu, obawiając się reakcji rodziców. Cudem jednak oboje zamilkli. – Wczoraj zaczęłyśmy o tym rozmawiać, dzisiaj skończyłyśmy i tak wyszło...
-Ten chłopak straci głowę... - rzucił mój ojciec, po czym bez słowa więcej zszedł po schodach i poszedł do kuchni. Czułam, że nie chciał drążyć tematu, a ja nie miałam potrzeby go rozwijać. Zerknęła na mamę, sprawdzając jej reakcję.
-Idź się ogarnąć Mila. Potem porozmawiamy... Nie ukrywam, że mi się cała ta sytuacja nie podoba, ale chcę, żebyś była szczęśliwa. Na ten moment masz czas dla siebie. Potem pomóż mi w grillu. Mam nadzieję, że twoje koleżanki przyjadą i spędzimy miło czas – westchnęła, przesuwając się na schodach tak, aby umożliwić mi wejście na górę. – Sofii, chodź, pomożesz mi z mięsem. Twoja siostra musi dzisiaj trochę odpocząć.
-Dziękuję tato Cabello – zachichotała Selena, biorąc od mojego ojca szaszłyk. Od razu się na niego rzuciła, co było mi na rękę. Przynajmniej przestała wypytywać o moją rozmowę z Lauren. Jakoś tak się zdarzyło, że w oczekiwaniu na dziewczyny był to temat numer jeden. Nie wiem, czy w ogóle padło słowo o czymkolwiek innym, a ja już miałam dość odpowiadania. Wiedziałam jedynie tyle, ile im powiedziałam, a oni zachowywali się, jakbym coś nadal przed nimi ukrywała – Z pana rąk zawsze wszystko genialnie smakuje.
-Seleno, nie musisz się nam podlizywać. Wiesz, że dla nas jesteś jak trzecia córka – uśmiechnęła się szeroko tata, dokładając dziewczynie kilka kawałków pieczywa czosnkowego. – Za to... - jego wypowiedź przerwały dziewczyny, które zbliżyły się do płotu. Mieliśmy wejście od tyłu na ogródek, o którym wiedziały, dlatego nie korzystały z przedniej bramy. Zanim jednak nacisnęły na klamkę, spojrzały na nas pytająco. – Zapraszamy!
-Dzień dobry. Nie wiedziałyśmy, czy możemy tak z pustymi rękami, więc przyniosłyśmy trochę jedzenia. Mamy warzywa, sałatkę i trochę napojów, oczywiście nieprocentowych, aby nie rozpijać nieletnich – Ally uśmiechnęła się szeroko, a ja byłam pewna, że tą miną kupiła moich rodziców.
-Nie musiałyście, ale doceniamy. Camila mówiła nam, że któraś z pań nie je mięsa. Próbowaliśmy zrobić tofu i warzywa na grillu, mam nadzieję, że będzie to zjadliwe – tata podszedł do Ally i wziął od niej torbę z jedzeniem.
-Bardzo doceniam. Ally Brooke. To moje przyjaciółki. Dinah, Normani i Lauren. Od razu zaznaczę, że państwa córka jest zawsze ze mną bezpieczna i jeśli gdziekolwiek ją zabierzemy, zawsze będę pilnować jej jak oczka w głowie – blondynka przywitała się z całą moją rodziną, po czym zbliżyła się do mnie i Sel. Szybko przytuliła nas, tak jak zwykle dodatkowo całując nasze policzki. Mani po chwili zrobiła dokładnie to samo. Dinah mniej pewnie witała się z moimi rodzicami i siostrą, za to mnie przytuliła tak mocno, jakby chciała mi oddać całe swoje siły witalne.
-Słyszałam, że mnie już państwo kojarzą... - wymamrotała niepewnie Lauren, zerkając na moich rodziców. Korzystając z okazji, przywitała się z moją siostrą, ale do mamy czy taty bała się zbliżyć. Widząc to, ja podniosłam się do niej, aby przytulić ją na oczach wszystkich zgromadzonych. – Jeśli mogę coś powiedzieć na swoją obronę, to naprawdę nigdy nie chciałam jej skrzywdzić...
-Spokojnie. Wałkują mnie od kilku godzin, raczej już zdają sobie sprawę z tego, że żadna z nas nie jest winna tej sytuacji – zawiesiłam ramiona na szyi szatynki, zastanawiając się, na ile bliskości mogłam sobie pozwolić.
-Na spokojnie Lauren. Teraz jesteś mile widziana, ale jeśli kiedyś skrzywdzisz naszą córkę, radzimy ci się do nas nie zbliżać – mama uśmiechnęła się do nas tak, jakby mimowolnie planowała czyjeś morderstwo. Z jednej strony mnie to obawiało. Z drugiej bardzo doceniałam, że tak się o mnie martwili. To było bardzo kochane z ich strony. – Jakie masz plany względem naszej Mili?
-Mamo, ja ci tylko przypomnę, że my dopiero dzisiaj rozmawiałyśmy. Na ten moment nie planujemy ślubu ani dzieci – rzuciłam od razu, widząc, że rodzice mogli za bardzo drążyć.
-Nie chcę mieć dzieci – zachichotała szatynka prosto do mojego ucha, na co szybko pokiwałam głową. Wiedziałam, że przed nami wiele trudnych rozmów i tak naprawdę mogło nic z tego nie wyjść, ale w tamtym momencie cieszyłam się, że miałam ją obok.
CZYTASZ
The Only One? - Camren PL
FanfictionCzy istnieje ta jedyna, która na zawsze zostaje w sercu? Z którą miłość da prawdziwe szczęście? Camila wierzy, że tak. Jej serce wybrało Lauren, ale czy to uczucie jest w stanie przezwyciężyć wszystko, co przyniesie życie? Sceny +18 Przemoc Wulgaryz...