Dwa miesiące później..
Cały dzisiejszy dzień coś było nie tak a ja czułam że to już ten moment.
Właściwie to czułam to już od kilku dni ale dziś to był koszmar.
Nie mówiłam na razie nic Pedriemu nie chcąc go martwić ale teraz, przeglądając się przed lustrem kiedy nagle poczułam jak coś cieknie mi po nogawce wiedziałam że to już ten moment.
- Pedro! - Zawołam go.
- Co się dzie.. - Przerwał widząc że odeszły mi wody. - O mój boże!
- Pedro tylko nie panikuj!
- Boże szybko trzeba jechać do szpitala! Gdzie torby!? Jasna cholera pójdziesz sama!? Pomoc ci!? Kurwa bardzo boli!?
- Cisza! - Wrzasnęłam wreszcie. - Weź torby z pokoju małej i wsadź je do bagażnika. I uspokój się przede wszystkim. - Dodałam spokojnie i sama ruszyłam do kuchni.
Podczas kiedy Pedro wynosił torby ja zdążyłam się przebrać i spokojnie piłam herbatkę w kuchni udając że wcale nic mnie nie boli i jest super.
- Martinka? Szybko jedziemy do szpitala.
- Dasz mi w spokoju wypić herbatę?
- Ty mi tu rodzisz i jeszcze będziesz pić herbatę!?
- Daj spokój, jeszcze jest okej, nie urodzę w pięć minut.
- Cholera tak się stresuje..
- Będzie dobrze. No jedźmy już bo jest coraz gorzej. - Powiedziałam odstawiając kubek do zlewu a Pedro jak poparzony zrobił to co mówiłam.
W drodze do szpitala zdążyłam powiadomić rodziców Pedriego oraz większość naszych znajomych a Valeria z Pablem powiedzieli że postarają się odwieźć młodego do rodziców Gaviego i być w szpitalu jak najszybciej.
- Przepraszam! Proszę lekarza moja dziewczyna rodzi! - Mówił spanikowany Pedro do jakiejś pielęgniarki.
- Stary weź się uspokój bo wstyd robisz. - Szepnęłam mu na ucho.
Wiecie co?
Po porodzie Valerii i po tym jak opowiadała mi że było strasznie, sądziłam że raczej wyolbrzymia ale teraz leżąc na sali i wbijając paznokcie w rękę Pedriego jestem w stanie przyznać jej rację i stwierdzić że wcale nie wyolbrzymiała.
- Tak bardzo cię kocham gwiazdko, jesteś bardzo silna.. - Pedro płakał razem ze mną.
- Kurwa zamknij się! - Krzyknęłam i już po chwili na sali było słychać płacz dziecka.
- Gratulacje macie państwo córeczkę. - Powiedziała jedna z pielęgniarek a Pedro jak ma zawołanie runął na podłogę jak długi.
- Pedro!? - Pisnęłam.
- Ah, ci ojcowie.. - Westchnęła pielęgniarka i zajęła się wybudzeniem go a ja w tym czasie zobaczyłam naszą śliczną córeczkę zanim zabrali ją na badania.
- Co się stało!? - Pedro gwałtownie wstał z podłogi a pielęgniarka zostawiła nas samych.
- Mamy córeczkę.. - Wzruszyłam się widząc na jego twarzy łzy i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
- Jesteś najlepsza, kocham was obie..
- My ciebie też, dzięki tobie spełniło się moje przedostatnie marzenie.
- A jakie jest ostatnie?
- Gwiazdka z nieba. - Powiedziałam i z lekkim bólem podniosłam się do siadu.
- Serio? - Zaśmiał się.
- Tak, nie chciałeś takiej jak byłeś mały?
- Nie ale moja mama zawsze tak mówiła jak opowiadałem jej o czymś co chciałem. - Ponownie się zaśmiał.
- A weź.. - Przewróciłam czami.
- No co? Po co mi gwiazdka z nieba skoro moja gwiazdka siedzi właśnie obok mnie. A drugą gwiazdkę zobaczę zaraz po raz pierwszy jako dumny ojciec.
K O N I E C
CZYTASZ
Mi Estrella • Pedro "Pedri" González
Fanfic"- Po co mi gwiazdka z nieba skoro moja gwiazdka siedzi właśnie obok mnie?"