Rozdział 85

651 16 0
                                    

Druga ciąża była dla Audrey trudna, a co dopiero trzecia, szczególnie, że nie planowali trzeciego dziecka i było to dla nich szokiem. Fabian nie wydawał się zadowolony mieć kolejne rodzeństwo. Kiedy padło przy nim dziecko krzywił się i wywodził się jak mu się to nie podoba. Połowę ciąży Audrey musiała przeleżeć w łóżku i wcale jej się to nie podobało. Była zmęczona leżeniem. Wszystkim zajmował się Fred i Audrey musiała przyznać, że radził sobie świetnie, a miał dużo pracy w sklepie.

Nie było dnia, w którym w sklepach były pustki. Był taki ruch, że latali jak nakręceni. Czasem ich rodzeństwo przychodziło im pomagać, bo nie dawali sobie rady.

- Panie Weasley, telefon do pana - powiedziała Stella, pracownica, którą zatrudnili.

- Naprawdę nie musisz zwaracac się do mnie na pan. Czuję się staro - powiedział  podchodząc do telefonu.

- Fred, gdzie jestes? - usłyszał głos Billa po drugiej stronie. Był nerwowy.

- W sklepie. Mamy straszny ruch i...

- Audrey rodzi. Próbowaliśmy się do ciebie dodzwonić milion razy, ale nie odbierałeś.

- Już jadę.

Fred teleportował się do Świętego Munga. Urodziła za wcześnie. Termin miała dopiero za dwa tygodnie. Serce mu biło jak szalone. Wbiegł do Munga i w końcu znalazł salę, gdzie stał Bill i Madison. Nie mógł już wejść do środka. Usiadł na krzesełku. Bill poklepał go po plecach. Po dwóch godzinach zaczął się wiercić.

- Ile to jeszcze potrwa? - zapytał Billa.

- Jeszcze trochę, Fred - powiedziała uspokajająco Madison.

Fred przetarł twarz dłońmi I oparł łokcie na kolanach. W końcu z sali wyszedł wysoki chłopak.

- Pan jest ojcem? Może pan wejść.

Fred wszedł do sali. Audrey leżała wykończona z niemowlęciem w ramionach. Fred usiadł obok niej I chwycił ją za rękę.

- Przepraszam, że nie przyszedłem szybciej. Straszny tłok w pracy.

- Nic nie szkodzi, Freddie. Ważne, że już jastes - powiedziała. Zbliżył jej dłoń do siebie i pocałował.

Ian spał spokojnie w ramionach Audrey. Fred pogłaskał go po małej główce. Objął Audrey ramieniem i pocałował w głowę.

- Chciałem być przy tobie. Schrzaniłem.

- Nic się nie stało. Naprawdę - powiedziała Audrey chwytając go za rękę.

***

Nie sądzili, że dzień, w którym ich dzieci pójdą do Hogwartu będzie taki ciężki. Na samą myśl krajało jej się serce. Nie wiedziała, kiedy to minęło. Kiedy Fabian pojechał do Hogwartu mieli wrazenie, że w ich domu zrobiło się pusto i cicho. Josie była bardziej opanowana i zazwyczaj panowała nad wszczystki. Ian był cichy i nie mówił za dużo, za to miał umysł Audrey. Zdarzało wpadać mu się w panikę i zawsze przestrzegał zasad.

- Opiekuj się nimi - powiedziała Audrey do Fabiana. Chłopak uśmiechnął się szeroko.

- Nie masz się o co martwić, mamo. Ze mną są bezpieczni - powiedział.

- Mamo, naprawdę mamy go słuchać? - zapytała Josie stojącą obok Freda - On ma naprawdę głupie pomysły. Nie wiedziałaś co rok temu zrobił z łajnobombami. Istny koszmar.

- Ty tu rządzisz. Pilnuj braci. Nie chce przyjeżdżać do Hogwartu i słuchać, że wdał się w ojca - powiedziała Audrey.

- Profesor McGonagall ciągle wypomina mi moje żarty - powiedział dumnie Fred.

- Ian, trzymaj się brata i siostry - powiedziała gładząc chłopaka po blond włosach.

- Jakby coś było nie tak, piszcie od razu - powiedział Fred.

- Nie masz się o co martwić - powiedział Fabian. Josie wywróciła oczami widząc toum dzieczyn machających do chłopaka - Muszę już iść. Postaram się być grzeczny - dodał przytulając mamę, a następnie tatę i pobiegł w kierunku dzieczyn.

- O mnie nie musicie się martwić. Mam inne ważne rzeczy do roboty - powiedziała patrząc spod byka na Fabiana.

- Muszę jechać? - zapytał w końcu Ian. Był z nich najbardziej nieśmiały i bał się, że zostawią go samego, albo, że nikt go nie polubi.

- Dasz sobie radę, kochanie - powiedziała Audrey całując Iana w głowę - Jesteście gotowi? Wszystko wzięliście?

- Sprawdzałam dwa razy - powiedziała Josie - Widzimy się w święta - dodała żegnając się z rodzicami.

Ian i Josie weszli do pociągu i pomachali rodzicom. Za każdym razem, kiedy wracali z Hogwartu widzieli jak ich dzieci się zmieniają i dorastają. Kiedy Ian wrócił z pierwszego roku, był zdecydowanie pewniejszy siebie i nie wstydził się już. Fabian żegnał się z przeróżnymi dziewczynami, obiecując im się, że się zobaczą. Josie wraca chwaląc się słowami, którzy mówią do jej nauczyciele.

- Naprawdę, nie wiem po kim ty tak lubisz eliksiry - powiedział Fred. Josie wzruszyła ramionami.

- To nieważne. Jestem z nich świetna - powiedziała dumnie i zaczęła mówić wszystko co robił Fabian na tym roku, zamiast skupić się na nauce.

Różana Historia | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz