Dom Jamiego i Betty nie był zbyt duży, ale wystarczjący. Przed domem był ogród, w którym w przyszłości ich dzieci, będą mogły się bawić. Noelle Audrey Bruce urodziła się pod koniec grudnia 1996. Fred i Audrey dopiero w styczniu znaleźli czas, by odwiedzić dwójkę świeżo upieczonych rodziców. Betty wyglądała na zmęczoną, ale powitała Freda i Audrey z uśmiechem na ustach. Jamie stał za nią z małą na rękach, machała rękami w stronę twarzy Jamiego.
- Jest cudowna - powiedział Audrey podchodząc do dziewczynki - Mogę? - zapytała Jamiego. Chłopak ostrzonie przełożył dziewczynkę w ręce Audrey - Jest naprawdę prześliczna.
- I potrafi być naprawdę głośna - powiedział Jamie śmiejąc się lekko.
Usiedli w małych jasnym salonie, przepięknie ozdobionym. Fred i Audrey zasiedzieli się i wrócili o wiele później niż zamierzali wrócić. Starali zachowywać się cicho. W pokoju George'a i Lauren, która już ostatnie się do nich wprowadziła, światło było zgaszone.
- Będziesz naprawdę dobrą mamą - powiedział Fred, kiedy położyli się w łóżku. Pocałował delikatnie jej usta. - Chcę, żeby to całe zamieszanie na świecie się skończyło.
- Ja też, Freddie - westchnęła - Nie chce, żebyśmy się ciągle martwili co będzie jutro. Moja szefowa myśli o zamknięciu sklepu na jakiś czas. Za bardzo się boi. Dobrze wiesz, jak teraz to wygląda. Aż boję się wychodzić z domu.
- To będzie dobry pomysł - powiedział Fred - Nie chcę, żeby wojna wszystkiego zniszczyła - wyznał - Co jak cię stracę?
- Nawet tak nie myśl, Fred - powiedziała siadając.
- Jak? Codziennie myślę tylko o tym czy potrafię cię ochronić - powiedział - Nie chcę, żeby wojna wszystko zniszczyła.
- Fred, wszystko będzie dobrze - powiedziała chwytając go za rękę.
- Mam nadzieję - powiedział - Połóż się. To był długi dzień.
Szefowa Audrey zrobiła tak jak powiedziała. Sklep został zamknięty, przynajmniej na jakiś czas. Aż wojna nie będzie już codziennym zagrożeniem. Audrey siedziała w domu czasem schodząc do sklepu pomagając bliźniakom. Nie mieli dużego ruchu, przez to, że większość czarodzie bała się wychodzić z domu.
Audrey nie miała co robić w domu. Większości czasu, kiedy Fred był w sklepie razem z Lauren się nudziła. Nie chciała za bardzo myśleć teraz o przyszłości. Bała się, że jej plany i tak nie wypalą. Też się bała, że straci Freda, codziennie śni jej się to po nocach.
***
Jej urodziny w tym roku były ciche i skromne. Fred i Audrey nikogo nie zaprosili. Woleli nie ryzykować. Na ulicach ciągle było widać śmierciożerców, gdyby zauważyli, że duża grupa ludzi zbiera się w sklepie mogło by to się źle skończyć. Dlatego urodziny spędzili w swoim towarzystwie.
- Przepraszam, że to wszystko musi tak wyglądać - powiedział Fred.
- Nie masz się czym przejmować. Tak też mi się podobało - powiedziała gładząc go po policzku. Złączyła ich usta w pocałunku - Kocham cię, Freddie.
- Ja ciebie też - złączył ich usta w kolejnym pocałunku.
Fred zamknął drzwi na klucz i zrzucił siebie koszulkę. Położył się obok Audrey znowu złączając ich usta w pocałunku. Powoli zjeżdżał coraz niżej.
Rano Audrey wyplątała się z objęć Freda i poszła do łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszła George i Lauren szykowali razem śniadanie.
- Dobrze się spało? - zapytał George z lekkim uśmiechem.
- Bardzo dobrze - powiedziała wyciągając talerze.
- Dzień dobry - przywitał się Fred wychodząc z pokoju. Pocałował Audrey w policzek i wziął kubek kawy od Lauren.
Usiedli do stołu i zjedli śniadanie. Zaraz po zjedzeniu bliźniacy zeszli do sklepu. Od razu się czymś zajęli, żeby nie marnować czasu, w między czasie rozmawiali o poszerzeniu biznesu.
- To nie czas na takiego rozmowy - powiedział Fred - Jest wojna, jakbyś nie zauważył.
- Ale pomysł tylko, Fred. To naprawdę dobru pomysł - uparł się George. Fred westchnął ciężko.
- Nie twierdzę, że nie, tylko teraz nie ma co planować. Wszystko i tak się może zepsuć - powiedział Fred
- Od kiedy jesteś taki pesymistyczny? - mruknął George.
- Nie jestem, ale... my możemy zginąć rozumiesz? Jesteśmy w środku wojny. Ludzie boją się wychodzić z domów, a ty chcesz otwierać nowy sklep, gdzieś tam. To nie normalne!
- Nie musimy żyć i tylko myśleć czy działa nas zabiją czy jutro. Takie życie jest bez sensu. Rozumiem cię, ale nie chce tak żyć.
- Nie boisz się o Lauren? Jak Audrey wychodziła do pracy myślałem tylko czy wróci całą do domu.
- Dla ciebie to jest wygodne. Masz Audrey w domu i nawet z niego nie wychodzi. Ona tam zwariuje, Fred.
- Nie zamykam jej na klucz w domu! Poza tym, to nie twoja sprawa.
- Oczywiście, że nie moja. Jestem zmęczony. Idę na górę - powiedział i wszedł po schodach do mieszkania.
Fred westchnął i przejechał dłońmi po twarzy. Nie chciał kłócić się z bratem, ale dla niego otwieranie nowego sklepu nie było teraz najlepszym pomysłem. Parę lat temu od razu by się na to zgodził, nawet kiedy byłby wojna, ale nie teraz. Nie chciał narażać nikogo. Nie chciał, żeby ktoś zginął. Śmierciożercy są wszędzie. Też mu się nie podobało życie w takich czasach i tylko czekał aż to się skończy. Myślał, że jak skończą szkołę będą mieli normalne życie i nie będą musieli się niczym przejmować, a zamiast tego strach im towarzyszy całe dnie.
Wrócił do mieszkania jak tylko zamknął sklep. George siedział w pokoju, a Lauren i Audrey na kanapie rozmawiając o czymś.
- George jest u siebie? - zapytał.
- Tak, ale jest nieźle wkurzony - powiedziała Lauren.
Fred wszedł do pokoju brata. George leżał na plecach z rękami skrzyżowanymi na klatce i gapił się w sufit.
- Nie chciałem się z tobą kłócić - zaczął Fred - Przepraszam.
- Po prostu nie chcę siedzieć bezczynnie - powiedział George.
- Wiem, kiedyś na pewno otworzymy drugi sklep - powiedział Fred - Możemy nawet rozwinąć się na cały świat.
- Kiedyś na pewno tak zrobimy. Ciągle nam będzie mało.
- Jak zawsze.
CZYTASZ
Różana Historia | Fred Weasley
FanfictionAudrey Moore jest dziewczyną o bardzo dobrym sercu. A nawet za dobrym. Dla wszystkich chce jak najlepiej, nie zwracając uwagi na siebie samą. Będąc w toksycznym związku zaniedbuje siebie. Fred Weasley jest znany w Hogwarcie jako ten śmieszny chłopak...