35

752 60 38
                                    

Impreza minęła jak zwykle przyjemnie. Selena poszła z Ally podrywać ludzi przy barze, Lauren skupiła się na moich ustach, a Dinah i Mani przetańczyły wspólnie praktycznie cały wieczór. Gdy szatynka raz na jakiś czas pozwalała mi odetchnąć pomiędzy pocałunkami, mogłam podziwiać zarówno grację tańczących dziewczyn, jak i podchody lasek przy barze, które świetnie radziły sobie ze zwracaniem uwagi gości. Zastanawiałam się, ile wypiły darmowych drinków na koszt zainteresowanych nimi ludźmi, na pewno wyglądały na zachwycone.

Za to noc była wyjątkowo spokojna. Przynajmniej dla mnie i Lauren. Gdy tylko dotarłyśmy do domu Ally, runęłyśmy wspólnie na łóżko. Zdążyłam jedynie zrzucić z siebie stanik, a głowa szatynki ułożyła się na mojej klatce piersiowej. Dziewczyna zasnęła kilka sekund później, dłonią stale mierzwiąc moją koszulkę. Nie miałam zamiaru jej przeszkadzać. Chwilę pobawiłam się jej włosami, po czym sama zasnęła, zachwycając się bliskością partnerki i jej ciepłem.

Weekend minął równie szybko, jak piątkowy wieczór. W sobotę rano nie miałyśmy czasu na wspólne śniadanie. Mani musiała być w domu, Selena umówiła się na jakąś randkę po południu, Lauren z rodzicami i rodzeństwem na śniadanie. Dlatego z samego rana całą grupą się rozstałyśmy. Normani i Selena pojechały wspólnie autobusem, Lauren ruszyła sama do domu, Ally zabrała się za sprzątanie, a Dinah odprowadziła mnie do rodziców. Chwilę z nimi pogadała, czym kolejny raz zyskała w ich oczach. Dziewczyna miała talent do zjednywania sobie ludzi i było to widać, z kimkolwiek by nie rozmawiała.

Po obiedzie spotkałam się z Lauren, która wymęczyła mnie wieloma godzinami nauki biologii. Na samym końcu myślałam, że mózg mi wylał się uszami, ale szatynka nie miała litości. Przepytała mnie ze wszystkiego, co przerobiłyśmy. Gdy myślała, że starczy, uznała, że kolejnego dnia musiałyśmy powtórzy, cały omawiany materiał. W takich momentach wątpiłam w to, czy na pewno mnie kochała. Gdyby tak było, miałaby w sobie odrobinę litości, gdy prosiłam o przerwę i oddech.

Przez to niedziele była równie bolesna. Praktycznie od rana Lauren męczyła mnie biologią, a gdy uznała, że już byłam wystarczająco gotowa, zabrała się za chemię i matematykę. Każda chwila ciągnęła mi się w nieskończoność. Miałam wrażenie, że szatynka tą nauką chciała mi co najwyżej przekazać, jak bardzo mnie nienawidziła. Przecież nikt normalny by tak osoby bliskiej sercu nie męczył. Za to ona zmusiła mnie do przerobienia wielu pojęć i lekcji, które miałam w ostatnim czasie. To było jak koszmar, mimo tego, że była blisko i wszystko tłumaczyła mi z niewątpliwym spokojem.

Byłam jej wdzięczna za naukę i wytrzymywanie ze mną, ale tego było za dużo. Ostatecznie nawet padłam ze zmęczenie i zasnęłam wtulona w udo ukochanej, gdy ta próbowała mi wytłumaczyć jakieś „podstawowe" założenie chemiczne. Świetnie jej szło. Mogła mi tak więcej opowiadać na dobranoc, jeśli taki byłby cel jej gadania.

Jednak gdy przyszedł czas biologii, miałam wrażenie, że niczego nie wiedziałam. Lauren próbowała mnie przepytywać jeszcze przed lekcjami, ale cała drżałam z nerwów. W tej cholernej nauczycielce było coś takiego, że naprawdę nie mogłam być spokojna. Panikowałam, wiedząc, że kobieta zrobi wszystko, bym spaliła się ze wstydu przy tablicy. Obawiałam się szeregu trudnych pytań, okropnych komentarzy i dużej ilości uderzeń, przed którymi nikt nie mógł mnie obronić.

-Jauregui, zostaw już ją. Idź na zdjęcia – praktycznie warknęła nauczycielka, otwierając drzwi od sali. Nawet nie chciałam na nią spojrzeć. Spędziłam kilka minut, tuląc się do partnerki, próbując zyskać siły do zajęć. – I pamiętaj, że masz dzisiaj do mnie przyjść po zajęciach. Musimy omówić sprawy konkursu.

-Nie mam dzisiaj czasu po lekcjach. Muszę iść od razu do pracy – jako że Lauren prowadziła dalej rozmowę, nie miałam ochoty się odsuwać. Dociskałam głowę mocno do szyi ukochanej. Jakbym mogła, to bym jej nie puszczała, a weszła na ręce i uwiesiła się na szyi, ja mały koala. – Możemy jutro?

-Dzisiaj. Jeśli ci tak wygodniej, to na długiej przerwie. Innego wyjścia nie ma, a teraz marsz na angielski – wskazała dłonią na salę po przeciwległej stronie korytarza. Lauren niechętnie pokiwała głową, cmoknęła mnie w czoło, życzyła powodzenia i ruszyła do reszty swojej klasy. – Świetnie... Jauregui z głowy, to teraz wchodź Cabello. Obrońcy nie masz. Zobaczymy, jak sama sobie poradzisz.


-Nadal się dziwię, że te ciasne spodnie nie odcinają ci myślenia Cabello – gadała, gdy próbowałam skupić się na swoim zadaniu. Podrapałam się po głowie, jakby to mogło mi pomóc w odpowiedzi na wcześniej zadanie pytanie. – To jak, znasz odpowiedź czy próbujesz tym tyłek ugrać lepszą ocenę?

-Nie wiem, naprawdę nie wiem. Przerabiałam cały ten dział przez weekend, ale nie kojarzę tego tematu. Mogę prosić o normalne pytania? Te wcześniejsze były dobre... - spojrzałam na nią błagalnie, licząc, że cudem mi odpuści. Nie mogła być, aż tak bez serca.

-Nie Cabello. Nie będzie już więcej pytań – powiedziała to tym swoim oschłym, okropnym tonem, którego każdy nienawidził. Gdy tak się unosiła, praktycznie wbijała człowieka w ziemię. – Masz szczęście, że widać, że się uczyłaś. Dostajesz czwórkę, ale jeszcze raz będziesz na moich lekcjach spać, podskakiwać mi albo zrobisz cokolwiek, co sprawi, że podniesie mi się ciśnienie, nie ręczę za siebie.

-Naprawdę? Boże – może i jej nie cierpiałam, ale gdybym w tamtym momencie mogła, to wpadałbym w ramiona tej suki. – Dziękuję, bardzo dziękuję. Zapewniam, że już nie będę robić niczego, co by mogło... Cokolwiek. Będę się dobrze uczyć.

-Liczę na to, bo naprawdę mnie drażnisz... I zacznij nosić luźniejsze spodnie. Więcej osób się skupi na zajęciach i może tobie będzie wygodniej poświecić się nauce. Teraz wracaj do ławki i niech zapomnę o tym, że istniejesz do końca zajęć – szybko pokiwałam głową. Od razu ruszyłam do Seleny i zajęłam miejsce obok. Przyjaciółka nie chciała narażać się nauczycielce, więc jedynie poklepała mnie po udzie w ramach wsparcie.

Odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że byłam Lauren winna ogromne podziękowania. Gdyby nie ona, kobieta zmieszałaby mnie z błotem i pewnie zrobiłaby wszystko, żebym się już z tego nie podniosłam. Dobrze znałam jej sposób działania. Jeśli miała jakąś upatrzoną ofiarę, nie wypuściłaby jej ze swoich zębisk, póki ta nie wyzionęłaby ducha.

Reszta lekcja minęła cudem znośnie. Kobieta nawet nie zerkała w moim kierunku, a zarówno ja, jak i Selena siedziałyśmy cicho, aby cudem nie zwrócić na siebie uwagi. To było aż za dziwne. Moja kochana przyjaciółka w końcu milczała. Co kilka minut zastanawiałam się, czy żyła. Była z tych, co zawsze gadały. Nawet gdy nie powinny. W końcu jednak nastał koniec lekcji, na co obie odetchnęłyśmy z ulgą. Selena nawet na mnie nie czekała. Wrzuciła swoje rzeczy do torby i wybiegła z klasy. Nie miałam jej tego za złe. Wiedziała, że chciała skoczyć po coś do jedzenia, a w tym celu musiała działać szybko. Inaczej musiałaby stać w kolejce do sklepiku, a to czasami wymagało straty całej przerwy.

-Cabello... Mogłabyś jeszcze na chwilę? – spytała nauczycielka, gdy już podnosiłam się z krzesła. Niepewnie pokiwałam głową, poprawiając torbę na swoim ramieniu. Chociaż nie miałam ochoty na dalszą rozmowę, udałam się do nauczycielki. Stanęłam obok jej biurka i grzecznie czekałam, aż w końcu się odezwie. Ta jednak milczała, nawet nie zerkając w moim kierunku. Jeśli to był jakiś test, to bardzo mogłam go oblać. Miałam wrażenie, że z nerwów pot sunął mi po karku. – Świetnie... Mam tylko jedną sprawę. Zapewniam, że jak się posłuchasz, to nie będziemy mieć problemów – praktyczni wysyczała, gdy cała reszta klasy opuściła salę. – Dopilnuj tego, żeby Jauregui miała dla mnie czas. Jeśli przez ciebie przestanie się angażować w moje zajęcia, obie będziecie mieć problemy... Rozumiemy się? – spojrzała na mnie tak, że z trudem przełknęłam ślinę. Widziałam w jej oczach czystą nienawiść do swojej osoby. Niepewnie jednak pokiwałam głową. Miałam wrażenie, że jakiś wąż boa okręcał się wokół mojego ciała i mocno zaciskał się, żeby zmiażdżyć kości i wnętrzności. – Świetnie Cabello. Trzymam cię za słowo – kolejny raz pokiwałam głową, jednocześnie powoli odwracając się tak, by ruszyć w stronę drzwi. Musiałam stamtąd uciec, inaczej padłabym z nerwów. – A i jeszcze jedno. Przestańcie się tam obmacywać w szkole. Nigdy nie wiadomo, komu to zacznie przeszkadzać, a ludzie reagują dziwnie... Tak tylko ostrzegam – na to już nie odpowiedziałam. Szybko nacisnęła na klamkę i wyszłam z sali. Musiałam ochłonąć.

The Only One? - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz