- Boże zamkniecie się kiedyś? - Wpadałam wkurzona do salonu.
Nie, ja nie byłam wkurzona. Ja byłam wkurwiona.
Pedro postanowił nie powiedzieć mi o tym że zaprasza dziś wieczorem Koundé i Balde, czyli te drące mordy mentalnie dziesięcioletnie dziewczynki. Bo inaczej ich nazwać nie mogłam.
- Martina opanuj emocje, my tu plan na życie robimy.
- Jaki znów? - Westchnęłam bo mogłam się założyć że to kolejny zjebany pomysł.
I nie myliłam się..
- No bo patrz, ja i Jules będziemy zakonnicami, hajs za nierobienie niczego.
- Blade.. Zakonnice zarabiają dosyć mało, przynajmniej tak mi się wydaje..
- Wujek Google na ratunek! - Krzyknął Jules. - No kurwa mało, to już lepiej tym piłkarzem zostać..
- A może ksiądz? Oni w chuja zarabiają. - Zapytał Balde a ja przelotnie spojrzałam na Pedriego.
Obraziłam się na niego więc nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć ale zdążyłam zauważyć że zastanawiał się teraz z kim on się zadaje.
- Moje życie to kabaret.. - Odezwał się wreszcie González przerywając tym samym dyskusje tych dwóch pacanów.
- Nasze też! - Pisneli szczęśliwi.
- Dobra ja wracam do siebie. - Rzuciłam po chwili a wszyscy spojrzeli na mnie jakbym powiedziała najgorsza głupotę. - Co?
- Gówno w zoo! - Odpowiedział Jules i razem z Blade zaczęli się dusić ze śmiechu.
- Albo słuchaj, chujów sto!
- Zesikam się!
- Patola, idę stąd.
- No czekaj no, gdzie ty sama o tej godzinę będziesz zapierdalać, odprowadzimy cię, misiaczek wstawaj idziemy twoją żonę odprowadzić.
- Panie Boże, daj mi siłę.. - Wyszeptałam sama do siebie.
Godzina 3, dwa cymbały podskakują jak małe dzieci śpiewając "Bardzo Mała Żaba" czego nauczyły ich córki Roberta, a za nimi idzie kłócąca się para.
Nie no, normalna noc, w ogóle nie jest to dziwnie zjawisko...
- Nie interesuje mnie to, chciałam wreszcie spędzić z tobą czas a ty zaprosiłeś sobie kolegów. - Mówiłam głośniej bo przez fałszującego Julesa na przemian z Blade nie słyszałam własnych myśli.
- No to mogłaś mówić.
- Co? - Zapytałam bo ledwo go słyszałam.
- Mogłaś mówić! - Powiedział głośniej.
- Ty też mogłeś mówić!
- Co!?
- Pstro! Zamknijcie się wreszcie jeden z drugim bo nie słyszę swoich myśli! - Warknęłam do dwóch pajacy. - Dokończymy to później.. - Dodałałam po tym jak Alejandro i Koundé zignorowali mój krzyk.
- Okej..
- Jesteśmy!
- Serio? Nie możliwe, i nie drzyj japy, ludzie śpią.
- Dobra, my idziemy.
- Nara. - Rzuciłam kiedy Pedro chciał mnie pocałować, i szybko weszłam do domu.
No życie.
Niby dopiero co się pogodziliśmy, ale to właśnie dlatego byłam zła jeszcze bardziej, Nico został u sąsiadki bo chciałam mu wynagrodzić tą kłótnie i spędzić z nim czas a on zaprosił zoo do domu, i nic mi o tym nie powiedział.
No co za debil..
CZYTASZ
Mi Estrella • Pedro "Pedri" González
Fanfiction"- Po co mi gwiazdka z nieba skoro moja gwiazdka siedzi właśnie obok mnie?"