Rozdział 54

568 30 0
                                    

Audrey założyła na siebie niebieski szalik krukonów i razem z Clarie wyszły z dormitorium. W pokoju wspólnym czekał już Jamie ubrany jakby był środek zimy.

- Ile na was można czekać - powiedział Jamie - Zaraz mecz się zacznie.

Nadszedł dzień meczu gryffindoru przeciwko domu węża. Audrey szła tylko dla Freda. Mimo, że nie przepadała za qudditchem uwielbiała patrzeć jak gra i zawsze trzymała za niego kciuki.

Zajęli miejsce na trybunach, a Lee Jordan już zaczął wymieniać drużynę. W ostatniej chwili przybiegła Lauren i Maris, która była ślizgonką, ale kibicowała Gryffindoru. Gra się rozpoczęła, a Lee zaczął komentować mecz. Audrey skupiła wzrok na Fredzie, ale tak z dalekiej odległości sama nie była pewna, czy to na pewno Fred.

- Teraz kafla ma Johnson, tak, Johnson, cóż za gracz z tej dziewczyny, powtarzam to od lat, ale ona wciąż się sprzeciwia - powiedział Lee.

Audrey już nie potrafiła połapać się z tej grze.

- Słyszycie to? - zapytał Jamie.

Dopiero teraz Audrey usłyszała piosenkę, którą śpiewali ślizgoni, o Ronie.

- To okropne! - powiedziała Lauren.

-... Teraz Alcja podaje do Angeliny! - krzyknął Lee - Do przodu Angelino... chyba będzie strzelać... tak... STRZELA..

Obrońca ślizgonów złapał kafla i natychmiast rzucił do Warringtona, który przyspieszył gwałtownie, mijając zygzakiem Alicję i Katie i pomknął w stronę Rona. Ślizgoni coraz głośniej zaczęli śpiewać.

Weasley jest naszym królem
I da nam wygrać mecz!
Więc zaśpiewajmy chórem
On naszym królem jest!

- To będzie pierwsza próba dla nowego obrony Gryfonów, Weasleya, brata pałkarzy Freda i George'a, obiecującego nowego w tej drużynie.

- Gol dla ślizgonów - krzyknął po chwili Lee, kiedy kafel przeleciał przez środkową pętle. Ślizgonów znowu zaczęli śpiewać.

Weasleya ród ze śmietnika
I TAM JEST JEGO KRES
PRZED KAFLEM ZAWSZE UNYKA

Ślizgoni śpiewali głośniej i głośniej swoją piosenkę. Gryffindor ryknął, kiedy Angelina przeżycia kafel przez pętle i zdobyła gola dla gryffindoru. Ryknęli ponownie, kiedy Harry Potter złapał złotego znicza. Tłuczek walną Harry'ego w sam środek kręgosłupa i spadł z miotły.

- Chodź - powiedziała Lauren do Audrey i pociągnęła ją za rękę.

Dziewczyny zeszły z trybun. Do drużyny gryffindoru podeszedł Draco Malfoy.

- Jak ci się podobały słowa naszej pieśni, Potter. To ja je napisałem... Chcieliśmy dopisać jeszcze parę wzrotek! Tylko nie mogliśmy znaleźć rymów do tłusta i brzydka, a chcieliśmy napisać coś o jego matce...

Audrey poczerwniała ze złości. Fred i Goerge jeszcze nie zdwalu sobie sprawy o czym mówi Malgoy

- Żółć ci na mózg padła - powiedziała Angelina, patrząc na Malfoya z odrazą

-... nie mogliśmy też wpasować niedorajdy... o to o jego ojcu.

Fred i Gorge zesztywnieli. Ściskali właśnie ręce Harry'emu, kiedy dotarło do nich o czym mówi ślizgon.

- Nie zwracaj na niego uwagi - powiedziała Audrey.

- Olej go - powiedziała Angelina do Freda - Olej go, Fred, niech sobie powrzeszczy, nie może się pogodzić z przegraną, mały podskakiwacz.

- Wy lubicie Weasleyów, co? - powiedział do Harry'ego, Audrey i Lauren.

- Jesteś zwykłym kretynem, Malfoy - powiedziała Lauren.

- Spędzacie u nich wakacje. Nie pojmuje jak wytrzymujecie ten smród, ale w końcu wychowaliście się wśród mugoli - spojrzał na Lauren i Harry'ego - więc wam nawet ta rudera Weasleyów nieźle pachnie...

Harry przytrzymał George'a, podczas gdy Angelina, Audrey i Lauren Freda. Tego drugiego udało im się zatrzymać od rzucenia się na Malfoya.

- A może ty po prostu pamiętasz, Potter - powiedział patrząc na Harry'ego - Jak cuchnął dom TWOJEJ matki i ten chlew Weasleyów przypomina ci...

Harry nieświadomie puścił George'a, który rzucił się na Mafoya. Sekundę później obaj okładali Malfoya pięściami. Fred zaczął się jeszcze bardziej wyrwać.

- Co ty wyprawiasz, Potter - zjawiła się pani Hooch.

Malfoy zwijał się na ziemi, jęcząc i skamląc, z nosa ciekła mu krew. George miał spuchniętą wargę. Cała trójka musiała iść do profesor McGonagall. Audrey jeszcze nigdy nie widziała Freda tak wkurzonego.

Wrócili do pokoju wspólnego gryffindoru i tam czekali na bliźniaków i Harry'ego. Wrócili wciąż zdenerwowani i wyglądali na zawierzonych.

- I co? - zapytała Angelina.

- Dyskwalifikacja - powiedział wściekły Fred i oparł na fortel

- Dyskwalifikacja - powtórzyła Angelina bezbarnym głosem - Dyskwalifikacja. Nie mamy szukajcego, nie mamy lalkarzy... I co my teraz zrobimy?

- Ale żeby ukarać dyskwalifikacją Freda, który nic nie zrobił! - oburzyła się Alicja.

- To nie moja wina, że nic nie zrobiłem - powiedział Fred ze wściekłą miną - Stłukbym tego gnoja na miazgę, gdybyście mnie we trzy nie przytrzymały.

- Idę się położyć - powiedział Fred po trzydziestu minutach.

- Fred...

- Nie mam ochoty rozmawiać - powiedział ostro Fred - Porozmawiamy jutro, Audrey.

Fred zniknął w dormitorium. Audrey zrobiło się przykro na słowa Freda. Nie chciał nawet z nią porozmawiać.


- Nie przyjmuj się - powiedziała Ginny - Jutro mu przejdzie. Musi się trochę powkurzać.

- Dzięki, Ginny - powiedziała Audrey i posłała rudowlosej lekki uśmiech.

Audrey wróciła do wieży krukonów. Jamie i Clarie siedzieli na kanapie przed kominkiem. Audrey opowiedziała im wszystko.

- Jutro porozmawiacie - powiedział Jamie - Nie dziwię się, że jest wkurzony. To co mówił Malgoy było okropne.

- Nigdy nie widziałam go tak wkurzonego - wyznała.

- Nie obwiniaj go, Audrey - powiedziała Clarie - Jutro będzie lepiej.

Różana Historia | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz