17 ~ "Martina opanuj emocje"

441 27 11
                                    

- Boże zamkniecie się kiedyś? - Wpadałam wkurzona do salonu.

Nie, ja nie byłam wkurzona. Ja byłam wkurwiona.

Pedro postanowił nie powiedzieć mi o tym że zaprasza dziś wieczorem Koundé i Balde, czyli te drące mordy mentalnie dziesięcioletnie dziewczynki. Bo inaczej ich nazwać nie mogłam.

- Martina opanuj emocje, my tu plan na życie robimy.

- Jaki znów? - Westchnęłam bo mogłam się założyć że to kolejny zjebany pomysł.

I nie myliłam się..

- No bo patrz, ja i Jules będziemy zakonnicami, hajs za nierobienie niczego.

- Blade.. Zakonnice zarabiają dosyć mało, przynajmniej tak mi się wydaje..

- Wujek Google na ratunek! - Krzyknął Jules. - No kurwa mało, to już lepiej tym piłkarzem zostać..

- A może ksiądz? Oni w chuja zarabiają. - Zapytał Balde a ja przelotnie spojrzałam na Pedriego.

Obraziłam się na niego więc nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć ale zdążyłam zauważyć że zastanawiał się teraz z kim on się zadaje.

- Moje życie to kabaret.. - Odezwał się wreszcie González przerywając tym samym dyskusje tych dwóch pacanów.

- Nasze też! - Pisneli szczęśliwi.

- Dobra ja wracam do siebie. - Rzuciłam po chwili a wszyscy spojrzeli na mnie jakbym powiedziała najgorsza głupotę. - Co?

- Gówno w zoo! - Odpowiedział Jules i razem z Blade zaczęli się dusić ze śmiechu.

- Albo słuchaj, chujów sto!

- Zesikam się!

- Patola, idę stąd.

- No czekaj no, gdzie ty sama o tej godzinę będziesz zapierdalać, odprowadzimy cię, misiaczek wstawaj idziemy twoją żonę odprowadzić.

- Panie Boże, daj mi siłę.. - Wyszeptałam sama do siebie.

Godzina 3, dwa cymbały podskakują jak małe dzieci śpiewając "Bardzo Mała Żaba" czego nauczyły ich córki Roberta, a za nimi idzie kłócąca się para.

Nie no, normalna noc, w ogóle nie jest to dziwnie zjawisko...

- Nie interesuje mnie to, chciałam wreszcie spędzić z tobą czas a ty zaprosiłeś sobie kolegów. - Mówiłam głośniej bo przez fałszującego Julesa na przemian z Blade nie słyszałam własnych myśli.

- No to mogłaś mówić. 

- Co? - Zapytałam bo ledwo go słyszałam.

- Mogłaś mówić! - Powiedział głośniej.

- Ty też mogłeś mówić!

- Co!?

- Pstro! Zamknijcie się wreszcie jeden z drugim bo nie słyszę swoich myśli! - Warknęłam do dwóch pajacy. - Dokończymy to później.. - Dodałałam po tym jak Alejandro i Koundé zignorowali mój krzyk.

- Okej..

- Jesteśmy!

- Serio? Nie możliwe, i nie drzyj japy, ludzie śpią.

- Dobra, my idziemy.

- Nara. - Rzuciłam kiedy Pedro chciał mnie pocałować, i szybko weszłam do domu.

No życie.

Niby dopiero co się pogodziliśmy, ale to właśnie dlatego byłam zła jeszcze bardziej, Nico został u sąsiadki bo chciałam mu wynagrodzić tą kłótnie i spędzić z nim czas a on zaprosił zoo do domu, i nic mi o tym nie powiedział. 

No co za debil..



Mi Estrella • Pedro "Pedri" González Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz