66

553 48 10
                                    

-Lauren, Kochanie, jest czwarta nad ranem... Czy ciebie popierdoliło doszczętnie, czy mózg wypłynął ci do jeziora? – przetarłam zaspane oczy, gdy Lauren ubierała na mój tyłek dresy. Chwilę potem wcisnęła mnie w swoją bluzę. Ledwo co siedziałam, a ta sobie chciała wycieczkę urządzić, chora na głowę kobieta.

-Nie marudź. Staram się, by było miło – no jakby te słowa nic nie znaczyły, gdy były połączone z pobudką w środku nocy i bezczelnym wyciąganiem mnie z łóżka. – Zresztą śpij, jak tak potrzebujesz. Obudzę cię na miejscu – nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Wtuliłam się w ramiona ukochanej i gdy tylko wzięła mnie na ręce, na nowo poszłam spać.

Obudziłam się na pace auta. Lauren delikatnie poprawiała mnie w swoich ramionach, ale przez przypadek dotknęła siniaka na biodrze, co spowodowało moją pobudkę. Nim jednak otworzyłam oczy, wsłuchałam się w otoczenie. Śpiew ptaków, szum wody, pojedyncze owady latające w powietrzu i głośno bijące serce mojej ukochanej.

-Co to za porwanie? – szepnęłam cicho, gdy w końcu udało mi się otworzyć powieki. Lekko wyprostowałam kręgosłup, nadal pozwalając się Lauren wtulać w plecy. Lubiłam, gdy tak robiła. Jej ciepło było wręcz hipnotyzujące.

-Porwanie z obietnicą lepszego życia Mila. Nie chcę się powtarzać, ale pragnę dla nas jak najlepiej. Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby cię obronić przed złem i zapewnię ci szczęście. Obojętnie czy będziesz chciała wyjechać w cholerę, mieć wielki dom w górach czy loft w mieście, jeśli zapragniesz psa czy innego zwierzaka, przyniosę ci go i zadbam najlepiej, jak umiem. Zrobię dla ciebie wszystko Mała... Sprawię, że będziesz najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Obdarowaną moim uczuciem i wszystkim, co tylko zapragniesz.

-Wiem, że mówisz to tylko dlatego, że wiesz, że nie chcę dziecka, którego też nie chcesz – zachichotałam, wyginając się tak, by wsunąć dziewczynie dłoń we włosy. – Jesteś moim szczęściem i pragnę tylko ciebie Lauren. Niczego więcej. Nie chcę cię znowu tracić.

-Zadbam o to, żebyś była przeszczęśliwa Kochanie... I nie psuj klimatu, gadając o dzieciach. Może i mamy piękne geny, ale nie ma co tego mieszać. Powstałaby za piękna kobieta, która każdemu podbiłaby serca. Chociaż nie... Moja już taka jest – cmoknęła mnie w policzek, jednocześnie mocniej obejmując mnie w talii. – Najpiękniejsza na całym świecie.

-Ty jesteś najpiękniejsza Lauren. Wariuję, gdy cię widzę. Wszystko masz idealne... Tym bardziej, gdy akurat pływasz w jeziorze w tym swoim białym stroju kąpielowym. Mogłabym zapewnić, że widziałam pod tym materiałem, a te sutki, które... - jęknęłam, opierając się bardziej na partnerce. – Nie możesz tak chodzić przy innych.

-Camila, nie żeby coś, ale psujesz mi klimat. Pierw zaczęłaś mówić o dzieciach, teraz o seksie, a ja ci tutaj szczerą miłość wyznaję – zaśmiała się, lekko łaskocząc mnie w talii. W pierwszej chwili zachichotałam w odpowiedzi, ale szybko zrozumiałam, że to nie był czas na takie zabawy. Jęknęłam cicho, sygnalizując, że obite biodra nadal dawały mi we znaki.

-Przepraszam... Wiesz, że się nie znam na relacjach z kobietami... - odkaszlnęła na to, a ja mimowolnie ponownie się zaśmiałam. Za dobrze wiedziałam, że przed oczami stanęłam jej ja i Dinah. Byłam ciekawa czy chciałaby kiedykolwiek o tym porozmawiać, czy wolała zamęczać się swoimi wizjami względem tego, co robiłyśmy. Chociaż tak naprawdę wolałam jej nie mówić, co dokładnie działo się z blondynką. Dla mnie był to jedynie epizod, bardzo przyjemny, ale bez możliwości powtórki.

-Zamilknę, bo ta myśl mi też psuje klimat – poprawiła mnie między swoimi udami. Świetnie poczułam, jak docisnęła moje pośladki do swojego ciała. Może i nie miała nic nieprzyzwoitego na myśli, ale moja głowa w sekundę pognała w inne klimaty. Wiedziałam jednak, że musiałam skupić się na tym, co chciała przekazać mi Lauren, a nie znowu zastanawiać się, kiedy mogłam ponownie iść z nią do łóżka. – Chciałam ci przekazać, że bardzo cię kocham i naprawdę nie dam sobie bez ciebie rady. Bardzo dużo płakałam, gdy mnie zostawiałaś. Obwiniałam się każdego dnia, dziewczyny trzymały mnie w ryzach, abym nikomu nie zrobiła krzywdy, w tym sobie. Jesteś moją drugą połówką Mila i chcę, żebyś była pewna tego, jak cię kocham. Marzę o naszym życiu razem. O tym, że obie kończymy szkołę, idziemy na studia, wynajmujemy jakieś mieszkanie i jesteśmy przy sobie dzień w dzień. Budzimy się w swoich ramionach, wyznajemy sobie miłość, idziemy na zajęcia, potem wracamy do domu, siadamy na kanapie, wtulamy się w swoje ramiona i jesteśmy przy sobie... Wiem, że będą gorsze i lepsze momenty Mila, ale marzę o tobie. Wiem, że my razem jesteśmy w stanie stworzyć coś pięknego.

-Lauren... Nawet mimo tego, co się ostatnio między nami działo i wokół nas, nigdy nie zwątpiłam w to, jak cię kocham i nigdy nie przestałam nawet o procent mniej. Jesteś moją miłością i marzę o tym, żebyś zawsze była obok mnie. Chcę stworzyć życie z tobą... I jak widzę, jak dogadali się nasi rodzice, to chyba nie będą stawać nam na drodze. Oni są za nami. Przyjaciółki nam kibicują. Tylko my musimy w tym wszystkim się odnaleźć i zadbać o to byśmy były najszczęśliwsze ze sobą nawzajem.

-Zrobię wszystko, żebyś była ze mną szczęśliwa... - ku mojemu zdziwieniu Lauren lekko uderzyła mnie w udo, aby zwrócić moją uwagę na to, co trzymała w dłoni.

-Błagam. Powiedz, że to nie jest pierścionek zaręczynowy. Może i kocham cię całym sercem i chcę spędzić z tobą całe życie, ale jednak to jest chujowy moment na oświadczyny Lauren. Wolałabym być ciut starsza i... - w odpowiedzi Lauren jedynie głośno westchnęła. – Znowu zepsułam klimat, tak?

-Tak. Jak będziesz tak dalej, to w życiu nie licz na oświadczyny – zachichotała, otwierając kciukiem eleganckiego pudełeczko. – Kupiłam to jeszcze przed naszym rozstaniem. Wiem, że twoje urodziny już niedługo. Pomyślałam, że dzisiaj będzie dobra okazja, żeby ci to dać. W końcu jesteśmy same, mamy dość ładny widok na okolicę i ogólnie jest ciut bardziej klimatycznie niż w mieście... Tylko co chwile ktoś mi nastrój psuje.

-I tak mnie bardzo kochasz – cmoknęłam ją w bok szczęki, po czym delikatnie zabrałam od niej pudełko. Były w nim dwa cienkie łańcuszki z połówkami serca. – Skarbie...

-Wiem, że to ciut tandetne, ale jak je zobaczyłam, skojarzyło mi się z tobą – wysunęła bardziej ozdobne serduszko z pojemnika i lekko przesunęła po nim kciukiem. – Jest jednocześnie tak delikatne i piękne jak ty. Pomyślałam, że pięknie będzie do ciebie pasować.

-Pasują do siebie? – wyszeptałam, bardzo delikatnie wyciągając z opakowania drugi łańcuszek. Przysunęłam zawieszkę do tej, którą trzymała Lauren, by spróbować je dopasować. Od razu pięknie się połączyły, na co mimowolnie szeroko się uśmiechnęłam. – Sądzisz, że nasze też tak do siebie pasują?

-Tak... Moje wiedziało, że znalazło tą jedyną, gdy pierwszy raz cię zobaczyłam. Oszalałam przez ciebie. Wszystkie głupstwa w życiu popełniałam, by cudem zagłuszyć ból serca, które tak za tobą tęskniło i szalało, gdy byłaś obok, a nie mogłam cię dotknąć, pocałować... Nie zdajesz sobie sprawy, jak żałuję, że wtedy nie walczyłam dalej. Może jakbyśmy dały sobie wtedy szansę na rozmowę, a nie odpuściły, byłybyśmy obecnie już w kilkuletnim związku i nie przytrafiłoby nam się tyle zła.

-Nie wiem Kochanie, co by było. Wiem jednak, że teraz mam ciebie i to jest dla mnie najważniejsze. Nie chcę rozpamiętywać przeszłości. Może byśmy były przeszczęśliwe, może i tak nam życie by kładło kłody pod nogi. Ważne, że teraz mamy już wszystko jasne i możemy zacząć w końcu na czysto. W tym bez tej jebanej dwójki... - odruchowo mocniej wtuliłam się w Lauren, szukając w ramionach ukochanej ukojenia i spokoju.

-Spokojnie Skarbie. Oni już nigdy cię nie skrzywdzą. Zadbam o to – cmoknęła mnie w skroń, głęboko zaciągając się zapachem moich włosów. – Ich czeka więzienie, a nas długie, spokojne życie... Znaczy z tym drugim to kwestia interpretacji. Znam dziewczyny i nasze rodziny. Czuję, że będzie ciekawie...

-Ważne, że będziemy razem. Nie pozwólmy nikomu tego zniszczyć... - przesunęłam włosy tak, by dziewczyna mogła zapiąć mi wisiorek na szyi. Przy okazji ucałowała moje ramiona, ukazując mi tym samym swoją delikatność oraz czułość. Odwróciłam się delikatnie, by usiąść do niej przodem, po czym sama zapięłam jej drugi łańcuszek. – Nie spierdol tego Jauregui, bo jeszcze twoje dwie przyjaciółki czekają, aż tylko potknie ci się noga, by móc zaliczyć – parsknęłam śmiechem, na co Lauren pokręciła oczami.

-Jesteście sukami i tyle... - ujęła mnie za pośladki i wciągnęła na swoje uda. – Już żadna inna cię nie tknie. Jesteś tylko moja, ale obiecuję, że zapewnię ci w tej kwestii tyle rozkoszy, że w życiu nie pomyślisz o innej. Nawet za wiele długich lat, stale będę cię rozpieszczać na miliony sposobów. Zarówno w życiu codziennym, jak i podczas seksu.

-Napaleniec... - przytuliłam szatynkę mocno, opierając podbródek na jej głowie. – Kocham cię całym sercem Lauren. Zawsze kochałam i obawiam się, że nigdy nie przestanę.

The Only One? - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz