Rozdział 73

396 19 1
                                    

Audrey i Fred wyszli z domu państwa Moore. Oboje byli zmęczeni i marzyli tylko, żeby się położyć. Rodzice Audrey zaczynali temat, którego oni nawet nie poruszyli. Rodzice Audrey szybko się pobrali i myślą, że tak samo będzie z jej córką. Oni nawet nie rozmawiali o małżeństwie. Wciąż uważali, że są młodzi i mają jeszcze na to czas. Nie muszą się z niczym spieszyć. W dodatku jej wojna. Nie chciali planować ślubie w trakcie wojny.

- Myślisz, że moi rodzice mają rację? Mamy się z tym spieszyć? - zapytała Audrey, kiedy leżeli już w łóżku.

- Sam nie wiem. Jesteśmy młodzi. Ledwo skończyliśmy szkołę - powiedział łagodnie - Nie chce się martwić ślubem w trakcie wojny. Wiesz jak to wygląda u Billa i Madi. Cały czas jest zestresowana.  Mama ciągle ją o wszystko pyta.

- Masz rację. To nie czas na myślenie o tym - powiedziała przytulając go.

Przez całą noc Fred nie spał i myślał o słowach taty Audrey. Czasem myślał już o tym, oczywiście, że tak, byli w poważnym związku. Na samą myśl o tym się stresował. Nie chciał nic robić wbrew sobie, ani nie chciał, żeby jej rodzice przestali go akceptować.

Z samego rana zszedł do sklepu. George zszedł zaraz po nim i zauważył dziwną minę Freda. Rudowłosy zajął się rozkładaniem towaru.

- Wszystko dobrze? - zapytał George, a Fred kiwnął głową- Późno wczoraj wróciliście.

- Rodzice Audrey pytali nas czy chcemy już brać ślub - powiedział Fred.

- I o co chodzi? Przecież nie musicie jesteś za siebie wychodzić.

- No wiem, ale jak tylko powiedziałem, że nie myślę o tym jej tata zrobił taką minę, że się przeraziłem. Oni oczekują, że już się jej oświadczę.

- Fred, wiem, że cię to stresuje, ale nie musisz robić nic, żeby im się podlizać. Nie chcecie się spieszyć i powinni to zrozumieć. Nie mogą na was tak naciskać, bo oboje zwariujecie.

- Wiem, wiem - mruknął odgarniając już o wiele za długie rude włosy - Wiem, że masz rację, ale czemu się tak stresuje jak myślę o tym, że miałbym się teraz oświadczyć. Kocham ją, chce z nią być, ala na samą myśl...

- Spokojnie, jesteśmy młodzi, masz czas. To nic dziwnego, że się stresujesz. Spytaj Billa, on na pewno ci powie, że to nic takiego.

Po południu Audrey była umówiona z Madison, by pomóc z ślubem. Szły do jakiś sklepów, więc Fred mógł teleportować się pod mieszkanie Billa i na spokojnie z nim porozmawiać.

- Jesteś o wiele za młody na ślub - powiedział mu na wstępie - Jesteś jeszcze dzieckiem.

- No bez przesady...

- Fred, ja wam wczoraj pieluchy zmieniałem...

- Wzięło cię w wspomnienia, staruszku?

- Nie zaczynaj. Z tego co wiem przyszedłeś tu z czym innym - powiedział Bill opierając się plecami i blat - George mówił o co chodzi. To naprawdę nic dziwnego, że się stresujesz. Jak rodzice Madi mnie pytali też się stresowałam. To nie znaczy, że nie chcesz z nią ożenić, ale wciąż. Jesteś za młody. Masz jeszcze dużo czasu. Jest wojna.

- Ty będziesz brał ślub w wojnę.

- Fred, wiem co mamą gadała w domu. Wiem, że myśli, że robimy to, bo jest wojna i w ogóle, ale myślałem o tym o wiele dłużej. To nie była spontaniczna decyzja. Wiem co robię.

Audrey i Madison wyszły ze sklepu ze sukienkami. Obie spędziły pół popołudnia na oglądaniu sukien ślubnych i żadna nie spodobała się Madison.

- Na pewno coś znajdziesz - powiedziała Audrey - Masz jeszcze czas.

- A co jak niczego nie znajdę? - zapytała desperacko.

- Znajdziesz. Chodź, pójdziemy na kawę. Trochę ochłoniesz.

- Już tego wszystkiego jest za dużo. Bill mi dużo pomaga, ale czasem mam dość - powiedziała odgarniając blond włosy z czoła.

Audrey wróciła do domu jeszcze przed Fredem. George leżał na kanapie i lekko podniósł głowę widząc dziewczynę, która weszła do domu. Posłał jej lekki uśmiech.

- Fred jest u Billa?

- Tak. Długo go nie ma.

- Od wczoraj się dziwnie zachowuje. Jak nie on - powiedziała z westchnięciem i usiadła na fotelu.

- Mamy dużo pracy w sklepie. Jest zmęczony.

- To nie o to chodzi, George.

- Wiem o co chodzi. Daj mu czas. Zestresował się - powiedział George z Przejdzie mu.

- Mam nadzieję. Nie chce by między nami zrobiło się dziwnie, albo, żeby zepsuło nas związek.

- Nic się nie zepsuje. Tym się nie przejmuj - powiedział - Tylko mu trochę odwaliło, ale naprawi się.

Audrey uwierzyła mu na słowo. Fred wrócił późno i zachowywał się już normalnie. Nie poruszyli już tego tematu. Bill uspokoił Freda i długo rozmawiali o głupotach.

***

Rudowłosy westchnął i odgarnął włosy z czoła. Miał o wiele więcej pracy w sklepie. George od kilku dni leżał chory w łóżku, a sprzeciwiał się wypicia eliksiru pieprzowego, więc Fred został sam, próbując wszystko ogarnąć.

Wszedł po schodach na obiad, który zrobiła Lauren. Sama była zmęczona, bo jej chłopak zrobił się wyjątkowo marudny.

- Spi?

- Tak. Wlałam mu eliksir do herbaty - powiedziała Lauren.

- Nie mogłaś tak od razu? - zapytal, Lauren przewróciła oczami.

- Próbowałam, Fred. Nie chciał tego pić - powiedziała - Ej, zostaw coś dla Audrey, okej?

- Pół dnia latałem po sklepie - powiedział  - I czeka mnie jeszcze następne pół.

Wieczorem, po wzięciu długiego prysznica, położył się obok Audrey i objął ją. Złączył ich usta w pocałunku.

- Tęsknie za tobą. Siedzę całe dnie w sklepie - powiedział i znowu złączył ich usta w kolejnym pocałunku. Jego dłonie przesunęły się lekko niżej. Audrey objęła jego kark.

Oboje zasnęli później niż zamierzali.

Różana Historia | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz